Jedność doświadczenia filozoficznego
Jeżeli filozofia jest sztuką wspinania sie na wyżyny intelektu, to czymże jest filozofowanie o filozofii? Nie chodzi oczywiście o tworzenie figur retorycznych, ale o coś znacznie poważniejszego - ostateczne wyjaśnienie rzeczywistości, świata realnie istniejącego, poprzez zadanie pytania o pierwszą przyczynę tego świata. Pytanie można zresztą postawić inaczej, wychodząc z drugiego bieguna tego samego zagadnienia - czy istnieje taki konieczny czynnik, którego zakwestionowanie byłoby zanegowaniem całej rzeczywistości?
Metafizyka używa różnych metod, czy też torów poznawczych, dla zrealizowania swego celu i udzielenie odpowiedzi na podstawowe pytanie o pierwsze przyczyny. Jedną z nich jest swego rodzaju "filozofia w filozofii", polegająca na prześledzeniu dziejów samej filozofii i historycznego rozwoju nauk filozoficznych. Ten swoisty historyzm, pragnie uwzględnić doświadczenia historyczne, jakiego dostarczają dzieje filozofii - wychwycić główne nurty, fale przypływów i odpływów, ponownie odkryć zalewane okresowo lądy. Etienne Gilson dochodzi do wniosku, że dzieje filozofii, które dziś jawią się jako następujące po sobie i wzajemnie się wykluczające etapy ludzkiej myśli, czy też niekończące się spory szkół filozoficznych - to tylko pozór. W istocie, mamy do czynienia z przeciwieństwem tego zjawiska - historia filozofii jest jednością, w której można doszukać się pewnych prawidłowości.
"W książce tej postawiłem sobie za zadanie wykazać, że dzieje filozofii mają swój filozoficzny sens oraz określić jego znaczenie dla istoty filozoficznego poznania" - pisze Etienne Gilson, w przedmowie do książki "Jedność doświadczenia filozoficznego". Jest to jeden z najważniejszych tekstów filozoficznych XX wieku. Z tej podróży w czasie, Etienne Gilson wyciąga kilka konkluzji i prawideł, które układają się w logiczny wywód prowadzący do zasadniczego wniosku - wszelkie poznanie filozoficzne w ostatecznym rezultacie zależy od metafizyki. Wniosek ten, choć jasny i oczywisty, jest niezrozumiały dla współczesnego świata, również świata nauk filozoficznych, a nawet - co czasami budzi największe zdziwienie - dla współczesnej refleksji nad religią i religijnością człowieka. "Człowiek jest ze swojej natury stworzeniem metafizycznym" - pisze Etienne Gilson.
Dokonana przez Gilsona filozoficzna refleksja nad filozofią, pozwala nam zrozumieć, czym jest odrzucona dzisiaj metafizyka, ów fundament filozoficzny świata i życia ludzkiego. Trud włożony w zrozumienie niełatwego tekstu książki opłaci się sowicie.
Złudzenia historii filozofii
Pierwszym złudzeniem dotyczącym historii filozofii jest przekonanie, że idee filozoficzne kształtują sie pod wpływem czynników historycznych, socjologicznych lub gospodarczych; słowem, decyduje o tym "duch czasu". Tak jednak nie jest, czego potwierdzeniem są dzieje filozofii Arystotelesa, Greka i poganina, wywodzącego się ze społeczeństwa niewolniczego, którego myśl odradza się w filozofii Tomasza z Akwinu, Włocha i chrześcijanina, zakonnika żyjącego w czasach feudalnych, a następnie w myśli Jacquesa Maritaina, Francuza, świeckiego chrześcijanina epoki burżuazyjnej. I na odwrót, skoro filozofia kształtuje sie pod wpływem "ducha czasu", to dlaczego ten sam duch wydaje w tym samym czasie idee filozoficzne skrajnie różne - Arystoteles i Platon czy Bonawentura i Tomasz, przeczyli sobie, a przecież powinni głosić to samo. Etienne Gilson dochodzi tutaj do konkluzji:
Niezależnie od tego, czy historyzm podkreśla polityczne, czy też społeczne, przemysłowe bądź też rasowe warunki powstawania doktryn filozoficznych, we wszelkich swych postaciach przeczy on oczywistym faktom. Krótko mówiąc, ostateczne uzasadnienie dziejów filozofii musi być samo filozofią.
