Wspomnienie o Słowianach Połabskich - Ranowie
Ranowie zaś, których inni nazywają Rujanami, są ludem okrutnym, mieszkającym w środku morza. Nade wszystko oddani bałwochwalstwu, dzierżą pierwszeństwo wśród wszystkich ludów słowiańskich, posiadają króla i bardzo sławną świątynię. Stąd też z powodu szczególnej służby bożej w tejże świątyni zajmują pierwsze miejsce w poważaniu i choć sami nakładają jarzmo poddaństwa na innych, sami żadnego jarzma nie znoszą... (Helmold)
Traaach! Z wielkim łoskotem Świętowit upadł. Kilku zbrojnych bez należnej czci umocowało końce lin do misternie rzeźbionego posągu i silnymi dłońmi wywlekło spętanego na dziedziniec. Ryk zadowolenia jaki przywitał oprawców i ich "ofiarę" da się przyrównać jedynie do bitewnego zawołania wyrywającego się z setek gardeł. Ściśnięci w półkolu wojowie z Zelandii, Skanii i Jutlandii przepychali się jeden przez drugiego. Sapiąc rozdawali kułaki, złorzeczyli tym którzy byli bliżej. Każdy chciał ujrzeć i zapamiętać. Każdy starał się kopnąć, opluć lub chociaż rzucić obelgę w stronę leżącej nieruchomo podobizny bóstwa. Król Waldemar podniósł dłoń. Zaległa cisza. W kolczudze i hełmie, okryty pyłem, z rozwidloną rudawą brodą i płonącymi oczami bardziej przypominał tego, którego nakazał pohańbić niźli człowieka. W kilku krokach podszedł do idola i splunął z pogardą. Następnie skinął na jednego ze swoich. Wziął z jego rąk wielki bojowy topór i wymownie spojrzał na otoczonego wianuszkiem duchownych biskupa Absalona. Zamachnął się potężnie a po chwili ostrze topora rozniosło w drzazgi jedno z obliczy Świętowita. Ciżba przyjęła ten akt jeszcze głośniejszym, jeszcze radośniejszym, jeszcze bardziej przerażającym okrzykiem. Miecze i włócznie uderzały rytmicznie w tarcze. Bach! Bach! Bach! I tylko towarzyszący Dunom i stojący nieco na uboczu Pomorzanie oraz Obodryci księcia Przybysława nie przyłączyli się do wilczego chóru lecz ukradkiem spoglądali niespokojnie w czerwcowe niebo. Wieża bramna właśnie się dopalała. Kłęby ciemnego, ciężkiego dymu powoli wzbijały się ku górze. Wśród ogólnego zgiełku nikt, nawet zbrojna straż, nie zwracał uwagi na kilkudziesięciu spętanych i okrwawionych obrońców Arkony. Ocaleli z rzezi jako nieliczni ze świątynnej drużyny, ale nie cieszyli się uratowanym żywotem. Zaciskając do bólu pięści pytali: Gdzieś jest wielki i dumny Świętowicie? Gdzie twa niebieska armia? Przed twoją mocą korzyły się liczne ludy, a teraz leżysz bezbronny w prochu i pyle. Czy to koniec Gospodzinie? Wielu płakało. Świętowit milczał.
|
Zachowane źródła pozwalają na takie właśnie przedstawienie końcowego epizodu wydarzeń roku 1168. Zdobycie przez koalicję duńsko-pomorsko-obodrycką (1) arkońskiej świątyni jest, zdaje się, najbardziej znanym wydarzeniem z dziejów Ranów. Nic w tym zresztą dziwnego. Wydarzenie to ma przecież wymiar symboliczny. Po tym czasie nic już nie było takie jak dawniej. Kulturowo-religijna odrębność Słowiańszczyzny Połabskiej została zlikwidowana, a nie pogodzeni z obcą dominacją autochtoni znad Piany, Trawny, Haweli od tej chwili nie mieli się do czego ani do kogo odwoływać. Bóg Sasów, Duńczyków i Polaków okazał się silniejszy. Lada moment na miejsce kapłanów Świętowita pojawić się mieli słudzy Jezu Krysta. W ślad za nimi przybyć obcy rycerze, mieszczanie i chłopi. Świat przyjmował nowy, nieznany i niepokojący kształt. A przecież spuścizna przodków miała wiele uroków...
Pierwsze materialne ślady słowiańskiej obecności na Rugii pochodzą z drugiej połowy VIII i początków IX wieku. Nie oznacza to, iż osadnictwo tej gałęzi ludności indoeuropejskiej nie przenikało na wyspę wcześniej, ale pewnie nie posiadało ustabilizowanego charakteru. Poprzednikami Słowian było germańskie plemię Rugiów. Mało znana zapiska z roku 731 sporządzona przez anglosaskiego mnicha Bedę zwanego Czcigodnym, mówi o planach biskupa Ekberta, który około roku 687 zamierzał wyruszyć z misją do kilku pogańskich ludów (2). Pomiędzy Fryzami a Duńczykami wymienia ów kronikarz Rugiów (Rugini). Kontekst w jakim pojawia się owa nazwa pozwala domniemywać, iż kryła w sobie germańską treść etniczną. Uwzględniając powyższe oraz nieodległe w czasie działania władców frankońskich mające na celu powstrzymanie parcia Słowian na ziemie im podległe, możemy uznać, że wyspa uległa slawizacji w ciągu VIII w., tzn. wtedy gdy słowiańskie masy pozbawione możliwości ekspansji na zachód, gęściej niźli do tego czasu poczęły osiedlać się na zdominowanych przez siebie obszarach. Od rugijskich Germanów nowi gospodarze przejęli z pewnością nazwę plemienną. Wywody zawarte w Kronice Wielkopolskiej jakoby "Ranowie lub Ranie nazywają się od tego, że w zderzeniu z wrogami zawsze mieli zwyczaj krzyczeć: rani! rani! to jest rań, rań" nie wydają się prawdopodobne. Czy w sferze ustrojowej, kulturowej i gospodarczej Słowianie wzorowali się na swych poprzednikach? Tego, z powodu braku wyraźnych wskazówek, nie podejmujemy się rozstrzygać (3).
W początkowym okresie swych dziejów Ranowie z pewnością nie wyróżniali się na tle innych ludów Połabszczyzny. Nie wspominają o nich bowiem ani król Alfred, ani tzw. Geograf Bawarski. W czasie uzależniania Połabia przez króla Henryka I (919-936) także o nich nie słychać. Dopiero zapiski powstałe w związku z powstaniem słowiańskim z roku 954 przynoszą pierwsze informacje na temat wyspiarzy i stawiają ich w świetle - z naszego punktu widzenia - bardzo niekorzystnym. Wsparli oni bowiem stronę niemiecką przeciw swym pobratymcom, przyczyniając się walnie do klęski powstańców nad Rzeknicą w październiku 955 roku (4). Od tej pory informacje o tym ludzie pojawiają się coraz częściej. Są to zwykle przekazy o charakterze polityczno-militarnym, gdyż na tę dziedzinę działalności ludzkiej średniowieczni annaliści zwracali szczególną uwagę, a i wydarzeń stanowiących mniej lub bardziej wdzięczny materiał do tego typu opowieści nie brakowało. Z zachowanych przekazów wyłania się obraz Ranów jako srogich i zdecydowanych wojowników. Chętnie włączających się w liczne konflikty, z których prócz sławy i politycznych zysków odnosili często korzyści materialne. Specyficzną cechą i jednocześnie silną stroną wyspiarzy było posiadanie potężnej floty. Jej umiejętne wykorzystanie dawało przewagę nad przeciwnikami i budziło niemałą zazdrość, tak wśród słowiańskich jak i germańskich sąsiadów. Ranowie aż po kres pełnej samodzielności prowadzili politykę do złudzenia przypominającą tę stanowiącą w epoce nowożytnej aksjomat dla każdego z kierujących nawą Wielkiej Brytanii. Ranowie, podobnie jak Brytyjczycy, zdawali się nie mieć na kontynencie stałych przyjaciół czy sojuszników. Ten, kto zbytnio wzrastał w potęgę stawał się automatycznie wrogiem. Widzimy ich więc stających ramię w ramię ze Słowianami lądu stałego, a niewiele później zwalczających tychże w koalicji z Sasami lub Duńczykami. Ostrza rańskich mieczy skróciły niejeden żywot pomorski, wielecki, duński.
Od ostatniej ćwierci XI stulecia znaczenie polityczne Ranów w południowej części basenu Morza Bałtyckiego wzrosło bardzo znacznie. Wprawdzie plemiona wieleckie i obodryckie utrzymały swą podmiotowość, ale nieustanne zmagania z najeźdźcami zza Łaby, walki wewnętrzne, kryzys ideowy i inne, nieznane nam dziś procesy doprowadziły do istotnego osłabienia siły tych ludów. Zdobycie i zburzenie świątyni w Radogoszczy w wyniku zaskakującej rejzy prowadzonej przez biskupa Burcharda (zima 1067/68) doprowadziło do sytuacji, w której jedynym w pełni niezależnym obszarem Słowiańszczyzny Połabskiej posiadającym nieskalaną przez obcych świątynię pozostawała Rana (5). Z czasem sława Świętowita rozeszła się szeroko. Bóstwo, które nie szczędziło swemu ludowi pomocy musiało być potężne. Okoliczne ludy (w tym i chrześcijańscy Duńczycy!) nie skąpiły podarków świątyni arkońskiej mając nadzieję na życzliwość gospodarza kąciny.
Obok czynnika ideologicznego, sprawnej siły zbrojnej, wyspiarskiego położenia i potężnej floty źródłem potęgi Ranów była również stosunkowo rozwinięta gospodarka. Historia uczy, że społeczności mocno związane z morzem często osiągały znaczenie niewspółmierne do swej liczebności. Pamiętamy przecież o Fenicjanach, Kartagińczykach, Fryzach, Wenecjanach. Mimo braku bogactw naturalnych, cennych upraw, wysokiego poziomu technologicznego wyrobów rzemieślniczych, Ranowie stali się regionalną potęgą m.in. dzięki handlowi. Zdaje się nawet, iż podążając za przykładem pomorskiego Wolina i Kołobrzegu, w tej dziedzinie osiągnęli prawdziwe mistrzostwo. W całej Słowiańszczyźnie Zachodniej przez wiele lat nie było równie utalentowanych i sprawnych jak oni kupców. Kolejnym ważnym czynnikiem wpływającym na zasobność wyspiarzy były ławice śledzi systematycznie pojawiające się u wybrzeży Rany. Brzmi to dziś nieco humorystycznie, lecz ryba ta w średniowieczu stanowiła bardzo ważną pozycję w menu szerokich rzesz ludności. Połowy własne oraz zezwolenia na zarzucanie sieci w falach Bałtyku wydawane Szwedom, Duńczykom, Prusom i Pomorzanom stanowiły znaczące źródło dochodów. Gdy dodamy do tego poświadczony w źródłach quasi system podatkowy obowiązujący mieszkańców samej wyspy i terenów podległych to nie powinna być zaskoczeniem informacja, że dzięki zdobyciu Arkony duński Waldemar wzbogacił się tak znacznie, że wzbudził tym zawiść swego "partnera" w interesach czyli saskiego Henryka Lwa. Ten ostatni w razie odmowy podziału łupów groził nawet wojną.
