Ryszard Kaczorowski w Koszalinie (przemówienia)
W katastrofie lotniczej w Smoleńsku zginął Ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent RP na Uchodźstwie, który 22 grudnia 1990 roku przekazał insygnia władzy prezydenckiej Lechowi Wałęsie w dniu jego zaprzysiężenia na prezydenta, co symbolizowało nawiązanie ciągłości państwowej między II a III Rzeczypospolitą. Skazany przez w 1940 roku na śmierć przez NKWD, spotkał ją nieopodal Katynia, 70 lat później.
Prezydent Ryszard Kaczorowski przyjechał do Koszalina na zaproszenie ówczesnego senatora RP, a późniejszego ambasadora RP w Indiach, Krzysztofa Majki i jego małżonki Zofii. Senator pełnił wówczas funkcję przewodniczącego społecznego Komitetu Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Koszalinie. Jednym z celów wizyty było przełamanie impasu w budowie pomnika, spowodowanego negatywnym stanowiskiem ówczesnych władz Koszalina oraz nieprzychylnymi reakcjami koszalińskich mediów. Wizyta wykraczała jednak ponad bieżące wydarzenia i problemy. Symbolizowała nawiązanie więzi przez powojennych mieszkańców Ziem Zachodnich z przedwojenną II Rzeczypospolitą, przybywającą w osobie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Oznaczała trwanie Polski nad Bałtykiem, zapoczątkowane Zaślubinami z Morzem w 1920 roku w Pucku, dokonanymi przez gen. Józefa Hallera.
Prezydent rozpoczął wizytę od złożenia wieńców pod Pomnikiem Ofiar Bolszewizmu przed koszalińską katedrą, obejrzał w teatrze sztukę „Betlejem polskie”, spotkał się ze studentami Wyższego Seminarium Duchownego oraz Politechniki Koszalińskiej, odwiedził Sanktuarium na Górze Chełmskiej, spotkał się z harcerzami, uczcił żołnierzy spod Monte Cassino składając kwiaty pod tablicą pamiątkową 14. Batalionu Żbik, znajdującą się w kościele Ducha Świętego. Kulminacyjnym momentem wizyty było podpisanie Aktu Erekcyjnego budowy pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego. Dokument przekazano biskupowi koszalińsko-kołobrzeskiemu Marianowi Gołębiewskiemu w depozyt honorowy. Pomnik Marszałka został uroczyście odsłonięty 11 listopada 2003 roku, w Święto Niepodległości. (tr)
Przemówienie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego wygłoszone pod Pomnikiem Ofiar Bolszewizmu. Koszalin - 11 lutego 2000
Wczorajszy dzień - 10 lutego - to rocznica wydarzeń, które kładą się cieniem na naszych dziejach. Przed 60-laty, kiedy po zdradzieckiej napaści na Polskę Związek Sowiecki okupował nasze ziemie wschodnie, dokonano pierwszej masowej deportacji - zbrodniczego wysiedlenia Polaków, których setki tysięcy osadzono w koszmarnych warunkach w odległych republikach wiarołomnego sąsiada. Wojna, jaką wydal Stalin narodowi polskiemu, spowodowała wysiedlenie ponad 1,5 miliona rodaków, z których tylko nieliczni powrócili do ojczyzny.
Plan likwidacji Państwa Polskiego, unicestwienia inteligencji i wyniszczenia biologicznej substancji narodu, realizowany w okresie II wojny światowej przez naszych złowrogich sąsiadów, był potworną zbrodnią ludobójstwa, potępioną przez zwycięskie mocarstwa jedynie w aspekcie morderczych działań hitlerowców. Wojenne zbrodnie sowieckie pokryto zmową milczenia, zapominając także i o tym, że planową likwidację żywiołu polskiego podjęto na podstawie decyzji Stalina i jego popleczników już na trzy lata przed wybuchem wojny. Sowieckiego terroru doświadczyli wówczas Polacy - mieszkańcy dawnych ziem Rzeczypospolitej, które w wyniku traktatu ryskiego pozostały w granicach sowieckiego państwa.