W dziejach filozofii zaobserwować można również pewne prawidłowości, wynikające z jakiejś nieznanej bliżej konieczności filozoficznej. Dawno zauważono, że pewne idee wracają na scenę historii, co następuje zawsze po kryzysach wywołanych sceptycyzmem, zwykle podważającym pełną wiarygodność ludzkiego poznania, który następnie wywołuje reakcję i sprawia, że pojawia jakiś nowy płodny okres spekulacji filozoficznych. Innymi słowy: zamieraniu filozofii, zawsze towarzyszy proces jej odradzania się. Owe cykle wyjścia i powrotu, Gilson określa jako "najbardziej zasadnicze ze wszystkich faktów". Odpowiedzią na idealizm Platona jest realizm Arystotelesa, po Tomaszu z Akwinu, który odnowił poznanie filozoficzne, przychodzi Ockham ze swoim nominalizmem, po Kartezjuszu przychodzi Berkeley i Hume, i tak dalej. Ci zaś, zawsze w końcu ponoszą klęskę, ponieważ świat uparcie powraca do krytykowanych przez nich koncepcji. Skłania to Gilsona do sformułowania pierwszego prawidła:
A więc pierwsze prawidło dające się wyprowadzić z filozoficznego doświadczenia brzmi: filozofia zawsze grzebie własnych grabarzy.
Następnym zjawiskiem, przyznać trzeba niezwykłym, jest potrzeba wyjaśnienia pierwszej przyczyny wszystkiego co istnieje, zgodnie głoszona przez wszystkie nurty, prądy i szkoły filozoficzne. Dla Demokryta jest to materia, Platona - Dobro, Arystotelesa - samomyśląca Myśl, Plotyna - Jednia, dla filozofów chrześcijańskich - Byt, dla Kanta - Prawo Moralne, Schopenhauera - Wola, Hegla - absolutna Idea, Bergsona - Twórcze Trwanie. Zmieniają się treści i układy idei, ale istota ludzkiego intelektu pozostaje niezmienna. Każda epoka filozoficzna szuka ostatecznej podstawy doświadczenia, ponad realnym doświadczeniem, uciekając się do metafizyki i metafizycznych odniesień, nawet jeśli głosi coś zupełnie przeciwnego.
A zatem nasze drugie prawidło brzmi jak następuje: człowiek z samej swej natury jest stworzeniem metafizycznym.
Idźmy dalej. Skoro metafizyka ciągle odradza się na nowo, nie zważając na czynniki zewnętrzne i epoki historyczne, to znaczy, że musi mieć przyczynę w samej strukturze ludzkiego rozumu. Fakt, że człowiek jest stworzeniem metafizycznym, zauważa Gilson, "musi tkwić w naturze rozumności". Jest w rozumie jakaś naturalna zdolność, a w konsekwencji "naturalne dążenie do wykraczania poza granice doświadczenia i tworzenia pojęć transcendentalnych, przy pomocy których można będzie osiągnąć kompletną jedność poznania". Są to pojęcia metafizyczne, a pierwszym wśród nich jest pytanie o pierwszą przyczynę wszystkich przyczyn.
Sformułujmy zatem nasze trzecie prawidło: metafizyka to poznanie zdobyte przez naturalnie transcendentny rozum poszukujący pierwszych zasad czy też pierwszych przyczyn tego, co jest dane w doświadczeniu zmysłowym.
Sceptycyzm
Nie da się jednak gładko przejść nad kolejnymi porażkami metafizyki, która także podlega cyklom odpływów i powrotów. Skąd możemy wiedzieć, że to metafizyka ma rację, a nie sceptycyzm, i że to do niej należy zwycięstwo? Czy w postawie - metafizyka górą, nasze na wierzchu - nie skrywa się chęć intelektualnego panowania? Gilson zdaje sobie sprawę z tego, że jego filozoficzna refleksja nad filozofią, sama będzie poddana refleksji filozoficznej. Pamięta także, o czym mówił wcześniej, że uzasadnienie filozofii, same musi być filozofią oraz że filozofia zawsze grzebie własnych grabarzy. Dlaczegóż tym grabarzem, nie mógłby zostać sam Gilson?