Trzeba zaznaczyć, iż upadek pogańskiej Rany prawdopodobnie wcale nie musiał nastąpić tak rychło. Wiele wskazuje na to, że główną przyczyną porażki były trudne do dokładniejszego określenia niesnaski wewnętrzne. Ich źródeł należałoby szukać w ustroju społeczeństwa rańskiego, w którym panowała zasada swoistej dwuwładzy. Objawiała się ona w podziale uprawnień kierowniczych pomiędzy księcia i kapłanów. Do czasu kiedy te dwa ośrodki nie były przymuszone do podejmowania decyzji z rodzaju wiekopomnych czy skrajnie dramatycznych ich współpraca była oczywistością dla każdego wyspiarza. Kapłani dokonywali wróżb, wskazywali przeciwników a książę wiódł zbrojne zastępy w odległe krainy by po powrocie wspólnie z kapłanami składać dzięki za powodzenie wyprawy. Wiele uległo zmianie, gdy tak słudzy Świętowita jak i książęta dostrzegli, iż "przemija postać tego świata". Powstanie na kontynencie władztw feudalnych, struktur kościelnych, zmiany w organizacji życia gospodarczego itd. wymuszało na rańskich decydentach konieczność wyboru drogi. Starą dalej iść było nie sposób. I tak, dla władzy politycznej nigdy nie stanowiło problemu dokonanie wolty w zakresie wartości. Jedynym warunkiem jej dokonania jest posiadanie odpowiedniego poparcia. Władza jako taka albo szlachetne (lub nie) zamierzenia, są w tym przypadku celem nadrzędnym. Środki jakimi jest on realizowany mają znaczenie drugoplanowe. Inaczej rzecz się ma z tymi, dla których głoszone wartości są podstawą i usprawiedliwieniem dla sprawowania określonych funkcji. I to takich funkcji, których nie posiedli z nadania żadnej ziemskiej władzy lecz wykonywanie ich zostało im powierzone przez moce nie z tego świata. Dla kapłanów starej wiary utrzymanie status quo było niezbędnym warunkiem istnienia. Wszelka zmiana w zakresie religii odbierała rację bytu tej grupie społecznej. W okresie poprzedzającym najazd duński rywalizacja pomiędzy religijnym i świeckim ośrodkiem władzy na wyspie musiała się zaognić. Zachowanie księcia Ciesława stojącego bezczynnie wraz ze znacznymi siłami w niedalekiej odległości od oblężonej kąciny Świętowita umacnia nas w tym przekonaniu. Cudzymi rękoma rański władca usuwał rywali do sprawowania duchowych i realnych rządów nad mieszkańcami ostrowa. Gardziec pokonał Arkonę bez wojny domowej.
|
Jednym z warunków narzuconych przez najeźdźców pokonanym Ranom było pobudowanie świątyń chrześcijańskiemu Bogu. Miało być ich 12 (6). Podobno wyspiarze spełnili to żądanie bez większych kontrowersji. Pierwotne świątynie miały zostać postawione z budulca doskonale znanego miejscowym rzemieślnikom. Z czasem poczęto używać materiału znacznie trwalszego. Jednym ze świadectw tych działań jest zachowany do dziś kościół w Altenkirchen. Posługi kapłańskie w nowo powstałych przybytkach pełnić mieli duchowni duńscy, a dla podkreślenia zwierzchności Skandynawów, ziemie rańskie bullą papieską zostały podporządkowane w roku 1169 biskupom z Roskilde.
Wyznawcy Świętowita, Porenuta, Porewita oraz innych pomniejszych bóstw (7), jeśli chcieli nadal je czcić, mogli to robić jedynie w ukryciu. Wsparcie elit politycznych i wojskowych w tym zakresie utracili bowiem dość szybko (8).
Co ciekawe, po upadku Arkony, Ranowie nie przestali liczyć się jako podmiot polityczny w basenie Bałtyku (9). Wprawdzie w roli protektorów wyspiarzy występowali Duńczycy, ale ster polityki wewnętrznej pozostawał nadal w rękach władców rańskich. Dodać także należy, iż w poczynaniach mieszkańców ostrowa na arenie międzynarodowej znać było sporą samodzielność. Widzimy wojska słowiańskie u boku Duńczyków podczas walk prowadzonych na ziemiach dzisiejszej Finlandii (1191 r.), na wyprawach do Estonii (1197 i 1219), lecz napotykamy je także walczące wbrew woli suwerenów (np. interwencja w Danii - 1259). Pomniejszych zatargów prowadzonych bez zgody zwierzchników z sąsiednimi państwami zliczyć nie sposób.
Trzeba przyznać, że Ranowie nie pozostawali w tyle za innymi znanymi z historii ludami wyspiarskimi i wykazywali wielką przedsiębiorczość na wielu płaszczyznach. Zdaje się, że aktywność ta uwarunkowana została doświadczeniem i tradycją. Wiemy przecież, że podczas wypraw morskich - gospodarczych jak i wojennych - dla zachowania bezpieczeństwa niezbędnymi są: dyscyplina, działania na rzecz wspólnoty, poddanie się rozkazom i wyraźne przywództwo. Przez stulecia elementy te musiały stać się integralnym składnikiem charakteru Ranów. Pośrednim potwierdzeniem tego, iż fundamentem sprawności w poczynaniach mieszkańców Rany było solidne kierownictwo jest wzmianka Adama Bremeńskiego o sile władzy księcia tej wyspy. Nie bez znaczenia jest także fakt, że na monetach z końca XII w. książę rański określany jest jako król (rex) co świadczy o pozycji i możliwościach władcy. "Uzbrojeni" w takie atrybuty, posiadali znaczącą przewagę nad swymi słowiańskimi - i nie tylko - sąsiadami.
Taki model sprawowania władzy utrzymał się przynajmniej do połowy XIII stulecia. Gdy po rządach Ciesława, Jaromira I, Bornuty, Wisława I nastały czasy Jaromira II rozpoczęły się znaczące zmiany. Wyraźnie zjawisko to zaznaczyło się podczas rządów Wisława II (1260-1303). Następca tego ostatniego czyli Wisław III już raczej panował niż rządził. Po jego śmierci przez trzy długie lata trwała walka o spadek po nim. Z rywalizacji wyszli zwycięsko książęta zachodniopomorscy, których następcami ponad trzysta lat później na mocy pokoju westfalskiego zostali Szwedzi. Od roku 1815 Rana wchodzi w skład państwa pruskiego.
Wspomniano powyżej, że od drugiej połowy XIII stulecia na interesujących nas terenach poczęły następować istotne zmiany ustrojowe. Zwykle przewartościowania w tym obszarze są skutkiem przemian gospodarczych. I tak było w państwie rańskim. Wydarzenia roku 1168 wpłynęły na życie Ranów z pewnością dość znacznie. Twierdzenie to odnieść trzeba jednak raczej do sfery kulturowo-religijnej i politycznej. W zakresie gospodarczym nie miały one większego znaczenia. Wciąż podstawę ekonomiki wyspy stanowiły połowy morskie, handel i wyprawy zbrojne. Dopiero po upływie kilkudziesięciu lat księstwo rańskie włączyło się w nurt przemian obejmujących dawną Słowiańszczyznę Połabską.
W 1234 roku książę Wisław I nadał prawa miejskie istniejącej od ćwierćwiecza osadzie na wysepce Streli (Stralsund). W ten oto sposób zachodnie formy prawno-ustrojowe "zapuściły korzenie" w świecie słowiańskiego obyczaju. Kolejne lokacje: Damgarten (1258), Tribsees (1267), Barth (1255), Grimmen (między 1283 a 1325), Loitz (1299) oraz Garz i Bergen na Ranie (początek XIV w.) walnie przyczyniły się do zdobycia przewagi przez nowe metody gospodarowania nad tradycyjnymi, charakterystycznymi dla czasów pogańskich. Cegła, młyn wodny, srebrny pieniądz i pług stanęły do walki z drewnem, żarnem, płóciennymi chustami i radłem. W tej rywalizacji cudzoziemców ochoczo wspierali władcy. Tak np. Wisław II w roku 1269 rozkazał zburzyć konkurencyjny wobec Stralsundu nieodległy słowiański Szarygród (10). Skutkiem tego po roku 1300 ciężar życia gospodarczego przesunął się wyraźnie z wyspy do kontynentalnej części księstwa.
W ślad za kupcami i rzemieślnikami podążali rycerze i chłopi. W zamian za swe usługi i czynsz otrzymywali od władców ziemie i poszanowanie odrębności prawnych. Przybysze owi osiadali początkowo głównie w rejonach księstwa zlokalizowanych na lądzie stałym. Choć pierwsza informacja o wsiach prawa niemieckiego pochodzi z końca XII stulecia, a najstarsza wzmianka o niemieckim właścicielu dotyczy roku 1193 (rycerz Rolf/Rolof) to na wyspie obcy pojawiają się liczniej dopiero w trzecim dziesięcioleciu XIII w. (pierwszy znany ze źródeł rycerz niemiecki w otoczeniu władcy rańskiego to Hugold - 1230/31). Rozwój wydarzeń przypominał dość mocno scenariusz znany raczej z Pomorza Zachodniego niż Meklemburgii i Wagrii. A to dlatego, że w przeciwieństwie do tych dwóch ostatnich krain ludność miejscowa nie uległa de facto pełnemu podbojowi i zachowała rodzimą dynastię. Śmiało możemy przez to stwierdzić, że imigracja ludności germańskiej do księstwa Rany nie przybrała takich rozmiarów jak w dziedzinach Gryfitów. Jak zatem w tym kontekście interpretować wiadomość, iż Gulitzin ostatnia Słowianka władająca językiem rańskim zmarła w roku 1404? (11).
Zacznijmy jednak od początku.
Przed przystąpieniem do próby odpowiedzi na pytanie o los słowiańskich mieszkańców wyspy po duńskim zwycięstwie z roku 1168, warto zwrócić uwagę na kilka uwarunkowań, ponieważ są one dość istotne dla zrozumienia rozwoju wydarzeń. Pamiętać zatem należy, że pod pojęciem Księstwa Rugii rozumiemy nie tylko jego rdzeń czyli wyspę posiadającą obszar ponad 900 km2, ale także niewiele od niej większą przyległą część lądu stałego. Druga rzecz to fakt, iż o ile lądowa część księstwa nie wyróżniała się różnorodnością pod względem geomorfologicznym o tyle sama wyspa taką specyfikę posiadała. Doskonale znaną jest zależność pomiędzy ukształtowaniem terenu i uwarunkowaniami hydrologicznymi a rozlokowaniem siedzib ludzkich. Cecha ta ma również znaczenie dla natężenia kontaktów międzyludzkich między poszczególnymi skupiskami osadniczymi. Na Ranie warunki terenowe sprzyjały powstaniu kilku takich ognisk. Wyraźny podział w tym zakresie rysuje się bowiem pomiędzy południową, stosunkowo przystępną, częścią ostrowa a jego północnymi (i w pewnym stopniu południowo-wschodnimi) rejonami. Nie można zapomnieć również o jeszcze trudniej dostępnych wysepkach znajdujących się w pobliżu Rany. W związku z powyższym dawnymi czasy dawało się wyróżnić następujące skupiska osadnicze: wokół Góry (Bergen), wokół Gardźca (Garz), wokół Gingst, na półwyspach Jasmund, Wittow, Zudar i Mönchgut. Tereny wokół Rabyn (Rambin) i wyspa Hidensee zostały zasiedlone gęściej dopiero w XII w. Warto o tym pamiętać.