Walka o Polskę, o jej suwerenność, to także bezorężne zmagania emigracji niepodległościowej o ujawnienie prawdy o zbrodniczych dokonaniach Stalina na naszym narodzie.
Upłynęły już 24 lata od historycznego wydarzenia, gdy staraniem emigracji niepodległościowej i brytyjskich przyjaciół, na cmentarzu Gunnersbury w Londynie stanął pierwszy w świecie pomnik, upamiętniający ofiary mordu dokonanego na oficerach polskich w Katyniu. Londyński monument zapoczątkował serię podobnych działań.
Wielki Syn Polski, ks. Władysław Kardynał Rubin, mówił: "Opasaliśmy świat pomnikami katyńskimi, by pamięć i sens ich ofiary nie były zapomniane".
Katyń to hasło, które w rzeszach polskich wywoływało ból, hasło za którym stały nieodkryte wówczas rozliczne groby naszych rodaków, równie bestialsko pomordowanych na nieludzkiej ziemi. Nie znaliśmy jeszcze wtedy Charkowa i Miednoje. Nie znany był dokument wydający wyrok śmierci na tysiącach Polaków, a podpisany przez Stalina i jego współpracowników. Wyrok skrupulatnie wykonywany nad otwartymi grobami i w kazamatach więzień sowieckich przez oficerów i żołnierzy NKWD.
Rzeka niewinnej krwi przelanej za wolność naszej Ojczyzny, stanowi do dziś dnia barierę nieufności między narodami, z których wywodziły się ofiary i ich oprawcy.
Trzeba było czekać 50 lat, aby w 1992 roku ujawnione zostały dokumenty wskazujące, że w sąsiednim państwie skazano na śmierć na podstawie decyzji władz partyjnych 35 tysięcy obywateli Polskich, wziętych do niewoli lub aresztowanych na okupowanych przez Sowietów kresach wschodnich naszego kraju. Nie trzeba dodawać, że tę perfidną zbrodnię popełniono w połowie dwudziestego wieku na oczach całego świata. Alianccy przywódcy podkreślali ochronę wartości dla których przystąpili do wojny, ale związani sojuszem z Sowietami zachowywali milczenie, zajmując postawę korzystniejszą dla przestępcy. Takie działanie zrodziło w przyszłości wiele komplikacji. Ci, którzy ukrywali prawdę, nie zdobyli się do dziś dnia na choćby słowo przepraszam, postępując w myśl faryzeuszewskiej zasady określonej w 1944 roku przez Sir Williamas Malhina, głównego doradcę prawnego brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że "okoliczności uzasadniały zawieszenie oceny z naszej strony". Przy każdej okazji, przez wiele lat, przedstawiciele rządów alianckich powtarzali frazes o braku wystarczających dowodów winy Związku Sowieckiego. Pomimo wielu opracowań na temat zbrodni popełnionej przez Sowietów, podtrzymywali zmowę milczenia. W tak ważnych sprawach nie można tolerować milczenia. Bez względu na pobudki, jest to działanie nikczemne. Wobec zbrodni ludobójstwa nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu - staje się wspólnikiem mordercy, kto nie potępia - ten przyzwala. Już w 1943 roku prof. Tymon Terlecki wypowiedział prorocze słowa: "Posiew zbrodni jest trujący, rodzi groźne przekonanie, że wolno bliźniego mordować bezkarnie". Pół wieku ukrywania zbrodni w Katyniu i wielu innych miejscach kaźni na terenach Związku Sowieckiego, wydało swój plon. Widzimy jak totalitarne reżymy mordują całe narody o innych przekonaniach politycznych, narody różnej rasy lub odmiennej religii.
Dziś, kiedy wszystkie prawie okoliczności tych wydarzeń sprzed 60 lat są znane, niezrozumiałe staje się, że śledztwo wszczęte po uzyskaniu suwerenności Polski, nie zostało jeszcze zakończone. Szkoda, że Parlament Polski nie zdobył się na uchwałę w sprawie sowieckiej agresji, jednoznacznie określając prawdę historyczną.