Filozof jest jednak przygotowany na te zarzuty. Co więcej, na nich właśnie - tak, jakby oczekiwał, że pojawią się w tym miejscu - opiera dalszą część swego wywodu. "Jeśli spekulacje metafizyczne są tym samym, co strzelanie do księżyca, to filozofowie zawsze usiłowali do niego strzelać; i dopiero po spudłowaniu oświadczali, że księżyc nie istnieje i że strzelanie do niego jest stratą czasu" - odpowiada na ten zarzut. Powszechna intuicja bytu nie może być złudzeniem. Jeśli więc nie potrafimy czegoś uzasadnić, to nie znaczy, że to nie istnieje. Może to jedynie znaczyć, że źle stawiamy pytania i używamy złych metod. Więcej nawet, powtarzające się wciąż niepowodzenia, mogą sugerować, że wciąż powtarzamy ten sam błąd. Z tego bierze się sceptycyzm.
Sceptycyzm jest defetyzmem w dziedzinie filozofii, a wszelkie defetyzmy rodzą się z uprzednich klęsk.
Gilson nie poprzestaje na diagnozie, ale idzie dalej, wskazując przyczyny niepowodzeń. Są one bardzo podobne do tych, które dają złudzenie kształtowania się idei filozoficznych pod wpływem "ducha czasu". Tym razem jednak jest to "duch nauki", złudzenie polegające na przekonaniu o możliwości wytłumaczenia metafizyki za pomocą współczesnych koncepcji naukowych, zawartych w naukach szczegółowych. To skłania Gilsona do sformułowania czwartej konkluzji.
...poczynania metafizyczne skazane są na niepowodzenie wówczas, gdy ich autorzy zastępują pojęcia metafizyczne pojęciami zapożyczonymi z dowolnej nauki szczegółowej. Teologia, logika, fizyka, biologia, psychologia, socjologia, ekonomia - wszystkie te dyscypliny są całkowicie zdolne do rozwiązania własnych problemów przy pomocy własnych metod; z drugiej jednak strony - i to jest nasza czwarta konkluzja - skoro metafizyka ma na celu przekroczenie wszelkiej wiedzy szczegółowej, żadna nauka szczegółowa nie jest zdolna ani do rozwiązywania zagadnień metafizycznych, ani też do osądzania ich metafizycznych rozwiązań.
Przy okazji dostaje się Kantowi, który krytykował metafizykę, chociaż nie dążył do jej poznania, a to z tej przyczyny - Gilson już tu jawnie szydzi z Kanta - że "pomiędzy tym profesorem a rzeczywistością zawsze stała jakaś książka".
Te wszystkie "duchy" - czasu, nauki - są niczym innym, jak cząstkowymi próbami "wytłumaczenia całości za pośrednictwem jednej z jej części". Zrozumiałym jest, że tego typu zabiegi, nie mogą zakończyć się powodzeniem. Odpowiedzialnością za ową porażkę obarcza się metafizykę, na podobnej zasadzie, jak po bezskutecznym strzelaniu do księżyca, uznaje się, że księżyca po prostu nie ma.
Byt
Trudno jednak zaprzeczyć, że w ludzkim umyśle tkwi jakieś głęboko zakorzenione dążenie do jedności, do objęcia wszechrzeczy jakimś jednoczącym pojęciem. Próby takie podejmowali już pierwsi filozofowie. Tales twierdził, że wszystko jest wodą, Anaksymenes utrzymywał, że wszystko jest powietrzem, Heraklit przypuszczał, że jest to ogień, Anaksymander uznał, że jest to apeiron przeciwieństw, takich jak ciepło i zimno, suchość i wilgotność. Na podstawie tych przykładów, Etienne Gilson dochodzi do wniosku, że:
...umysł ludzki musi posiadać naturalną zdolność pojmowania wszystkich rzeczy jako czegoś jednego, lecz że nigdy mu nie udaje się pojąć wszystkich rzeczy jako czegoś, co jest tym samym, co jedna z tych rzeczy. Krótko mówiąc, niepowodzenia metafizyków wypływają z ich pochopnego stosowania zasady jedności, tkwiącej w ludzkim umyśle.