Charakterystyczne dla wszelkich dywagacji na temat historii etnicznej jest to, że niezwykle trudno określić kiedy dany etnos przestał utożsamiać się ze swymi przodkami lub inaczej, kiedy zakończyła się asymilacja ludności pierwotnej. Czy wskaźnikiem do oceny ma być moment utraty odrębności językowej? Czy też może czas, w którym porzucono odrębności kulturowe? A może zanik odrębności prawnych? Wydaje się, że przyjęcie któregoś z wymienionych kryteriów za zasadę nie podlegającą dyskusji byłoby zawodne. Z jakiego powodu? W naszym przekonaniu doświadczenie uczy pokory przy rozstrzyganiu tego rodzaju kwestii. Jaką bowiem przyjąć cezurę dla zaniku ludności celtyckiej w Walii? Ludność ta w ogromnej większości posługuje się na co dzień językiem angielskim, a mimo to wciąż posiada niezwykle silną świadomość odrębności od germańskich sąsiadów. Stwierdzeniem w pełni nieprawdziwym jest również określenie mołdawskich Gagauzów jako Słowian lub Rumunów. Wprawdzie kulturą materialną i religią nie różnią się od otoczenia, lecz wciąż pozostają turkojęzycznymi. Co powiedzieć o resztkach Gotów w Italii, którzy zapewne posługiwali się językiem romańskim, ale jeszcze w XII w. rządzili się tzw. prawem gockim? (14). Jak widać, życie czasem jest bogatsze od naszych wyobrażeń. Dlatego dla ułatwienia zadania oraz uniknięcia oparcia się o pozorne dogmaty należy założyć, że podczas opisu procesu zaniku ludności słowiańskiej na Ranie najlepiej używać... zdrowego rozsądku.
Gdybyśmy chcieli doszukać się jakiejś prawidłowości dziejowej to z pewnością za taką można by uznać odchodzenie od obyczaju przodków w pierwszej kolejności przez najwyższe warstwy społeczne. Prawidłowość ta miała zastosowanie pod każdą szerokością geograficzną, a zatem i na Połabiu. Z zachowanych źródeł wyłania się obraz stopniowego niemczenia otoczenia władców rańskich oraz ich samych (15). Wiemy, że Jaromir I (1170-1217) otaczał się właściwie samymi rodakami. Podobnie czynił jego następca czyli Bornuta (najbliższymi współpracownikami byli m.in.: Witomir, Stanek, Popiel, Cieszymir). Kolejny książę Wisław I (1218-1249) w początkowym okresie sprawowania władzy podążał śladami swych poprzedników. W jego otoczeniu widzimy bowiem Dobiesława, Unimysła, Bornutę, Dobrosława, Striżebora i Tęgomira. Po upływie kilku lat w związku z reorganizacją dworu ilość słowiańskich dostojników w najbliższym otoczeniu księcia zmalała. Nie oznacza to jednak, że ich miejsca całkowicie zajęli obcy. Znajdujemy przecież Tomasza Sulistrzyca pełniącego ważną funkcję stolnika oraz Radosława - krajczego. Kolejny władca Jaromir II (1249-1260) pamiętał chyba o swych korzeniach, gdyż obok niesłowiańskich dostojników występowali tuziemcy: Stoisław, Dobrosław, Gościsław oraz słowiańscy księża: Marcin i Radosław (16). Także w towarzystwie Wisława II (1260-1303) pojawiali się możni słowiańscy. Jaczo, Przybor, Cieszek, Bornuta, Jarosław i Mikołaj niejednokrotnie występowali jako świadkowie przy podejmowaniu przez księcia czynności prawnych. Możny Dobromir był nawet wójtem rugijskim. Choć w drugiej połowie XIII stulecia dwór rański zdominowany został przez element napływowy to dopiero w czasach Wisława III (1303-1325) niemieccy dworzanie zdobyli przewagę absolutną. Symboliczną wymowę posiada zdarzenie z roku 1304 kiedy to ostatni już rodzimy władca wprowadził w miejsce łaciny język niemiecki jako obowiązujący w kancelarii księstwa (17).
Nie ulega wątpliwości, że ostatni książę rański czuł się Niemcem (18). Wychowany w krainach niemieckich, piszący po niemiecku dość zgrabne poezje, aktywnie uczestniczący w życiu Cesarstwa, obcujący na co dzień z bogatym mieszczaństwem całą swą duszą, całym swym umysłem utożsamiał się z Niemcami. Czy to samo możemy powiedzieć o jego poprzednikach? Panujący, aż po czasy Wisława I raczej pamiętali o tradycji i pewnie nie zatracili znajomości języka swych ojców. Nawet Wisław II, co do którego nie mamy pewności czy poza mową niemiecką używał jakiejś innej, na krótko przed śmiercią w swym testamencie wykazał się troską o swych słowiańskich poddanych. Zaznaczył mianowicie aby słowiańscy mieszkańcy wsi Michaelstorp i Bretwisch (Pikut, Senchepil, Thesemaro i Slawetke) w okolicach miasta Triebsees, po jego śmierci mieli taką samą swobodę jak w okresie jego rządów (19). Takie postępowanie nie musiało być wynikiem jakichkolwiek etnicznych sentymentów, nie mniej takiej ewentualności wykluczyć się nie da. W każdym razie zarówno książęta jak i ich dwory gdzieś w połowie XIII stulecia utraciły łączność z przeważająca częścią poddanych trwających przy obyczajach słowiańskich.
Poza postawą książąt faworyzujących przybyszów spoza księstwa (głównie Niemców) (20), przyczyną utraty pozycji przez rodzimych możnych były także przemiany ustrojowe. Podobnie jak na Pomorzu Zachodnim sięgnięto po wzory zachodnie. Przykładem dla Rany stała się Dania. Miejsce kasztelani zajęły wójtostwa obsadzane - jakżeby inaczej - przez cudzoziemców. Dzięki takim posunięciom książęta nie tylko usprawniali proces zarządzania posiadłościami, ale również pozbywali się silnej opozycji. Miast starych rycerskich rodów pamiętających o swych prawach i przeszłości, obsadzali urzędy ludźmi zawdzięczającymi prawie wszystko panującemu i zawisłymi od jego woli. Być może częściowo śladem oporu przeciwko takim działaniom książąt jest informacja z roku 1316 o buncie przeciw Wisławowi III, w którym uczestniczyli możni Przybor z Wilmenic i Stoisław z Podboru (21).
Tak smutny obraz nie powinien zaciemniać faktu, że nawet wtedy gdy dom książąt Rany rozbrzmiewał już tylko mową niemiecką to wiele majątków ziemskich wciąż pozostawało w rękach rodzimej szlachty. Źródła średniowieczne zachowały dla nas sporo informacji dowodnie świadczących na rzecz tezy o przetrwaniu słowiańskich herbowych dłużej niż się powszechnie uważa (22). Jako świadkowie w dokumentach z drugiej połowy XIII w. pojawiają się: Chocian, Nikolaus syn Jerosława de Kalant, Unisław, Guslavus Oblitz, Bispravus, Sleomarus, Domaslaus, Geomarus, Guslavus de Barth, Mateus Moltike, Johanus Cule, Paulus syn Bartusza, Thezemarus, Nazemarus, Bartold Soneke, Heinrich Unka (?), Volradus Dargatz, Raven zwany Boe, Hinricus Dars, Nicolaus i Tetze de Putbuske, Jareko de Ghudzekow, Pritbor de Lanka, Pritbur de Vilmnitz, Boranta de Vilmnytz. Nie zabrakło w tym gronie białogłowy. Była nią Cezyslava (Cieszka), pani na Gustekow.
Odmiennie niż w przeważającej części posiadłości meklemburskich oraz brandenburskich szlachta słowiańska księstwa Rany nie uległa asymilacji w ciągu XIV w. Napotykamy jej ślady np. w dokumentach miejskich. I tak, w księdze zastawów nieruchomości dla Stralsundu pojawia się pod rokiem 1332 Darghemer de Jasmunt, a w osiem lat później Dubslavus Smantevitz. Rok 1377 przynosi nam informacje o Janie i Sulisławie Nacewicach, a 15 lat później występuje reprezentant tej samej rodzin o imieniu Przybysław. Jeszcze w następnym stuleciu napotkamy przedstawicieli słowiańskich rodzin rycerskich. Właścicielem wsi Smątewice w roku 1401 był Dubbeslaf Smantewitze. Księga miejska Garz zachowała dla nas informacje o przedstawicielach szlachty dokonujących czynności prawnych w tym ośrodku. Niektóre nazwiska wskazują na słowiańskie pochodzenie ich posiadaczy. Sulleslavus Sunnevytze (1403), Dubbermar, Sulleslaw i Prybe von Schele, Gamba (1451), Sum vel Tzum , Stoislaus de Kaland (1496) (23). Trudno wyrokować czy w drugiej połowie XV stulecia ktokolwiek ze szlachty rańskiej noszącej swojsko brzmiące miana był w jakiś praktyczny sposób związany z tradycją słowiańskich przodków? Biorąc pod uwagę charakter wyspiarzy oraz doświadczenie historyczne wykluczyć tego nie można.