Niepokojące są przypadki pewnej bagatelizacji tych mordów. Pogrobowcy stalinizmu nie dają za wygraną, przeprowadzając publiczne próby zmazania i puszczenia zbrodni w niepamięć. Żaden Trybunał Międzynarodowy nie osądził tego ludobójstwa, tak jak uczyniono w Norymberdze ze zbrodniarzami hitlerowskimi. Pomniki, przy których składamy hołd niewinnym ofiarom, świadczyły przez lata o naszej pamięci i o oczekiwaniu na zadośćuczynienie, nie dla zemsty, ale dla prawdy historycznej i zwykłej ludzkiej uczciwości.
Muszę tu podkreślić, że mord katyński był tylko jednym, tragicznym i niezwykle brutalnym przejawem działania przywódców Związku Sowieckiego, zmierzających do planowego wyniszczenia polskiej inteligencji i zamienienia naszej Ojczyzny w niewolniczego satelitę komunizmu. Pasmo tych zbrodniczych działań zakończyło się dopiero z chwilą klęski totalitaryzmu sowieckiego.
Emigracja niepodległościowa wytrwale przypominała światu o popełnionym ludobójstwie. I chociaż napotykaliśmy na mur obojętności wśród rządzących, to nie ustawaliśmy w naszych dążeniach, by prawda i sprawiedliwość zatryumfowały. Dziś, kiedy prawda została odkryta i znani są sprawcy, oczekujemy aktu sprawiedliwości. Świadectwo grobów katyńskich obowiązuje żyjących.
Przemówienie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego wygłoszone podczas spotkania w Wyższym Seminarium Duchownym - Koszalin 11 lutego 2000
Magnificencjo Księże Rektorze,
Panie Senatorze,
Dostojni Księża Profesorowie,
Drodzy Studenci
W życiu narodów istnieją trudne okresy, kiedy ludzie i państwa stają w obliczu tak ważnych decyzji, że od ich wyboru zależy nie tylko teraźniejszość ale i przyszłość pokoleń.
Nasza historia w ubiegłym sześćdziesięcioleciu była zarówno tragiczna jak i dostojna, obfitując w momenty, które przypominamy sobie tylko w poważnym skupieniu i ze czcią.
Tak właśnie wspominamy dzisiaj pamięć tych kilku dni, kiedy 2 Korpus Polski zdobył we Włoszech nieomal nieosiągalny klasztor Monte Cassino, najpoważniejszą przeszkodę w drodze do Rzymu.
A przecież wielu żołnierzy miało za sobą wstrząsającą tułaczkę, często z rodzinami, po rozległych, głodnych stepach sowieckich, pełnych okrucieństwa i poniewierki, gdzie walcząc z wyczerpaniem i chorobami, widzieli okrutną śmierć swych najbliższych.
Na domiar złego wygnani z własnego kraju, słyszeli wokoło o przetargach swoich sprzymierzeńców, którzy byli gotowi oddać w obce ręce, w ręce komunistycznych oprawców, właśnie ich ojczyznę położoną nie tylko nad Wisłą ale i na wschód od Bugu. Od początku wojny stali niewzruszenie u boku swych aliantów, dochowując sojuszniczych zobowiązań nawet wtedy, gdy na konferencji w Teheranie Churchill i Roosevelt gotowi byli zaprzedać Stalinowi część Polski. Nie dali się przekonać, gdy wiarołomni alianccy przywódcy nakłaniali później Rząd Polski w Londynie, aby dla "celów politycznych" uczynił właśnie to samo.
Niepomyślne wiadomości nie wpływały na morale żołnierza polskiego, który bronił honoru swego Kraju ciągle wierząc, że dzięki jego ofiarności i zaufaniu do aliantów, oni to właśnie zapewnią Polsce pełną wolność i niepodległość.
I w tym przekonaniu ponad tysiąc polskich bohaterów Monte Cassino oddało życie za swoją oddaloną, ale tak bliską sercu ojczyznę.