Tutaj dochodzimy wreszcie do sedna rozważań Gilsona, zawartych w pytaniu: "czym jest to, co umysł musi pojmować zarazem jako należące do wszystkich rzeczy, a jednocześnie nie należące do żadnych dwóch rzeczy w sposób jednakowy?". Jest to zagadka, pisze dalej filozof, którą musi rozwiązać każdy, kto pragnie przekroczyć próg metafizyki.
Jest ona łatwa, tak jak się łatwą ostatecznie okazała zagadka Sfinksa; mimo to jednak wielu zdolnych ludzi nie potrafiło wypowiedzieć właściwego słowa i droga wiodąca do Sfinksa metafizyki usłana jest trupami filozofów. Słowem tym jest - Byt.
BYT. To on przesądza o naszym poznaniu. Gdy się go nie rozumie, nie można zrozumieć nic. Umysł ludzki jest tak zbudowany, że nie jest zdolny sformułować choćby jednego twierdzenia nie odnosząc go do jakiegoś bytu. Coś, co jest zrozumiałe same przez się i tak oczywiste, że nawet się nad tym nie zastanawiamy, coś, co poprzedza i stanowi podstawę wszelkiego zrozumienia i poznania. Myśl ludzka zawsze dotyczy bytu, "każdy aspekt rzeczywistości, czy nawet nierzeczywistości, z konieczności pojmowany jest jako byt lub też określany w nawiązaniu do bytu". A skoro byt jest obecny we wszystkich naszych ujęciach poznawczych, to znaczy, że jest pierwszą sprawą, do której powinniśmy dojść, aby cokolwiek zrozumieć, znaczy także, że jest ostatecznością, do której sprowadza się całe poznanie. Stąd wniosek:
To, co jest pierwsze, ostateczne i zawsze obecne w ludzkim poznaniu - jest jego pierwszą zasadą i stałym punktem odniesienia. Jeśli zaś metafizyka jest poznaniem pierwszych zasad oraz pierwszych przyczyn, to z całym spokojem możemy wnioskować, że skoro byt jest pierwszą zasadą wszelkiego ludzkiego poznania, to jest on a fortiori pierwszą zasadą metafizyki.
Byt jest jedynym elementem obecnym we wszelkich ujęciach poznawczych - jest zatem ostatecznością. Wszystkie inne elementy mogą być obecne, byt jest obecny zawsze. Intelekt ludzki na drodze "bezpośredniej oczywistości" dostrzega i ma absolutna pewność, że coś jest, czyli istnieje - "że to, co istnieje, jest tym, czym jest; że to, co jest, czyli istnieje, nie może jednocześnie być i nie być; że dana rzecz albo jest, albo jej nie ma".
Pomijanie bytu jako pierwszej przyczyny nie jest jedynym błędem metafizyków. Drugim błędem, o ogromnej doniosłości, jest nadużywanie pojęcia bytu. Gilson pisze wręcz o "podwójnym błędzie metafizycznym" lub nazywa ten błąd "transcendentalnym pozorem". Polega on na tym - wyrażając się kolkwialnie - że to "ogon merda psem"; że całość jest zamykana w części, a powszechność bytu w istocie innego bytu. Uczynili to właśnie pierwsi filozofowie, Tales i Anaksymenes, robią tak również Abelard, Kant, Kartezjusz i inni, czyni tak współczesny świat nauki - nauki szczegółowe są uogólniane i używane do całościowego wyjaśniania świata.
Krótko mówiąc - i będzie to nasza ostatnia konkluzja - wszelkie niepowodzenia metafizyki dadzą się wytłumaczyć tym, że pierwsza zasada ludzkiego poznania była przez metafizyków bądź pomijana, bądź też nadużywana.