Warunki życia tej grupy społecznej na wyspie musiały ówcześnie być w pewnym zakresie korzystniejsze od tych, które panowały w innych regionach Połabia skoro zdarzały się przypadki imigracji słowiańskich rodzin szlacheckich na Ranę. Jednym z przykładów jest los rodu de Usedom, którego protoplaści, Mileszko i Węcek wybrali w XIV w. ostrów na nowe miejsce zamieszkania. Z drugiej strony dla niektórych rodów rycerskich odchodzenie od tradycji, rozwój systemu lennego i panoszenie się cudzoziemców stawało się tak nieznośnym, że w akcie desperacji wybierały emigrację (np. rodziny Sycewiców i Poturgów).
|
W miastach księstwa rańskiego żywioł słowiański reprezentowany był od samego początku wcale licznie. Jest to nawet zrozumiałe, gdyż ośrodki miejskie były magnesem dla wielu ambitnych i obrotnych tuziemców, a i niewielkie gminy obcokrajowców w pierwszym okresie skazane były z natury rzeczy na kooperację z ludnością miejscową. Potencjał demograficzny wczesnych miast w tym rejonie Europy nie był bowiem porażający. Badacz niemiecki P. Baack podjął trud zanalizowania dostępnych danych odnoszących się Stralsundu (24). W wyniku jego działań okazało się, iż około roku 1284 prawo miejskie posiadało 228 mieszkańców. Dodając do tej liczby członków rodzin uzyskujemy dla tegoż ośrodka ok. 1000-1200 obywateli. Równie ciekawym wnioskiem jest stwierdzenie, że 3,7% posiadaczy prawa miejskiego pochodziło z terenów obecnej Holandii, 4,1% z Nadrenii, 1,9% z Turyngii, 15,7% z Meklemburgii, 14,2% z Westfalii, 6,7% z Holsztynu, 3,4% z Brandenburgii, 5,3% z Pomorza. 4,1% z Prus, Estonii i Rusi, 5,7% ze Szwecji, Danii i Norwegii a 25,7% z terenów Księstwa Rugii. Zapewne część z nich była pochodzenia słowiańskiego. Rzecz oczywista, iż kolejną sporą i nieujętą w zestawieniu grupę stanowili nie posiadający obywatelstwa Słowianie. Społeczność ta mogła dochodzić jeśli nie do kilkudziesięciu to przynajmniej do kilkunastu procent ogółu ludności (służba, drobni handlarze, robotnicy, mieszkańcy podmiejskiego wiku). Wraz z upływem czasu udział ludności słowiańskiej w zaludnieniu miast malał. Miały na to wpływ nie tylko procesy asymilacyjne, ale także pojawiające się od schyłku średniowiecza obostrzenia dotyczące przyjmowania do prawa miejskiego i cechów osób nie mogących wykazać się "odpowiednim pochodzeniem". Mówiąc krótko w rozumieniu mieszczan z miast wendyjskich - jak nazywano ośrodki powstałe na południowo-zachodnim wybrzeżu Bałtyku - godnym takiego zaszczytu był tylko człowiek "języka niemieckiego". Przykładem niech tu będzie wydany w Anklam statut cechu kramarzy z roku 1330, w którym umieszczono zapis mówiący, że "Duńczycy, Słowianie, Szkoci - jak to jest w zwyczaju w Lubece i innych miastach morskich - nie mogą być uważani za godnych tego stowarzyszenia" (25). Mimo takich restrykcji Słowianie brali czynny udział w życiu miejskim.
Księga przyjęć do prawa miejskiego ze Stralsundu (lata 1308-1348) wśród prawie czterech tysięcy osób wymienia m.in.: Boleke, Petrusa Bratze, Dubbersa, Jacobusa Glupa, Ninegnewa Grambitze, Iwanusa, Radesa, Kopeke Radusa, Razlava de Ruya, Hermannusa Slaweke, Tesmera Sten, Slaweke, Stolte Janeke, Tesdargha, Hinceke Trebeske, Clausa, Hermannusa, Marquarda, Johannesa, Lemeke, Martina, Radeke i Vicke Went. Prócz tego wspomina ludzi o nazwiskach: Berse, Buk, Crul, Doberitze, Grip, Pantemole, Renseke, Robolle, Sancebur, Stristram, Kure, Kot (26). We wspomnianej już księdze zastawów miejskich odnajdujemy kolejne nazwiska słowiańskie: Sulislaus, Johannes dictus Went, Nicolaus Slavus, Johannes Sump, Conradus Went, Radekinus Went, Titlevus Went.
Jak zauważył już w latach 50-tych ubiegłego wieku K. Ślaski dane bliższe rzeczywistości uzyskamy dzięki analizie wykazów osób skazanych przez sądy miejskie (27). Nikt chyba bowiem nie zaprzeczy, że wykroczenia popełniają przedstawiciele wszystkich narodowości. W okresie 1278-1310 sądy w Stralsundzie ukarały 489 osób. Z tego 35 skazanych to niewątpliwi Słowianie, a kolejnych 8 najprawdopodobniej (bez uwzględnienia samych imion, nazwisk pochodzących od zawodu i miejscowości słowiańskich). Jako Niemców wypada uznać 341 osób. Z powyższego wynika, że w owym czasie 10-15% zaludnienia bałtyckiego emporium stanowiła ludność rodzima. Niektórzy spośród słowiańskich mieszczan wpisywali się w tętniące dynamiką życie miast. Taki np. Mikołaj Słowianin w roku 1318 zastawił swój dom. Być może zdobyty kapitał pozwolił mu na dokonanie intratnej transakcji.
Mniejsze miasta w poważniejszym stopniu zaludnione były przez Słowian. Np. w Garz stanowili ok. 20% mieszkańców; a może nawet nieco więcej. Nie należeli przy tym jedynie do najniższych warstw społeczności, ale posiadali również prawo obywatelstwa. Księga miejska (28), wspomina m.in. o mieszczanach: Dareslaf Barnekow (1434), Jesse Dubran (1381), Radeke Gyle (1437), Merten Stannyke (1453), Clawes Subeke (1401), Yesse Drake (1400), Johann Copac (1383), Radeke Grol (1426). Inne źródła zachowały same nazwiska osób najpewniej także pochodzenia słowiańskiego: Botteke (1389), Boie (1380), Brede (1377), Dalik (1400), Damp (1389), Lastke (1433), Meseke (1416), Mylaken (1397), Pentze (1416), Plone (1433), Pocke (1426), Radeke (1432), Raleke (1381), Retse (1423), Scharke (1416), Subeke (1403), Techelin (1403), Tzum (1422), Ventzeke (1437), Voje (1444), Vosse (1390), Went (1411), Wilicken (1388), Witt (1400), Wural (1380). Z kolei wśród mieszkańców Barth (29), w tym samym mniej więcej okresie odnajdujemy Słowian o nazwiskach: Balulle, Blise, Gameratte, Ghermatze, Grust, Janeke, Kalibe, Klempe, Kneze, Milges, Mylike, Moltke, Ponad, Praweranke, Rades, Rasslaf, Slavus, Streye, Tesekinus, Tesmer, Wend.
Druga połowa XV w. i wczesne dekady następnego stulecia to czas olbrzymich zmian w zakresie stosunków społeczno-gospodarczych w naszej części Europy. Odkrycie Nowego Świata, innowacje w zakresie wojskowości (zwiększenie roli wojsk zaciężnych a przez to pozbawienie zajęcia młodych szlachciców), spadek znaczenia dla handlu akwenów "wewnątrz-europejskich" (w tym Bałtyku) i wzrost zapotrzebowania rynków zachodnich na zboże i surowce z krain nadłabskich i nadwiślańskich odcisnęły swe piętno na losie ludności wiejskiej w postaci wzmożonego ucisku feudalnego. Reakcją na szlacheckie "przykręcenie śruby" były między innymi ucieczki wieśniaków do miast. W procesie tym uczestniczyli również chłopi słowiańscy. Pamiątkami po owym ruchu są ślady ich obecności w miastach Rany i terenów przyległych. W Garz odnajdujemy: Chima Czubyk (1586), Slaweke Pagela (1561). Ponadto niejakiego Bylika (1530), Boyghe (1459), Bone (1458), Bule (1498), Labbana (1461), Pewesa (1565), Prenna (1561), Stanicka (1561), Venzmera (1562), Venta (1521), Wrese (1498). Natomiast w Bergen: Mathiasa Czilika (1509) oraz Bisicka, Bregassa, Bohlena, Boresa, Bugislaffa, Labana, Lasa, Lüdeke, Mallana, Maße, Meuschelke, Miltzana, Miltecha, Pantelmole, Pußeske, Quaasa, Raddatza, Radvana, Ralyka, Sekuthe, Silmera, Stanika, Techemera, Tegela, Tetze, Utesse, Voltzke, Vrese, Wartislaffa, Witzlausa, Zambora, Ziernicka, Zuma. W Barth żyli: Carlik (1479), Doltzke (1469), Fantzs (1474), Glup (1465), Koltzke (1468), Prybe (1492), Radusse (1499), Roddewan (1466), Teske (1478), Tzarneke (1471), Tzilgmer (1465), Tzum (1503), Uteska (1480), Jesse (1455), Ywen (1500) (30).
Zdrowy rozsądek podpowiada, że prócz wyżej wymienionych w miastach na omawianym obszarze pojawiało się wielu innych, nieujętych w źródłach Słowian. Podobnie, szacunek dla nauk społecznych wymaga aby zaznaczyć, że z pewnością nie wszyscy z wymienionych posługiwali się na co dzień językiem słowiańskim i poczuwali się do wspólnoty ze swymi przodkami. Nie zmienia to jednak przeświadczenia, iż jeszcze w XVI w. w Stralundzie, Barth, Garz, Triebsees, Grimmen, Bergen, Damgarten, Loitz mogli żyć potomkowie Ranów i Wieletów. W tymże przekonaniu utwierdza nas informacja mówiąca o tym, że w Stralsundzie aż po czasy naszych ostatnich Jagiellonów, a w Barth aż po wiek XVII funkcjonowali słowiańscy rzeźnicy (31). Mało tego! Niewielka mniejszość rodzima mogła przetrwać w środowisku miejskim i przez następne stulecie. Księga miejska Bergen (32), obejmująca lata 1613-1815 zawiera nieco nazwisk o brzmieniu słowiańskim: Balicke, Bars, Bartel, Batike, Bliesath, Botteke, Darschlaff, Dase, Divock, Dobess, Drewes, Ghambe, Garnatz, Gove, Gerke, Gardess, Cholste, Howern, Jancke, Jesse, Jercke, Kolnick, Kopass, Koes, Krofatz, Lebban, Mancke, Maeß, Moiselke, Meve, Miltzan, Mierag, Pagel, Pank, Pommereske, Pußeske, Pudbriese, Putzahn, Rauen, Rekelse,Reibe, Schlaveke, Zekute, Zilmer, Staneke, Starck, Tebel, Teßmer, Tezlaff, Timmeske, Utesche, Ustym, Valick, Vyreke, Wytzebulle, Voeß, Woye, Vent, Wyer, Wyse, Witteke, Woytike, Vulian, Zabel, Zerncke, Zorn. Ile spośród tych osób posługiwało się, choćby sporadycznie, mową słowiańską? Pozostanie to raczej tajemnicą (33).
Ten, kto chciałby zaprzeczyć stwierdzeniu, iż procesy asymilacyjne w ośrodkach miejskich są znacznie bardziej intensywne niż te na obszarach wiejskich nie miałby wielkich szans w zakładach bukmacherskich. Wszelkie doświadczenie wskazuje, że ludność wieśniacza jest znacznie bardziej przywiązana do tradycji niż mieszkańcy miast. Moda, potrzeba chwili, presja środowiska mają znakomity wpływ na postawy poszczególnych jednostek. Tam, gdzie sąsiedzi pielęgnują identyczne zwyczaje życie nie podlega rewolucyjnym zmianom. Podobne zjawiska występowały na terenach przez nas opisywanych.