Dla nich skończyło się wszystko - pozostały tylko strofy wyryte w kamieniu: "Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy tu polegli wierni w Jej służbie...". Ofiara ich życia i trud walczących miały wówczas istotne znaczenie militarne, a dzisiaj wspólnie z nekropoliami żołnierzy polskich w całej Europie i w Afryce, są zadokumentowaniem prawa naszego Kraju do miejsca we wspólnocie wolnych i demokratycznych narodów, z której sojusz niemiecko-sowiecki wykreślił nas z całą bezwzględnością jeszcze przed wybuchem II wojny światowej.
Gdy po jej zakończeniu rozpoczęto odbudowę Europy, Polacy nie mogli uczestniczyć w działaniach, które podjęto na Zachodzie. Znaleźliśmy się, jako wierni alianci zwycięskiej koalicji, w sytuacji pokonanych, którym narzucono na prawie pół wieku brutalny system sowieckiej przemocy. Dla Polski walka nie zakończyła się w 1945 roku. Społeczeństwo naszego kraju podejmowało ją ciągle na nowo. Do wspomnienia o Monte Cassino, największym zwycięstwie w całej kampanii włoskiej, chcę dodać tragiczną prawdę o wszystkich Polakach, którzy - jak powiedział 5 lat temu Ojciec Święty:
...w rzekomo własnym państwie stali się ofiarami totalitarnego systemu, i którzy na własnej ziemi oddali życie za tę samą sprawę, za którą oddawali życie Polacy w 1939 roku, potem podczas całej okupacji i wreszcie pod Monte Cassino oraz w Powstaniu Warszawskim. Trzeba wspomnieć wszystkich zamordowanych także rękami polskich instytucji pozostających na usługach systemu przeniesionego ze Wschodu. Trzeba ich przynajmniej przypomnieć przed Bogiem i przed historią, ażeby nie zamazywać prawdy o naszej przeszłości w tym decydującym momencie dziejów. Kościół wspomina swoich męczenników w martyrologiach. Nie można dopuścić do tego, ażeby w Polsce, zwłaszcza w Polsce współczesnej, nie zostało utworzone martyrologium Narodu Polskiego.
Wolność krzyżami się mierzy. To znakomite stwierdzenie ma realną wartość. Polska swoją dzisiejszą wolność sowicie opłaciła krzyżami, męczeństwem wielu tysięcy Jej Obywateli. Cierpiała bardziej niż inni. O tej straszliwej cenie wielu pokoleń nie wolno nigdy zapomnieć, trzeba j ą zapisać w pamięci Polaków. Krzyże na Monte Cassino są przypomnieniem wszystkich wysiłków i ofiar narodu polskiego w drodze do samostanowienia i swego rodzaju przestrogą, że interes naszego kraju będzie respektowany w świecie tylko wtedy, gdy uda się nam pilnować własnych spraw z rozwagą, stanowczością i poczuciem historycznej wartości naszych narodowych dokonań.
Przemówienie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego podczas uroczystego posiedzenia Senatu Politechniki Koszalińskiej - Koszalin 12 lutego 2000
Magnificencjo,
Wysoki Senacie,
Szanowni Profesorowie i Pracownicy Naukowi,
Dostojni Goście,
Panie i Panowie Studenci Politechniki Koszalińskiej,
W auli Politechniki Koszalińskiej niepotrzebny jest patos, w tych murach pobrzmiewają echa tak wielu wydarzeń i osiągnięć naukowych - wspaniałych działań mieszkańców tej Ziemi, ale nie o nich chciałbym dzisiaj wspomnieć. Nie przypomnę dokonań pokoleń inżynierów, których Narodowi Polskiemu ta uczelnia wydała, lecz złożę hołd studentom i profesorom wszystkich wyższych szkół poległych i zamordowanych w walce o wolność i suwerenność naszego Kraju. Danina krwi naukowców i ich uczniów, przelana w czasie II wojny światowej i późniejszego zniewolenia narodu, świadczy o ich miłości do Ojczyzny oraz o gotowości do służby Polsce w każdej potrzebie.
