Home » Pomorze » Historia Pomorza » Walka o Pomorze (Część II)

Dodano: 2010-05-12

Walka o Pomorze



Część II. Walka z krzyżakami


Rzeź w Gdańsku i zabór Pomorza

Zazwyczaj Niemcy lubią się rozwodzić, że Pomorze zdobyli sobie stopniowo przez pracowitość i cichą kulturalną działalność: „Deutschtum ist Kultur!” Tymczasem, jeśli chodzi o stolicę Pomorza, o Gdańsk (a także o miasta jak Tczew i Świecie), to temu zaprzecza nagła i brutalna rzeź i zburzenie tych miast w r. 1308. Krwawym mieczem nagle miastom tym nadano charakter niemiecki, usunięto zdradą i znienacka z Gdańska żywioł pomorsko-polski, a następnie z orężem w ręku przez 150 lat czuwano i pilnowano, aby to miasto nie nabrało znowu cechy słowiańskiej, pierwotnej.

Oto sucha, krótka notatka pewnego rocznika o tej strasznej tragedji z r. 1308:

„W roku 1308 zakon zburzył miasta i grody Gdańsk, Tczew i Świecie i wielu wymordował”83.

Cóż się stało? Jak do tego przyszło?

Na początku tego roku tragicznego 1308 w Gdańsku mieszkali nie sami tylko Niemcy, ale nawet śród bogatych mieszczan spotykać można było takie imiona jak sołtys Janko, jak Janussius, a kilka lat przedtem spotykamy Jana z Raciąża, który zdaniem dr. Lorenza84 na pewno nie był Niemcem.

Ten to żywioł pomorsko-polski miał w Gdańsku swoją placówkę i ostoję. Był nią klasztor dominikanów. Zaszczepił ją Polak św. Jacek, który tu r. 1224 sprowadził dominikanów z Krakowa, pałając misją nawracania pogan Prusaków. Jakby licząc się z polskiem pochodzeniem tych dominikanów, oddane im w r. 1227 dotychczasowy kościół parafialny św. Mikołaja, do którego głównie schodziła się ludność rybacka pomorska, gdyż św. Mikołaj iak w Szczecinie85, tak i tu był patronem rybaków. Zakon kaznodziejski wypowiadał tu kazania w języku polskim, tu padało słowo polskie do mas ludu okolicznego, tu było ognisko polskości. Nic też dziwnego, że dominikanie w tem głównem mieście Pomorza nadwiślańskiego zostali też i podporą głównego bohatera Polski - Łokietka.

Kiedy też Łokietek w r. 1306 zbliżał się do Gdańska, oni wraz z całem mieszczaństwem, rycerstwem i ludem wyszli przed miasto, aby mu hołd złożyć86, a jak widzieliśmy, przeor Wilhelm brał czynny udział w naradach komendy, jak zamek przed atakami Brandenburczyków ratować, i on to podsunął radę, by o pomoc poprosić krzyżaków. Zalecał to w najlepszej wierze, gdyż do tego czasu krzyżacy z Piastami nie zadzierali, lecz owszem byli Łokietka „amici” (przyjaciółmi).

Gdy jednak wkońcu krzyżacy zdradliwie wyrzucili załogę polską z zamku i tu się utwierdzili, przeor i dominikanie stanęli - jak wszystko wskazuje - na czele oburzonej z tego powodu ludności polskiej i pomorskiej. Przeciw krzyżakom pomstowała przedewszystkiem znajdująca się w mieście a wyparta z zamku załoga Łokietka, nadto ku obronie samodzielności swej stolicy od zamachu krzyżaków pośpieszyło sporo szlachty pomorskiej z okolicy, i jak podają źródła, szesnastu z nich stało na czatach na murach miasta.

Tymczasem krzyżacy nie myśleli zatrzymywać się w pół drogi i posiadłszy zamek, rzucili się na miasto. Dostrzegłszy, że głównie przeciw nim się odgraża żywioł polski, postanowili za jednym zamachem zgnieść go docna, wyciąć w pień, a przytem wywrzeć zemstę na swych wrogach - dominikanach i zburzyć to polskie schronisko.