Trzeba wyraźnie podkreślić, że na intensywność procesów germanizacyjnych miały wpływ przede wszystkim: gotowość władców poszczególnych terytoriów do przyjmowania innowacji, dynamika implementacji systemu lennego, siła środowisk miejskich, poziom absorpcji wzorców organizacyjnych w sferze gospodarki wiejskiej, ilość obcych przybyszów osiadający na obszarze określonych ziem słowiańskich. W przypadku terytoriów księstwa rańskiego, a samej Rany szczególnie, żaden z wymienionych elementów nie przybrał takich rozmiarów jak na terytoriach władztw sąsiednich. Pewnym wskaźnikiem dla zobrazowania oddziaływań czynników obcych jest stosunek procentowy nazewnictwa germańskiego do nazewnictwa słowiańskiego w dziedzinach rańskich i sąsiednich (34). O ile w rejonie Greifswaldu relacje pomiędzy rodzimymi a niemieckimi nazwami miejscowości kształtują się w stosunku 11,88% do 88,12%, w rejonie Grimmen 36,58% do 63,42%, w okolicach Franzburga 32,51 do 67,49%, o tyle na Ranie proporcje te wynoszą 79,21 do 20,79%. Czy rzeczywiście jednak tego rodzaju zestawienia można uznać za oddające średniowieczny stan faktyczny w sferze stosunków etnicznych? Spróbujmy przyjrzeć się Ranie nieco dokładniej.
W roku 1339 nieopodal Bergen władza sądownicza stanęła przed nie byle jakim zadaniem. Otóż, graniczny spór jaki powstał pomiędzy dwoma wsiami mimo wielu starań wciąż daleki był od rozwiązania. W akcie desperacji postanowiono odwołać się do pamięci 16 starych wieśniaków, którzy mogli dopomóc w rozwiązaniu problemu. Od werdyktu bardziej interesującym jest dla nas to, iż wspomniani chłopi zostali uwiecznieni w dokumencie pod wyraźnie zniemczonymi imionami. Martinus de Konicz, Nicolas de Rencicz, Hinricus de Nisch, Alverius de Kozel, Michael de Tvergelstorp i większość pozostałych na pierwszy rzut oka sprawia rzeczywiście wrażenie Niemców albo raczej nie wygląda na Słowian. Był wprawdzie wśród nich niejaki Chotemarus (Chocimir?) ale nie zmienia to faktu, że niektórzy badacze podają tę historię za dowód na germanizację ludności wiejskiej Rany już w początkach XIV w. (35). Co zatem możemy przeciwstawić takiej tezie?
Wiadomym jest powszechnie, że w społeczeństwach poddanych chrystianizacji, po niewielu stosunkowo latach, część ludności przyjmowała - w skrajnych przypadkach otrzymywała niejako z urzędu - na chrzcie dla swych dzieci - imiona patronów chrześcijańskich, a także jednoznacznie kojarzące się z kulturą ludów od dawna pozostających w orbicie wpływów Rzymu lub Konstantynopola. Dla przykładu w naszych dziejach już w XI stuleciu spotykamy Ottonów, Hermanów, Piotrów, którzy językiem, kulturą i obyczajami nie różnili się w niczym od Przybywojów, Bolesławów czy Dierżków. Moda ta, bo chyba tak należy nazwać to zjawisko, objęła z czasem warstwy niższe. Aby nie szukać tak daleko przypomnijmy tylko, że na Połabiu już w XIII w. rodzima ludność nie gardziła cudzoziemskimi imionami. Marcin, Piotr, Jan, Mikołaj, Henryk, Gerd i Markward - to wbrew pozorom Słowianie żyjący w meklemburskich i pomorskich miastach oraz ich okolicach. Stąd też błędem jest uznawanie en bloc właścicieli obcych nazw osobowych za reprezentantów żywiołów niesłowiańskich. Druga sprawa to wymowa źródeł dotyczących wczesnego etapu przemian gospodarczych w księstwie rańskim tak żywo przecież powiązanych z przemianami etnicznymi. Osobliwością w skali całego północnego Połabia było zjawisko rańskiej kolonizacji wewnętrznej. Co prawda z takich rozwiązań nie rezygnowano w Meklemburgii i na Pomorzu Zaodrzańskim ale była to zupełnie inna skala. Reorganizacja gospodarza wsi dokonywana dowodnie przy wybitnym udziale ludności rodzimej rozpoczęła się zdaniem uczonych w ostatniej ćwierci XIII w. Świadczyć ma za tym m.in. spora produktywność nazw patronimicznych. Wiele nowych osad pojawiających się w źródłach z tamtego okresu nosiło nazwy pochodne od imion swych założycieli (np. Banitze od Banek - 1294, Denkevitze od Danek - 1297, Ghurvitze od Gor - 1294, Jarkevitze od Jarek - 1294, Malkevitze od Malek - 1294, Nedesitze od Niedasz - 1294, Teskevitze od Teszek/Cieszek - 1294). Jeszcze w roku 1300 lokowano Sieroszewice i Dumszewice (36). Zapytajmy zatem retorycznie: gdyby żywioł słowiański dogorywał to kto miałby zakładać owe wsie? Ostatecznie można przyjąć, że tereny wokół głównego miasta wyspy pozostawały we władaniu chłopstwa niemieckiego i wymienieni w związku ze zdarzeniami roku 1339 włościanie byli Germanami (37). Od tego stwierdzenia do przyjęcia wniosku o rychłej germanizacji ziemi i ludności całej Rany droga jednak bardzo daleka.
|
Przy przebudowywaniu stosunków ekonomicznych według zasad prawa niemieckiego wprowadzano nie tylko zmiany w zakresie prawa, techniki, organizacji życia publicznego ale również w sferze podatkowej. Podstawą wymiaru powinności w przypadku zreorganizowanych i zwykle zasiedlonych przez cudzoziemskich osadników wsi był pług. We wsiach pozostających w środowisku prawa rodzimego taką miarą było radło (uncus). Chociaż nie da się wykluczyć, iż w osadach posiadających ludność etnicznie niemiecką lub mieszaną przez jakiś czas podstawą wymiaru było radło to jednak były to zupełnie wyjątkowe przypadki. Spostrzeżenie to jest o tyle istotne, że gdy w roku 1314 sporządzono na Ranie rejestr podatkowy, w którym wymieniono 217 osad to 216 spośród nich dzieliło się jeszcze na radła! Co więcej, aż po schyłek XIV wieku w wielu wsiach wciąż obowiązywał ten system.
Spora liczba miejscowości charakteryzowała się tym, że obok Słowian żyli Niemcy (38). Taka sytuacja może zadziwiać. Gdy jednak uzmysłowimy sobie, że struktura społeczna mieszkańców wsi była znacznie bardziej złożona niż sobie to dziś wyobrażamy, zdziwienie przerodzi się w zrozumienie. Wiadomo bowiem, iż obok typowych gospodarzy posiadających spory areał ziemi żyli wraz z nimi posiadacze niewielkich kawałków gruntu. Te dwie grupy utrzymywały się głównie z uprawy roli. Zagrodnicy, właściciele sadów, rybacy, młynarze, rzemieślnicy, komornicy i czeladź środki na utrzymanie zdobywali w inny sposób. Zdarzało się zatem, iż zdecydowaną większość ziemi oraz wytwórczość i usługi trzymali w swych rękach Germanie a połowy ryb, najmowanie się do prac polowych czy uprawa poletek z warzywami było domeną ludności rodzimej. Z drugiej strony posiadamy informacje, że słowiańscy chłopi na Ranie bywali całkiem zamożni. Niektórzy z nich brali za żony córki szlachty, a nawet kupowali od władców całe osady (np. Sulimir i Domamir zakupili od Wisława II wieś na półwyspie Jasmund). Zasadniczo przyjąć jednak powinniśmy, że interesujących nas terenach ok. połowy XIV w warstwy zamożniejsze składały się głównie z Niemców. Zjawisko to charakterystyczne było przede wszystkim dla kontynentalnej część byłego księstwa rańskiego. Jak stwierdził B. Zientara w tymże okresie ten region był w przeważającej mierze niemiecki. Natomiast na samej wyspie wciąż przeważała ludność słowiańska (39). Jaki był jej udział w zaludnieniu? Nie sposób dokładnie określić. Jeśli przyjmiemy jednak za dobrą monetę ustalenia badaczy mówiące, iż w pierwszej połowie XIV stulecia ludność Rany wynosiła ok. 25 000 osób to śmiało możemy stwierdzić, że ponad połowa z nich posługiwała się rańską odmianą języka słowiańskiego.
W opinii niektórych uczonych wzmianka o odejściu ostatniej kobiety z rodu Ranów jeśli nie jest fałszywa to z pewnością nieścisła. Przywoływano tu fakt, iż autorem notki nie był znany ze swojej sumienności T. Kantzow lecz piszący po roku 1542 jego kontynuator M. Klempzen (12). Gdybyśmy nawet przyjęli, że wiadomość tę pozostawił solidny Kantzow to i tak wiele poszlak wskazuje na to, iż żywioł słowiański na przekór kronikarzowi trwał i po wspomnianym roku 1404 (13).
Nieco odmienny przebieg procesów asymilacyjnych w poszczególnych rejonach byłego księstwa da się wytłumaczyć nie tylko specyfiką geograficzną, różnicą w nasyceniu poszczególnych obszarów ośrodkami miejskimi, ale także nie eksponowanymi dotychczas odmiennościami w sferze uwarstwienia a tym samym prawnego umocowania poszczególnych grup słowiańskiej ludności w organizacji społecznej wywodzącej się z doby przedchrześcijańskiej. Aby zobrazować zagadnienie wspomnijmy, iż w lądowej części księstwa rańskiego nierzadkie były działania książąt i szlachty zmierzające pośrednio do dyskryminacji ludności rodzimej. Np. zarządzenie Jaromira II z roku 1256 mówiące o tym, że po osadzeniu chłopów niemieckich w okolicach Barth ludność słowiańska ma zakaz zajmowania się uprawą roli. Źródłem utrzymania dla wydziedziczonych Słowian ma być za to las i pastwiska! Inny dokument, a dokładniej jego fragment, oddający stosunek - jakby nie było - słowiańskiego władcy do słowiańskich poddanych brzmi dosłownie: "Gdyby jednak doszło do tego nieszczęścia, któremu oby Bóg zapobiegł, że wspomniana ziemia popadłaby w uprzedni stan, mianowicie, iż po wypędzeniu Niemców Słowianie uprawiać by ją zaczęli na powrót..." (40). O rozporządzeniach w tym duchu z samego ostrowa nie wiemy. Być może zdarzały się i tam, z pewnością jednak nie były tak liczne jak na kontynencie. Wszystkich przyczyn takiego rozwoju wypadków nie poznamy pewnie nigdy ale zapewne nie bez znaczenia był fakt, że wielecka ludność lądu stałego była uważana przez samych Ranów za pośledniejszą, jako że została przez nich niegdyś podbita. Druga rzecz to występująca na Ranie specyficzna warstwa społeczna jaką tworzyli tzw. knieżyce. Społeczność ta powstała chyba jeszcze w dobie pełnej niepodległości Ranów, kiedy to dzięki uczestnictwu w wyprawach wojennych pewna ilość biorących w nich udział mężczyzn uzyskiwała prawne przywileje. Grupę ową obejmowało tzw. prawo knieżyców, o którym po raz pierwszy źródła wspominają pod koniec XIII w. Zmiany w życiu społeczno-gospodarczym dotknęły tę grupę znacznie słabiej niźli pozostałą część słowiańskiej ludności wiejskiej. Knieżyce pozostawali wciąż wolnymi ludźmi i z czasem utworzyli warstwę drobnego rycerstwa. Dzięki wyodrębnieniu prawnemu długo utrzymywali swe zwyczaje, a najpewniej i mowę. Przypominali w tym bardzo polskich włodyków, kaszubskich panków i serbołużyckich witezi.