Kiedy czytamy życiorysy na liście strat polskiej nauki, zdajemy sobie sprawę jak wielki ubytek intelektualny, możliwy do odrobienia dopiero przez wiele pokoleń, poniósł nie tylko nasz Naród i Państwo Polskie ale także i dziedzictwo kulturalne całego świata. Bo wkład tych ludzi w światową myśl naukową był powszechnie znany i ceniony. Niektóre prace pomordowanych naukowców zachowały się, co pozwala na kontynuowanie kierunku ich badań i doświadczeń.
Truizmem jest stwierdzenie, że elit narodowych nie wychowuje się w jednym pokoleniu. Składają się na nie długie lata pracy poprzednich pokoleń, przekazujących następcom ideały i doświadczenia. Widzimy teraz ze szczególną ostrością, że profesorowie uczelni polskich reprezentowali najpiękniejsze cnoty tolerancji i umiejętności współżycia z innymi grupami narodowymi. Były to kryteria moralne wykraczające poza osiągnięcia ściśle naukowe. Dzięki nim polskie elity wypracowały relacje władza-obywatel, tak atrakcyjne dla naszych sąsiadów.
Warto zwrócić uwagę, że po odzyskaniu niepodległości, przy rozpatrywaniu kandydatur na najwyższy urząd w odbudowywanym państwie - prezydenta Rzeczypospolitej - sięgano do środowiska profesorskiego. Miało ono w Narodzie znakomitą opinię i gwarantowało wysoki poziom moralny. Wszyscy prezydenci okresu międzywojennego byli profesorami wyższych uczelni: Gabriel Narutowicz, Stanisław Wojciechowski, Ignacy Mościcki. Na emigracji jednym z nich był profesor lwowski - Stanisław Ostrowski.
Dziś spełniły się marzenia Polaków. Ojczyzna odzyskała wolność i niepodległość. Naród płacił za chęć życia w wolności wysoką cenę, zachowując przy tym rozwagę i odpowiedzialność. Cała emigracja niepodległościowa oraz Rząd Rzeczpospolitej Polskiej w Londynie z największą uwagą i głęboką troską śledził przebieg tej walki i pomagał tym, którzy w Kraju toczyli codzienny bój o godność i prawa człowieka. Na forum międzynarodowym pilnowaliśmy interesów zniewolonej Ojczyzny przedstawiając prawdę o naszej walce oraz nagłośniając wszelkie objawy terroru i prześladowań.
Uważaliśmy, że wraz z legalizmem Rzeczpospolitej przejęliśmy fundamentalne zadanie utrzymania ideału niepodległości. W drodze do wolności i suwerenności korzystaliśmy z każdej okazji, aby przybliżyć i przekazać cel naszej walki polskiej młodzieży. Ideał ten realizowaliśmy wspólnie z Rodakami pozostającymi w Kraju uzależnionym od Sowietów. Penetracja rosyjska odczuwana była nie tylko jako akcja polityczna, prowadząca do fizycznego zniszczenia tych jednostek narodu polskiego, które sprzeciwiały się komunistycznemu totalitaryzmowi, lecz sięgała dużo głębiej, wnikając w sfery ducha i intelektualnego kształcenia młodych Polaków.
W świecie współczesnym rozwój myśli technicznej odgrywa ogromną rolę, stanowiąc podstawę do rozwoju życia gospodarczego. Ale nie tylko, gdyż jest także znakomitym wyznacznikiem miejsca naszego narodu we wspólnocie cywilizacyjnej świata. Jeszcze nie tak dawno nasze nieraz ogromne osiągnięcia wykorzystywane były do umocnienia sowieckiego imperium lub też w czasie realizacji narzuconego programu "zapominano" o nich, często ze świadomością niepowetowanej straty.
Odzyskanie wolności i suwerenności ma także ogromne znaczenie praktyczne, umożliwiając wykorzystywanie osiągnięć polskiej myśli technicznej w taki sposób, aby wzbogacały i powiększały to wielkie, wspólne i niepowtarzalne dobro, któremu na imię Polska.