Należy więc unikać tego, co Gilson nazywa "fałszywą pierwszą zasadą", błędnego rozumienia bytu. Jest to zagadnienie o fundamentalnym znaczeniu dla dziejów ludzkości. Jest także bliższe ludzkiemu doświadczeniu, niż to się wydaje na pierwszy rzut oka. Dramatyzm tych rozważań polega na tym, że nie są one akademickie i czcze, że nie jest to problem wydumany, ale jak najbliższy życiu i ludzkiej egzystencji. Idealizm filozoficzny doprowadził do wyłonienia się zabójczych ideologii XIX i XX wieku. Gilson, świadek hekatomby dwóch wojen światowych w łonie cywilizacji zachodniej, zrozumiał to lepiej, niż ktokolwiek przed nim i chyba też po nim. Dlatego zasadniczą myśl zawartą w jego pracy "Jedność doświadczenia filozoficznego" należy odczytywać nie jako akademicki spór naukowy, ale jako życiowy, filozoficzny i egzystencjalny manifest pokolenia krwawiącego i ginącego pod Verdun i nad Marną. Gdyby Gilson żył, na pewno krytykowałby tych, którzy ideę wspólnej Europy chcą budować na gruncie jałowych filozofii nowożytnych, które wcześniej uczyniły z tej Europy jeden wielki cmentarz. Przeczytajmy zatem te piękne słowa Etienne Gilsona, stanowiące wynik jednej z najgłębszych i najbardziej błyskotliwych refleksji nad historią ludzkiej myśli.
Najbardziej kuszącą ze wszystkich fałszywych pierwszych zasad jest ta, według której myśl, a nie byt, tkwi we wszystkich naszych przedstawieniach. Tu się odbywa pierwotny wybór pomiędzy idealizmem a realizmem, przesądzający raz na zawsze o przyszłym kierunku naszej filozofii i stanowiący o jej zwycięstwie bądź też klęsce. Czy mamy zamknąć byt w myśli, czy też myśl w bycie? Inaczej mówiąc, czy mamy zamknąć całość w jednej z jej części, czy też jedną z części w całości? Jeśli oczywistość intelektualna nie wystarcza, aby wpłynąć na nasz wybór, to istnieje historia świadcząca o tym, że nikt nigdy nie odzyskał pełnej rzeczywistości, kiedy raz się zamknął w jednej z jej części. Człowiek to nie myślący umysł, lecz byt poznający inne byty jako prawdziwe, miłujący je jako dobre oraz radujący się ich pięknem. Wszystko bowiem, co istnieje, aż do najniższej formy bytu, objawia nieodłączne właściwości bytu, którymi są prawda, dobro i piękno.
Filozofia, to nie skończony idealistyczny system, ale niekończąca się refleksja nad ludzką rzeczywistością. Fundamentem tej refleksji jest metafizyka, od której w ostatecznym rezultacie zależy wszelkie poznanie filozoficzne. Metafizyka jest "poznaniem pierwszej zasady, a wszystkiego pozostałego w świetle tej zasady", zaś filozofia polega "na związaniu rzeczywistości takiej, jaką znamy, z nieprzemijającymi zasadami, w których świetle winno się rozwiązywać wszystkie zmieniaiące się problemy nauk szczegółowych, etyki i sztuki".
Tadeusz Rogowski
Etienne Gilson, Jedność doświadczenia filozoficznego. Przełożyła Zofia Wrzeszcz.
Gilbert K. Chesterton, Święty Tomasz z Akwinu. Przełożył Artur Chojecki.
Etienne Gilson (1884-1978) filozof francuski, jeden z najwybitniejszych umysłów XX wieku, współtwórca neotomizmu. Wraz z Jacques'em Maritainem położył podwaliny pod odmianę tomizmu zwaną tomizmem egzystencjalnym. Był profesorem w Lille, w Strasburgu i na Sorbonie, a po wojnie wykładał w Paryżu, w College de France, później także w Aberdeen, Harvardzie i Toronto. Przez wiele lat pełnił funkcję kierownika studiów w Papieskim Instytucie Badań Średniowiecza. Był nie tylko jednym z największych historyków filozofii w świecie, ale przede wszystkim - genialnym myślicielem, który potrafił podjąć refleksję filozoficzną nad samą filozofią. Zdaniem Gilsona nie tworzenie rozmaitych systemów filozoficznych, a powrót do myśli Akwinaty stwarza szansę na rozwiązanie trapiących nas problemów. Jego główne prace: Tomizm, Historia filozofii chrześcijańskiej w wiekach średnich, Jedność doświadczenia filozoficznego, Duch filozofii średniowiecznej.
Podziel się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami na naszym Forum.