Wydaje się, że pewne znaczenie dla opóźnienia procesów germanizacyjnych miał fakt, iż rodzima ludność wydała z siebie stosunkowo liczną grupę duchowieństwa (41). Co prawda wyższe funkcje zwykle pełnili obcy, ale na tzw. pierwszej linii nie brakło słowiańskich głosicieli Ewangelii. Już za czasów Wisława I odnajdujemy księży: Dobrosława, Marcina i Radosława. Ich następcy, o których zachowały się wzmianki to m.in.: Jarosław (1241), Jan Volskevitz (1360), Dubbeslaf (1386), Jan Mirosław (1390), Matheus Kalick (1485!). To właśnie dzięki takim uwarunkowaniom możliwym było trwanie Słowian w coraz to bardziej wzbierającym morzu germańskim.
Kolejnego argumentu potwierdzającego żywotność elementu słowiańskiego na omawianych terenach dostarczają nam źródła odnoszące się już bezpośrednio do ludzi żyjących na obszarach wiejskich (42). To w nich właśnie odnajdujemy ciekawe zapisy. Np. w Podgrodziu (Putgarten) napotykamy w 1335 r. zagrodników: Kołczaka, Radzimara, Grubicza, Twargieła, Myldestreya, Greve i Gulikina (43). W Cieszkowicach (Teschvitz) około roku 1360 żyli m.in.: Hinrich Pribycze i niejaki Raslaf. Natomiast Sieroszewice (Zirzevitz) w 1375 zamieszkiwali: Tradytze, Slaweke, Dubbertytze oraz Dubbeslaf. We wsi Porzecze (Preetz) około połowy XV w. gospodarstwa ciągle dzieliły się na radła i gospodarzyli w nich: Hinrick Suleke, Jakob Maske, Gusslaf Syse, Tesslaf Utstym i Radeviske (Radasz Wysz?). Kilka dziesięcioleci później odnajdujemy we wsi Gielczawa (Tilzow) Teslafa Tzirke, w Gostowicach (Wostevitz) Hinrika Suleke, Matheusa Blisenisse, Matheusa Virs, w Ilmnicy (Vilmnitz) Tetze, Radutzke, Clausa Ponata, Thidericusa Dollana, Matheusa Dargemera, Hinrika Poddebana. W Kępie (Kampe) Clawesa Dubbeke, a w Łuniewicach (Lonvitz) Jacoba Ustyma, Tetze Kankela, Tetze Ustyma i Clawesa Ustyma. Część mieszkańców osady Jińszcz (Gingst) stanowili H. Fantik, Jancke, C. Lubbemar, M. Quineske. Z drugiej połowy XV stulecia mamy dane o ludności słowiańskiej w miejscowościach: Viervitz, Krakvitz, Nadelitz, Neukamp, Neuendorf, Darsband, Krampas. W początkach XVI w. we wsi Granica (Granitz) żyli: P. Stancke, B. Teebeske, M. Graill. W Kwasowie (Quatzendorf) zamieszkiwał H. Bregatze, a w Strachlewicach (Strachelvitz) Claus Suleke i Hinrik Suleke. Wreszcie w Zieleni (Sehlen? Sellin?) uprawiali swe pola: Hans Dubbran, J. Koes i M. Wytmusse.
Poza typowymi włościanami obyczaju przodków trzymała się mocno wspomniana wyżej warstwa knieżyców. Na przełomie XIV i XV stulecia w Piaskach (Patzig), Rabinie (Rambin), Byszynie (Bessin), Naczewicach (Natzevitz), Żylwenicach (Silmenitz?), Trambicy (Dramvitz), Łące (Lancken), Zelniowcach (Sehlen? Sellin?) żyło słowiańskie drobne rycerstwo. Podobnie w Dargonicach (1439) i Brzezicach (1467). Rządzili się oni osobnym prawem aż po wiek XVI i mimo upływu czasu zachowywali specyficzne obyczaje. Jeden z nich został zapisany w Statucie Rańskim z roku 1530 i dotyczył wspólnego majątku małżonków (tzw. czwör) (44).
Trzeba zaznaczyć, że wyjątkową odpornością na wpływy obce odznaczała się brać rybacka. Odizolowani warunkami przyrodniczymi od oddziaływań zewnętrznych jeszcze bardziej niż mieszkańcy półwyspów Rany, żyli przez stulecia w swoim, zamkniętym dla obcych świecie. Zdaje się nawet, że nie imała się ich niegroźna z pozoru moda na przyjmowanie obcych imion. W roku 1426 jeden z mieszkańców wysepki Hiddensee wciąż nosił miano jakby żywcem przeniesione z dawno minionej epoki, zwał się bowiem Raslavus Raddas (45).
Twierdzenia o zaniku Słowian na Ranie już na przełomie XIV i XV w. w świetle zebranych informacji jawią się jako pozbawione solidnych podstaw (46). Rzeczywiście, w tym czasie punkt krytyczny w zakresie stosunków etnicznych został osiągnięty, niemniej wciąż jeszcze żyły na wyspie duże grupy autochtonów.
Poza północnymi rejonami, gdzie ludność rodzima zdaje się przeważała (47), pozostała część Rany usiana była większymi lub mniejszymi "wyspami" słowiańskimi. Charakterystycznym jest to, iż wspomniane enklawy położone były głównie w rejonach dawnego, przed-kolonizacyjnego osadnictwa. Chociaż np. zagospodarowanie okolic Rambin było dziełem miejscowych, którzy uczestniczyli w procesie tzw. kolonizacji wewnętrznej. Dla imigrantów przybywających na wyspę w ciągu XIII i w pierwszej połowie XIV w., a więc w okresie intensywnej emigracji z krajów niemieckich, zwykle po prostu brakło miejsca. Tam gdzie władza chciała - i co ważne mogła wspomóc osadników - dokonywano znanych z innych regionów Połabszczyzny rugów. Postępowanie takie mogło być realizowane jednak tylko tam, gdzie nie napotykano zdecydowanego i zorganizowanego oporu miejscowych (48). Jak się wydaje autochtoni rańscy posiadali wszelkie predyspozycje ku temu aby nie przyglądać się bezczynnie zaborowi własnych ojcowizn. Wynikiem tego określone rejony zasiedlane były przez przybyszów z Nadrenii, Saksonii, Holandii, Szlezwiku stopniowo. Często obcy pomieszkiwali wspólnie z tuziemcami. Słowem, od drugiej połowy XIV w. poprzez obcowanie z Niemcami oraz przyswajanie zachodnich rozwiązań ustrojowo-gospodarczych germanizowali się miejscowi a nie ziemia. Dość dobrym tego przykładem jest uczestnictwo mężczyzn pochodzenia słowiańskiego w ruchu protestanckim. Tak np. mieszkający w Bergen M. Staneke, K. Szum i J. Laben włączyli się aktywnie w przedsięwzięcia protestanckich misjonarzy (49).
U wielu mieszkańców Rany, będących potomkami dumnych żeglarzy i wojowników, przyjmowanie obcych obyczajów długo nie znajdywało akceptacji. Dowodzą tego świadectwa dotyczące wieku XVII. W tymże czasie biurokracja większości państw europejskich osiągnęła wyższy stopień rozwoju. Mimo wielu niedogodności wynikający z tego tytułu, pojawiły się też pozytywy. Jednym z nich są systematyczne i dokładne zestawienia dotyczące ludności Rany. Dzięki nim wiemy, że np. w latach 1626/1636 we wsiach Grieben, Bohlendorf, Lobkevitz, Vitte, Glowe, Salsitz, Lohme, Klein Zitzewitz, Polchow, Stedar, Jarnitz, Dartzow, Poseritz, Nedarnitz, Drewoldke, Losentiztz, Wieke, Dumsevitz, Tilzow, Sehlen, Strussendorf, Bublevitz, Reetz, Schaprode, Murswiek, Lüsnevitz, Boldevitz, Granitz, Kotevitz, Rantze, Grabow i kilku innych prawdopodobnie ciągle żyli Słowianie. Były to zwykle miejscowości położone nad samym brzegiem Bałtyku. Wniosek wypływający z tego stwierdzenia brzmi następująco: ludność słowiańska pozostała przy obyczaju przodków głównie w rejonach, gdzie podstawę utrzymania stanowiło rybołówstwo. Przypomina to bardzo sytuację znaną z okolic zachodniopomorskich Kluk, Izbicy i Wielkiej Wsi, w których to miejscowościach ludność rodzima żyjąca z morza egzystowała w otoczeniu germańskim do roku 1945. Reasumując, jest prawdopodobnym, że w niektórych rybackich osadach na półwyspach Jasmund, Wittow oraz Mönchgut osoby zachowujące obyczaje i mowę swych słowiańskich przodków uchowały się aż po wiek XVII. W naszym przekonaniu ostateczną cezurę w dziejach Słowian rańskich stanowiła Wojna Trzydziestoletnia. Przemarsze wojsk pomorskich, cesarskich, brandenburskich, duńskich i szwedzkich, doprowadził do wykorzenienia, częściowej eksterminacji i ucieczek miejscowej ludności.
Bitny lud rański, który dawnymi czasy pobierał haracz z wysp duńskich (Falster, Lolland i Mon) został zdradzony przez elity. Skutkiem tego, plemię zdobywców osiedlających się na germańskich terytoriach (50), krzyżujących swą broń z prawie wszystkimi narodowościami basenu Morza Bałtyckiego, wykazujące oryginalną pomysłowość i nietuzinkową przedsiębiorczość w zakresie gospodarczym, zwolna schodziło ze sceny dziejów.
Organizowana w XIX stuleciu przez królów pruskich kolonizacja przyczyniła się do zatarcia prawie wszystkich śladów słowiańskiego dziedzictwa. Okruchy przeszłości zebrać już było niezwykle trudno. Z ojca Austriak, jednak z serca i duszy Polak - Wincent Pol w roku 1847 zwiedził Ranę powodowany potrzebą zebrania informacji o starożytnościach słowiańskich (51). Trafił na półwysep Mönchgut. Swe spostrzeżenia ubrał w następujące słowa: "Resztki pierwotnego zaludnienia Roi (Rany) pozostały tylko na półwyspie Mönchgut, są tego ślady po dziś dzień. Chociaż i w dawnych wiekach stanowili mieszkańcy tego półwyspu ród osobny - po dziś dzień nazywają się Rybakami (Reboken)". Autor dodawał bardzo istotną antropologicznie uwagę: "Ludzie obojej płci są tu bardzo dorodni, bruneci z orlimi nosami. Kobiety bardzo kształtne, piękny maja owal twarzy, drobne ręce i nogi, co na Pomorzu tym bardziej uderza, że nawet mimo różnicy stanów szkaradna holenderska stopa jest powszechną". Dodawał także, iż: "Strojem też różnią się mieszkańcy tego półwyspu od wszystkich innych, również sposobem życia, zarobkowaniem i obyczajem; świat za Perekopem mają za świat obcy. Lądem nie idą i nie jadą do miast, ale płyną tylko na łodzi wzdłuż wybrzeży". Po chwili zaznaczał, że: "Żenią się tylko z sobą, odprawiają bardzo szumne wesela i w pogardzie mieszkańców reszty wyspy mają". Pol wspomniał również, że: "Jest na wyspie tradycja, że kiedy Waldemar duński wyspę zdobywał, siadł cały ród na łodzie, ze starcami, niewiastami i dziećmi, i spaliwszy chaty, zostawił półwysep pusty". Dodał, że: "Gdy mnichy zamek i kaplicę zbudowali, potrzebowali i ryby; więc rybacy dostarczali im jej i osiedli cały półwysep Mnichowa jak dawniej, nie dopuszczając obcych ludzi ani na Perekop, ani do rybołówstwa". Ludność półwyspu zachowała aż po połowę wieku XIX kilkanaście słowiańskich słów: reba, morie, żywot, ziemia, niebo, chmara, drel, mleko, kęs, tata, mać, dziewa, perekop, Bóg, chata, piorun, woda.