Na ręce Jego Magnificencji Rektora Politechniki Koszalińskiej składam pracownikom i studentom tej Uczelni życzenia najlepszych osiągnięć twórczych w nowych warunkach, jakże odmiennych od atmosfery strachu i zniewolenia, w której przed laty działali Wasi koledzy i wychowawcy. Ich walka i praca jest dzisiaj podbudową naszej wolności.
Niech pamięć o nich nigdy nie zaginie w naszych sercach.
Przemówienie prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego podczas uroczystości podpisania aktu erekcyjnego pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego. Delegatura Urzędu Wojewódzkiego - Koszalin 12 lutego 2000
Ekscelencjo Księże Biskupie,
Panie Senatorze,
Panie Wojewodo,
Szanowni Państwo,
Społeczeństwo Ziemi Koszalińskiej obdarzyło mnie dziś Szablą Honorową. To zaszczytne wyróżnienie przyjmuję z wdzięcznością jako wyraz uznania dla wszystkich Polaków, którzy w wyniku II wojny światowej pozostali poza Krajem na znak protestu przeciwko traktatom jałtańskim, oddającym Polskę w wyłączną zależność od Związku Sowieckiego.
Uroczystość ta jest dla mnie bardzo ważna i radosna zarazem. Przez wiele lat po drugiej wojnie światowej Rząd Polski w Londynie nie szczędził starań, aby ziemie zachodnie uznane były przez naszych sojuszników za należne Polsce na wieki. W tej niezwykle istotnej sprawie cała emigracja niepodległościowa łączyła swój głos z narodowym pragnieniem zachowania trwałości i nienaruszalności zachodnich granic Polski. Utratę ziem wschodnich uznawaliśmy za akt przemocy i wiarołomstwa naszych aliantów. Lękaliśmy się konfliktu na zachodzie kraju i nowych cierpień przesiedlonej tu ludności.
Społeczeństwo tego regionu budowało polskość Ziemi Koszalińskiej w niezwykle trudnych warunkach zagrożenia i negacji tradycyjnych wartości narodowych. Budowało ją od podstaw, tworząc tu swoją małą ojczyznę. Pokolenia dziadów i ojców dzisiejszych mieszkańców tej ziemi z determinacją zagospodarowało ją ze zniszczeń wojennych w głębokim przekonaniu, że pozostanie na zawsze w granicach Rzeczypospolitej.
Dziś możemy spotkać się w Polsce Niepodległej, do której dążą Rodacy z całego świata, lecz z emigracyjnego dystansu widać, że wiele ważnych spraw wymaga uporządkowania. Obowiązkiem każdej władzy jest troska o losy całego Narodu, ale tworzenie podstaw tej władzy leży w rękach społeczeństwa. Okres komunistycznego zniewolenia nie sprzyjał integracji mieszkańców Ziemi Koszalińskiej. Dzisiaj, w suwerennej Ojczyźnie, istnieją możliwości tworzenia nowego demokratycznego społeczeństwa, budowy instytucji życia społecznego. Bogactwo tej ziemi to nie tylko baza surowcowa i gospodarcza - to głównie ludzie, ich energia, mądrość, chęć do pracy dla wspólnego dobra.
Należę do pokolenia, które miało szczęście wychować się w Polsce wolnej i niepodległej. Okres międzywojenny tak ukształtował i wypełnił nasze życie ideałami wolności i umiłowania Ojczyzny, że nie wyobrażaliśmy sobie istnienia w innej rzeczywistości. Wartości wpojone w nas zdały egzamin w chwili próby największej, jaką była druga wojna światowa i lata po niej następujące. Te najwyższe ideały utożsamiała dla nas postać twórcy Polski Niepodległej, Marszałka Józefa Piłsudskiego. Widzieliśmy wyraźnie, że wielki realizm polityczny i społeczny Józefa Piłsudskiego pozwalał Mu trafnie odróżnić prawdę od fałszu. Marszałek brzydził się wszelkimi działaniami pozornymi pozbawionymi wewnętrznych treści. !5 listopada 1924 roku tak powiedział w swoim wykładzie o pierwszych dniach Rzeczypospolitej:
Słabość ma zawsze jedną konsekwencję - zamiłowanie do wszelkich słów bez treści. (...) Wszędzie, że tak powiem, słowa przekraczają zamiary, gdy zamiary istotnie są skromne, a wszelkie słowa wyrzucane są jakby dla przykrycia skromnych zamiarów, dla ukrycia swej niemożności istotnego wprowadzenia w życie tego, co się mówiło. Jest to charakterystyka zawsze słabości. Silny nigdy tak nie postępuje.
Dodajmy także - prawy i przedkładający dobro narodu ponad partyjno-polityczne waśnie. Józef Piłsudski odsuwał od siebie wszelkie nurty polityczne, pozostawiając sobie tylko jeden kierunek działania - suwerenność Polski. Dla niej żył, walczył i pracował, tylko o nią się troszczył, jej poświęcił całą swoją niezwykłą osobowość. Nieugiętą postawą zasłużył na uznanie i miłość Rodaków. Nie pomogły próby przemilczania, przeinaczania Jego poczynań, a nawet oskarżeń o despotyzm. Z wiadomych przyczyn przyjaciele Marszałka nie mieli możliwości obrony przez prawie pół roku. Dziś widzimy, że tej obrony nie potrzebował. Przetrwał w pamięci ludzkiej w Kraju, a za granicą wierni Jego ideałom żołnierze utworzyli instytuty imienia Komendanta, by prawdy nie zasypał pył zapomnienia.
Dziś, na koszalińskiej ziemi, uczestniczące w podpisaniu aktu erekcyjnego pomnika Pierwszego Marszałka Polski Odrodzonej, możemy odpowiedzieć na pytanie: "Wielkości, gdzie Twoje imię?". Pomnik wzniesiony przez Społeczeństwo Koszalina będzie świadczył tym, którzy żyją i tym, co przyjdą po nas, że "Polska to wielka rzecz". Będą nie tylko wspominali zasługi Komendanta ale z Jego przemyśleń i dokonań czerpać będą naukę w rozwiązywaniu problemów dotyczących przyszłości Państwa Polskiego.
Działania Komitetu Budowy Pomnika Józefa Piłsudskiego przybliżą społeczeństwu sylwetkę z największych Synów Narodu Polskiego. Wizerunek tym bardziej potrzebny, gdyż dla większości dziś tu zgromadzonych, aktualne są słowa poetki Powstania Warszawskiego i 3 Dywizji Strzelców Karpackich, Józefy Radzymińskiej. W jednej ze strof mówi:
Nie widziałam Cię nigdy za życia,
Kiedy kroki twe więził Belweder
Ale wzrok Twój pochmurny mnie widział
Z wiszącego na ścianie portretu!
Wracają na swe miejsce portrety Marszałka, patrzy z nich na nas i swoją obecnością przypomina:
Polskę być może czekają i ciężkie przeżycia. Podczas kryzysów - powtarzam - strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych co służą obcym.
W dziejach Polski jest bardzo niewielu polityków, którzy wielkością swych działań na rzecz Ojczyzny, zasłużyli na to, aby można było utożsamiać ich imię z narodową racją stanu. Jednym z nich był bez wątpienia Józef Piłsudski.
Mieszkańcy Ziemi Koszalińskiej są - jak wszyscy Polacy - spadkobiercami tradycji i historii naszego kraju. Mają jednak szczególne obowiązki. Pielęgnując dziedzictwo narodowe pielęgnują polskość tego regionu, chroniąc wartość najwyższą, za którą oddawano życie.
Szanowni Państwo! Dziś życzę Rodakom z Ziemi Koszalińskiej, by pamiętali, żę nic nie zastąpi solidarności i aktywności społecznej, przedsiębiorczości, chęci pracy dla wspólnego dobra. Wykorzystajcie swoje szanse, postawcie na rozwój, na energię i dynamizm młodego pokolenia. Obrazy, które widziałem na Waszej ziemi, świadczą, że mieszkańców Koszalina i całego regionu stać na wielkie osiągnięcia.