W. Pol natrafił już jedynie na etnograficzne skamieliny. Obecnie nie znajdziemy nawet tych, żałośnie skromnych, śladów. Mimo to, nawet dziś wyprawa na wyspę Świętowita jest wyzwaniem dla każdego człowieka zainteresowanego słowiańską przeszłością. I to wyzwaniem bardzo ciekawym, bo wyspa ta naprawdę może zauroczyć.
Adam Sengebusch
Z cyklu "Wspomnienie o Słowianach Połabskich": Część 1. Obodryci i Wieleci oraz Część 3. Drzewianie.
Przypisy:
(1) Ciekawostką jest informacja podana przez Sakso Gramatyka, iż w otoczeniu bp. Absalona podczas wyprawy przeciw Ranom znajdowali się drużynnicy świetnie władający językiem słowiańskim (niejaki Godescalcus i Nicolas Falsterius). Pochodzić mogli z rodzin słowiańskich lub znajomość mowy uzyskać dzięki kontaktom ze Słowianami zamieszkującymi południowe wyspy duńskie, o których wspomina "Liber Census Daniae" z 1231 roku (np. Gneamer, Thord Dobic i Danitslöf Drebor), zob. Słownik Starożytności Słowiańskich, Wrocław 1961-1977..
(2) H. Łowmiański, Początki Polski - Z dziejów Słowian w I tysiącleciu n.e., T. V, Warszawa 1973 oraz G. Labuda, Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny zachodniej, T. I, Poznań 1960.
(3) Już Tacyt wspominał o silnej władzy króla Rugiów, Tacyt, Dzieła, T. II, Warszawa 1957. Nie jest zatem wykluczonym, że w pewnych sferach życia społecznego słowiańska ludność kontynuowała tradycje zasymilowanych Germanów.
(4) K. Wachowski, Słowiańszczyzna Zachodnia, Poznań 1950
(5) W owym czasie istniało jeszcze wiele miejsc kultu pogańskiego ale cieszyły się one raczej lokalną sławą, zob. Helmolda kronika Słowian, Warszawa 1974.
(6) Saxo Grammaticus, Czyny Duńczyków, www.pl.wikisource.org.
(7) Zachowane świadectwa ukazują, że na Ranie istniały kulty wyjątkowo wielu bóstw. Zobacz np. A. Gieysztor, Mitologia Słowian, Warszawa 1986.
(8) Źródła nie zachowały nam żadnej informacji o buntach pogańskich w dziedzinach rańskich, które wszak były bardzo częste w społecznościach nawracanych na chrześcijaństwo w owym okresie.
(9) J. Osięgłowski, Polityka zewnętrzna księstwa Rugii (1168-1328), Warszawa-Poznań 1975.
(10) Dzisiejsze Stahlbrode, J. Osięgłowski, Polityka zewnętrzna księstwa Rugii (1168-1328), Warszawa-Poznań 1975
(11) Pomerania. Kronika Pomorska z XVI wieku, Szczecin 2005.
(12) Historia Pomorza do roku 1815, T. II - 1, pod red. G. Labudy, Poznań 1976.
(13) Informacja Kantzowa/Klempzena stanowi nie lada zagadkę. Gdyby potraktować ją literalnie to musielibyśmy przyjąć, że żywioł rodzimy na wyspie dogorywał już w samych początkach XIV w. Osiągnięcia socjologii, znajomość zjawisk etnograficznych oraz doświadczenie historyczne czynią takie założenie mało prawdopodobnym. Utrata odmienności kulturowo-językowej zaszła w ciągu nieco ponad 100 lat, bez eksterminacji warstw przywódczych i administracyjnego przymusu, byłaby niewątpliwie ewenementem w skali nie tylko europejskiej.
(14) H. Wolfram, Historia Gotów, Warszawa-Gdańsk 2003.
(15) W tym i innych miejscach poświęconych rodzimemu rycerstwu Rany podstawę twierdzeń stanowią głównie dane zawarte w: C. G. Fabricius, Urkunden zur Geschichte des Fürstenthums Rügen unter den Eingebornen Fürsten, www.books.google.com oraz Familiennamen Register aus Insel Rügen, www.fuerstentum-ruegen.de/Familiengesch.Quellen.html.
(16) W dokumentach owego czasu odnajdujemy także słowiańskich duchownych mocno zakorzenionych w strukturach kościelnych (np. Ja(e)rosław prepozyt w Triebses/Trzebudzicach), zob. M. Jeżowa, Dawne słowiańskie dialekty Meklemburgii w świetle nazw miejscowych i osobowych, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
(17) Faktu tego nie należy utożsamiać z zarzuceniem mowy słowiańskiej przez ludność Rany (w tym przez rycerstwo). Decyzja Wisława III wpisywała się jedynie w trend pojawiający się w wielu rejonach Europy Środkowej. Dla przykładu warto nadmienić, iż słowiańskie rycerstwo śląskie mimo posługiwania się w kwestiach prawnych od pierwszej połowy XIV w. zamiast łaciny językiem niemieckim, wciąż używało na co dzień języka polskiego. Zob. T. Jurek, Obce rycerstwo na Śląsku do połowy XIV wieku, Poznań 1996.
(18) Zagadnienie świadomości etnicznej w średniowieczu nie powinno być bagatelizowane. Często padają stwierdzenia, że jeśli nawet poczucie to występowało, to w żaden sposób nie determinowało postępowania jednostek i grup ludzkich. Wydaje się, iż takie przeświadczenie nie do końca jest prawdziwe. Wiemy bowiem, że dla rycerstwa (wschodnio)pomorskiego zebranego na radę w roku 1290 Wisław II Rański i Bogusław IV Pomorski - choć z krwi słowiańskiej - byli "Niemczykami" a Przemysł II Słowianinem - "swój", zob. W. Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do poł. XIII w., Poznań 1887. Herbowi Polski i Śląska nie ufali Bolesławowi Rogatce, gdyż "zaczął srożyć się wobec Polaków i okazywać niesłychaną zuchwałość zarówno przez przenoszenie Niemców nad Polaków, jak przez hojne przydzielanie im posiadłości", Kronika Wielkopolska, Warszawa 1965. Szczecin w roku 1214, a Gdańsk w roku 1271 zostały zdobyte przez margrabiów brandenburskich dzięki pomocy ich rodaków zamieszkujących te ośrodki. Zob. też: Anonim, O wójcie krakowskim Albercie, www.pl.wikisource.org. Szerzej o narodzinach i rozwoju świadomości etnicznej w średniowiecznej Europie piszą B. Zientara, Świt narodów europejskich, Warszawa 1985 oraz A. F. Grabski, Polska w opiniach obcych X-XIII w., Warszawa 1964.
(19) J. Osięgłowski, Polityka zewnętrzna księstwa Rugii (1168-1328), Warszawa-Poznań 1975.
(20) Przez pierwsze kilkadziesiąt lat po upadku Arkony wśród nielicznych cudzoziemców przybywających na Ranę przeważali Duńczycy, K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim w rozwoju dziejowym, Poznań 1954.
(21) Wśród oponentów księcia było wielu innych przedstawicieli słowiańskiego rycerstwa (m.in. Dorgosław Tranbic, Racław Slawic, Mikołaj, Thesdarg i Bartosz Pozdewilk, Racław i Jan Sum, Sławek Radeszyc, Dobrosław Smantewic, Wileke i Czasław Usedom), W. Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do poł. XIII w., Poznań 1887.
(22) Zob. przypis nr 15.
(23) K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1954.
(24) W: J. Osięgłowski, Polityka zewnętrzna księstwa Rugii (1168-1328), Warszawa-Poznań 1975.
(25) K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1954.
(26) Familiennamen Register aus Insel Rügen, www.fuerstentum-ruegen.de/Familiengesch.Quellen.html
(27) K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1954.
(28) K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1954 oraz Namenverzeichnisse von Bürgern und Einwohnern zu Garz/Rg. und anderen Personen, die in dem Garzer Stadtbuche genannt sind 1360-1565, J. Grümbke, 1819 w: Familiennamen Register aus Insel Rügen, www.fuerstentum-ruegen.de/Familiengesch.Quellen.html.
(29) K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1954.
(30) Urkundliches Material zur Geschichte der Kirche in Bergen/Rg. (1407-1598), A. Haas, 1893 w: Familiennamen Register aus Insel Rügen, www.fuerstentum-ruegen.de/Familiengesch.Quellen.html
(31) W. Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do poł. XIII w., Poznań 1887).
(32) Das Bürgerbuch der Stadt Bergen/Rg. 1613-1815, oprac. E. Assman, Greifswald 1940 w: Familiennamen Register aus Insel Rügen, www.fuerstentum-ruegen.de/Familiengesch.Quellen.html. Zob. także Die Bergener Einwohnerschaft im Jahre 1620, E. Assman, Putbus 1937, w: Familiennamen Register aus Insel Rügen, www.fuerstentum-ruegen.de/Familiengesch.Quellen.html
(33) Badania etnograficzne potwierdzają, że w społecznościach pogranicza bardzo często występuje dwujęzyczność. Podobnie w owym czasie mogło być i na omawianych obszarach.
(34) K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1954.
(35) Wydaje się, że autorzy podpisujący się pod takim stwierdzeniem zapominają o tym, że ludność wiejska na ogół znacznie dłużej utrzymuje się przy tradycji ojców niźli jej rodacy z warstw wyższych. I tak, np. kiedy wszelkie wspomnienie o pruskich możnych zatarło się i odeszło w niepamięć to na płw. Sambia, po roku 1600 wciąż jeszcze żyli pruscy włościanie, Ł. Okulicz-Kozaryn, Dzieje Prusów, Wrocław 1997.
(36) J. M. Piskorski, Kolonizacja wiejska Pomorza Zachodniego, Poznań 2005.
(37) Wzmianka pochodząca z roku 1232 wspomina o miejscu, w którym następnie założono Bergen jako o "loco gora", zob. Bergen auf Rügen - Historisches, www.wild-east.de/meckpom/ruegen/bergen/histor.html. Oznacza to, iż w latach trzydziestych XIII w. ludność okoliczna posługiwała się językiem słowiańskim.