Ryszard KACZOROWSKI (ur. 26 listopada 1919 r. w Białymstoku - 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem) był ostatnim Prezydentem RP na Uchodźstwie (szóstym z kolei) od śmierci swego poprzednika Kazimierza Sabbata, zmarłego nagle 19 lipca 1989 w Londynie, do 22 grudnia 1990, gdy przekazał insygnia władzy prezydenckiej Lechowi Wałęsie w dniu jego zaprzysiężenia na Prezydenta III RP. Równolegle z Ryszardem Kaczorowskim funkcję Prezydenta (w kraju) pełnił generał armii Wojciech Jaruzelski.
Pochodzi z rodziny szlacheckiej pieczętującej się herbem Jelita. Przed wojną instruktor harcerski w Białymstoku. Po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną tworzył Szare Szeregi, gdzie pełnił funkcję komendanta okręgu białostockiego. Aresztowany w 1940 przez NKWD, skazany na karę śmierci, zamienioną na dziesięć lat łagrów. Wywieziony na Kołymę, odzyskał wolność po podpisaniu układu Sikorski-Majski. Wstąpił do Armii Polskiej w ZSRR formowanej przez generała Andersa. Przeszedł szlak bojowy II Korpusu, walcząc m.in. pod Monte Cassino.
Po wojnie pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii, gdzie ukończył Szkołę Handlu Zagranicznego. Ryszard Kaczorowski aktywnie działał w ZHP na emigracji. Był naczelnikiem Harcerzy w latach 1955-1967, a następnie przewodniczącym Związku Harcerstwa Polskiego na uchodźstwie w latach 1967-1988. Pełnił też funkcję komendanta reprezentacji polskiej na Międzynarodowym Jubileuszowym Jamboree 1957, oraz komendanta Światowego Zlotu Harcerstwa na Monte Cassino w 1969 i w Belgii w 1982. Działał na forum Rady Narodowej (parlament emigracyjny). W 1986 w rządzie na emigracji został ministrem do spraw krajowych, w 1989, po nagłej śmierci Kazimierza Sabbata, objął stanowisko prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. Prezydent Kaczorowski powierzył dalsze pełnienie urzędu premiera polskiego rządu emigracyjnego Edwardowi Szczepanikowi, sprawującemu tę funkcję od 1986 r. Kaczorowski zanim został prezydentem, w rządzie Szczepanika zasiadał jako minister do spraw krajowych, a w styczniu 1988 r. prezydent Sabbat zgodnie z artykułami 13 i 24 Konstytucji RP z 23 kwietnia 1935 r. wyznaczył go na "następcę prezydenta na wypadek opróżnienia się urzędu przed zawarciem pokoju". W 1990 roku, w asyście Wincentego Broniwój-Orlińskiego, przekazał insygnia prezydenckie II Rzeczypospolitej, wśród nich insygnia Orderu Orła Białego Lechowi Wałęsie.
Honorowy Obywatel kilkunastu miast polskich, m.in. rodzinnego Białegostoku, Warszawy, Krakowa, Gdyni, Częstochowy.
Źródło: Wikipedia
Podziel się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami na naszym Forum w dziale Koszalinianie. Jeśli znasz ciekawe życiorysy koszalinian, których losy należałoby nam wszystkim przybliżyć, napisz do nas na skrzynkę kontaktową. Spróbuj odtworzyć dzieje swojej rodziny, opisz jej losy, na pewno miałeś jakiegoś wybitnego przodka, nie musiał być koszalinianinem, ważne, że Ty nim jesteś. Opowiedz o tradycjach przeniesionych do Koszalina z innych części Polski i świata, pomyśl jaki był udział Twoich bliskich w budowaniu naszego miasta i jego społeczeństwa. Nie sugeruj się tylko postaciami wyjątkowymi, tak zwane „zwykłe życiorysy” też bywają piękne.