(38) Ciekawym przykładem na kohabitację dwóch żywiołów jest wykaz czynszów dzierżawnych z roku 1407 opłaconych przez mieszkańców meklemburskiej wsi Alt Warlow. Wspólnie z Niemcami opłaty uiścili Słowianie: Heyne Ventzan, Alde Jancke, Henneke Bantze, Hans Yaneken, Heyne Gyncken, Hennen Nyebur, Hintze Laudan/Lauban i niejaki Kos, Register des Amtes Schloss Neustadt 1407, www.gaertnerei-gienke.de. W wielu osadach obok tzw. pełnych chłopów reprezentowanych głównie przez Niemców żyli "kossaci" - z reguły Słowianie. O Kossatach zob. www.milhahnspurensuche.de/berufekossat.html oraz http://de.wikipedia.org.
(39) Historia Pomorza, T. II.1. Do roku 1815, pod redakcją G. Labudy, Poznań 1976.
(40) W. Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do poł. XIII w., Poznań 1887.
(41) Aby należycie ocenić poziom zaangażowania rodzimej ludności Rany w tworzenie zastępów duchowieństwa należy pamiętać, że informacje o reprezentantach autochtonów wśród kleru Meklemburgii, Pomorza Zaodrzańskiego i Wagrii są mimo różnic w potencjale ludnościowym jeszcze rzadsze. Dodać trzeba, iż w naszym kraju polonizacja kleru dokonała się z grubsza dopiero ok. połowy XIII w.
(42) Alte rügensche Bauerngeschlechter 1329-1507, D. Kausche, 1937 oraz Einwohnerverzeichnisse von Rügen nach den Steuerhebungen von 1577 und 1597, A. Haas w: Familiennamen Register aus Insel Rügen, www.fuerstentum-ruegen.de/Familiengesch.Quellen.html.
(43) J.M. Piskorski, Kolonizacja wiejska Pomorza Zachodniego, Poznań 2005. Autor uznaje ostatnie 3 nazwy osobowe za germańskie co wydaje się nieuzasadnione. Identyczne miana słowiańskie odnajdujemy w XV i XVI wiecznych zabytkach z okolic Marnitz, Plau, Domitz, Parchima, Neuhaus w Meklemburgi, zob. H. Witte, Wendische Zu- und Familiennamen, 1906, www.dlib.uni-rostock.de.
(44) W. Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyzny północno-zachodniej do poł. XIII w., Poznań 1887.
(45) K. Ślaski, Przemiany etniczne na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1954.
(46) Na pół. Jasmund w roku 1592 żył słowiański chłop/rybak Marcin Utessen, W. Bogusławski, Dzieje Słowiańszczyny północno-zachodniej do poł. XIII w., Poznań 1887.
(47) Na płw. Jasmund i Wittow do XIV w. dominowała własność książęca, a to sprzyjało niewątpliwie zachowaniu języka i obyczaju słowiańskiego przez miejscową ludność.
(48) Z terenów Meklemburgii i Wagrii znamy mnóstwo przypadków utrudniania życia kolonistom przez ludność słowiańską mieszkającą w okolicy czy też wygnaną ze swych dotychczasowych siedzib. O rabunkach, podpaleniach, groźbach i pozbawianiu życia wspomina już Helmold.
(49) J. Zdrenka, Inskrypcje na zabytkach Rugii do końca XVIII w., Gdańsk 2001. Wymienieni byli aktywnymi uczestnikami ruchu reformacyjnego.
(50) Śladem tego jest prawdopodobnie miejscowość Kramnitse na wyspie Lolland. Zob. też Saxo Grammaticus, Czyny Duńczyków, Księga XIV, www.pl.wikisource.org.
(51) Fragmenty wspomnień W. Pola, Na wyspie w: J. Osięgłowski, Wyspa słowiańskich bogów, Warszawa 1971.
Adam SENGEBUSCH urodził się 8 stycznia 1969 r. w Bydgoszczy. Ukończył Technikum Chemiczne im. I. Łukasiewicza, a następnie UKW na kierunku historia. Absolwent studiów podyplomowych Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Od kilkunastu lat pracuje w branży logistycznej. Żonaty, jest ojcem dwóch córek.
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych uczestniczył w działalności Federacji Młodzieży Walczącej (m.in. wydawał i kolportował niezależne pismo "Bez cenzury"), a następnie współtworzył w regionie kujawsko-pomorskim odrodzone struktury Konfederacji Polski Niepodległej. Członek Rady Politycznej KPN odpowiedzialny za funkcjonowanie struktur młodzieżowych. W roku 1991 podczas pierwszych powojennych wolnych wyborów do polskiego parlamentu uzyskał mandat poselski z okręgu bydgoskiego.
Hobbystycznie zajmuje się zagadnieniami związanymi z wczesnymi dziejami Słowiańszczyzny oraz historią etniczną Europy. Autor licznych recenzji książek historycznych oraz artykułów poświęconych przemianom etnicznym w naszej części kontynentu (m.in.: "Wspomnienia o Słowianach Połabskich" i "Germanie na ziemiach polskich w zaraniu Średniowiecza").
W położonym na terenie Dolnej Saksonii mieście Lüchow nie znajdziemy wielu zabytków średniowiecznych. Jednym z nielicznych jest wieża zamkowa stanowiąca ocalałą część niegdyś potężnej budowli. Obecnie wykorzystuje się ją jako miejsce eksponowania zbiorów historycznych i etnograficznych miejscowego muzeum. Ciekawym eksponatem, a raczej pomocą naukową, jest mapa zatytułowana "Die Ostsiedlung von 1100 bis 1400" obrazująca postępy niemieckiej kolonizacji na terenach Europy Środkowej. Niemałe zdziwienie wywołało we mnie "odkrycie", iż według autorów owej mapy do roku 1300 praktycznie całe Pomorze Zachodnie, Łużyce, Śląsk, Ziemia Lubuska i Ziemia Chełmińska zasiedlone zostały osadnikami z Zachodu. Mało tego! Do schyłku XIV w. mowa niemiecka miała opanować Pomorze Środkowe i południową Małopolskę. (...) To, że objęcie w posiadanie przez feudałów saskich np. Ziemi Lubuskiej nie oznaczało zniknięcia w tym samym momencie dotychczasowych mieszkańców tej krainy, jakby nikogo z niemieckich propagatorów historii nie interesowało. Oczywiście, zrozumiałą jest germańska troska o wyświetlenie przede wszystkim dziejów swych językowych protoplastów, ale ignorowanie lub co gorsza, fałszowanie bardzo istotnego rozdziału historii nie służy Prawdzie. Całe szczęście, że odpór przytoczonym tezom dawali i nadal czynią to z mniejszym lub większym powodzeniem polscy naukowcy. Brakuje może bardziej intensywnej popularyzacji historii etnicznej wymienionych terenów, lecz w związku ze wzmagającym się zainteresowaniem własną przeszłością szerokich rzesz obywateli naszego kraju jest to - jak sądzę - wyłącznie kwestią czasu. (...)
Wieloletnia dyskusja nie przyniosła rozstrzygnięcia, które zostałoby zaakceptowane przez zwaśnione obozy i interesująca nas kwestia wciąż pozostaje sporną. Nim zatem świat nauki wypracuje oficjalną wykładnię zagadnienia pozostaje miejsce na pojawianie się głosów spoza ścisłego grona uczonych. Tę lukę postanowiłem - póki czas - wykorzystać. (...)
Dodać należy, że uczynienie bohaterami mojego szkicu słowiańskich mieszkańców północnego Połabia, bez uwzględniania losów rodzimej ludności centralnej i południowej części tego regionu, jest zabiegiem celowym. Przyczyny są dość proste. Pierwsza, wynika z tego, że choć Wieletami, Obodrytami, Ranami i Drzewianami z Wendlandu zajmowano się stosunkowo często, to ostatnimi czasy - w przeciwieństwie do Serbołużyczan - podejmowano jedynie nieliczne próby przedstawienia ich losów w popularnej formie. Równie istotnym jest fakt, iż na ogół uwaga badaczy koncentruje się na okresie, gdy plemiona te wiodły niepodległy byt, a ostatnie dni trwania odrębności etnicznej Słowian w Meklemburgii czy na Rugii zbywa się zwykle okrągłymi formułkami. W moim przekonaniu niezasłużenie.
Niniejsze opracowanie powstało jako wyraz osobistych zainteresowań i jako takie z pewnością nie wyczerpuje zagadnienia. Zawarte w nim spostrzeżenia, uwagi i wnioski stanowić mają jedynie impuls dla innych pasjonatów historii, posiadających odpowiednie przygotowanie i sprawniejszy warsztat do zaktywizowania prac nad uaktualnieniem oraz pogłębieniem wiedzy o losach północno-zachodniego odłamu Słowian Lechickich.
Adam SENGEBUSCH - ze wstępu do cyklu artykułów o Słowiańszczyźnie Zachodniej, opatrzonego dedykacją autora: "Przodkom poświęcam".
RANOWIE - inaczej Rugianie (z niem.) albo Rujanie, zachodniosłowiańskie plemię połabskie zamieszkujące we wczesnym średniowieczu wyspę Rugię (połabskie Rana) i pobliskie ziemie na stałym lądzie (obecnie Meklemburgia-Pomorze Przednie w Niemczech). Plemię posiadało dwie stolice: władyki świeckiego w Gardźcu (niem. Garz) oraz żercy kultu pogańskiego boga Świętowita (połabski Svątevit czytaj swantewit) w Arkonie - jednym z najznamienitszych sanktuariów słowiańszczyzny zachodniej.
W roku 954 wybuchło wielkie słowiańskie powstanie antygermańskie koalicji Obodrzytów i Wieletów, w którym Ranowie wsparli siły germańskie. Sojusz mający zapewnić Ranom przetrwanie nie uchronił ich jednak od zagłady. Ten ostatni bastion Słowian zachodnich został zniszczony przez wojska pod wodzą duńskiego króla Waldemara I Wielkiego i biskupa Roskilde Absalona w 1168 roku. Pierwsza wyprawa którą dowodził Absalon wyruszyła w roku 1160. W sumie krucjata trwała 8 lat i zakończyła się podbiciem Rugii oraz zrujnowaniem rańskiej Arkony w roku 1168. Dokładnie 12 czerwca 1168 roku duński król Waldemar rozkazał spalić ostatnią pogańską świątynię Słowian - sanktuarium Świętowita zagarniając jako łup wojenny jego skarbiec składający się z ofiar wielu pokoleń wiernych. Kilka dni później bez walki poddał się także gród w Gardźcu. Ranowie zostali przymusowo ochrzczeni, a ich terytorium włączone do diecezji Roskilde bullą papieża Aleksandra III w roku 1169. Ówczesni wodzowie Ranów - Jaromar I i Tesław, złożyli hołd królowi i stali się pierwszymi wasalnymi wobec Danii książętami rugijskimi.
Źródło: Wikipedia
Podziel się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami na naszym Forum w dziale Historia Koszalina oraz Historia Pomorza. Jeśli znasz jakieś nieznane fakty lub ciekawostki, przekaż je nam wszystkim. Jeśli nie, włącz się do dyskusji, zaproponuj nowe tematy, zainteresuj się historię swojego miasta i regionu.