Rzeczą znamienną jest, że ofiarą ataku krzyżaków na miasto padły w istocie tak w Gdańsku jak i w Tczewie klasztory i budynki dominikanów, które zburzono i spalono87, że następnie świadectwa w sprawie tej rzezi przeciw krzyżakom składają w czasie procesu dominikanie, że tradycja o tej rzezi długo się przechowywała śród tego zakonu kaznodziejskiego i przekazana była potomności przez dominikańskich kronikarzy (Grunau, Murinus itp.), że wreszcie tradycja ta nie zapomniała dodawać, że rzeź tę urządzili krzyżacy właśnie w dzień św. Dominika (5 sierpnia)88 tj. w dniu odpustu i napływu ludu do klasztoru dominikańskiego.

W ten to dzień, a właściwie w nocy, wtargnęli krzyżacy ukradkiem (furtive de nocte) do miasta, wymordowali nietylko owych 16 rycerzy pomorskich na murach, ale wiele innej szlachty i ludu pospolitego (multos homines), zabijali kobiety i dzieci. Gdy pewien szlachcic pomorski schronił się na dzwonnicy, ściągnięto go i zamordowano. Zakonnicy-rycerze zabijali odrywając ludzi od spowiednika.

Kronika pomorska pisze z naciskiem, że wówczas krzyżacy kazali wymordować wszystką bez wyjątku znajdującą się w mieście szlachtę pomorską (omnes milites Pomeraniae, quos in eo reperunt, iusserunt trucidari). Część mieszczan uciekła.

Jak pisze ks. Kujot „z Gdańska zostały zgliszcza i popiół”.

Opowiadając o tej rzezi, Polacy skarżyli się przed papieżem, że krzyżacy „w mieście Gdańsku więcej niż dziesięć tysięcy ludzi orężem pobili, dzieciom w kołyskach kwilącym śmierć zadawali, którymby nawet i nieprzyjaciel wiary św. przepuścił”. Że krzyżacy miasto Gdańsk i jego mury i domy zburzyli i w nim ludzi, a osobliwie niewiasty i dzieci zabijali, to stwierdzają współcześnie także między innymi i sami Niemcy w Rydze zamieszkali.

Obok Gdańska krzyżacy podobnież postąpili z Tczewem, gdzie też i zamek spalili.

Jeszcze tylko południowa część Pomorza była w rękach Łokietka.

Wszystko to tak zręcznie urządził gracz nad gracze landmistrz krzyżacki Henryk von Plotzke. Co więcej on to wkońcu (w lipcu 1309) po Gdańsku i Tczewie obległ jeszcze trzeci gród Świecie. Na darmo obleganej polskiej załodze szły odsiecze z Kujaw i Mazowsza. Wódz krzyżacki kazał wystawić szubienicę pod miastem, a prawdziwym „wieszatielem” został komtur krzyżacki Zygfryd, który wieszał bez pardonu Polaków i w tym celu miał zawsze przy sobie na koniu „mnóstwo powrozów”89. Wkońcu krzyżacy śród obleganych Polaków znaleźli zdrajcę, którego przekupili, a ten popsuł machiny obronne, kuszom obciął cięciwy, i załoga musiała się poddać (koniec września 1309)90.

W obronie Świecia odznaczył się wierny Łokietkowi rycerz pomorski Żyra, dziedzic wioski Krupocina, który był klucznikiem w zamku świeckim. W czasie oblężenia Żyra odniósł ciężką ranę. Tak jego jak niemniej innych wiernych Łokietkowi rycerzy pomorskich krzyżacy wyzuli z dóbr i zmusili do wyemigrowania z Pomorza na Kujawy.

Żyro dostał od Łokietka jakąś wieś. Żył tu jeszcze 10 lat i brał udział w walkach z krzyżakami. W nich też znalazł śmierć na polu 133091.

Z upadkiem Świecia krzyżacy stali się już panami całego Pomorza i odtąd dzierżą je przez półtora wieku! Odtąd już ani piędź ziemi pomorskiej przez tak długi czas nie miała należeć do Polski. Krwawi mnisi odnieśli triumf w całej pełni. Całą tę grozą tchnącą historję, następną okrutną represję, wywłaszczenie i wypędzenie szlachty pomorskiej historycy niemieccy przedstawiają w sposób bardzo niewinny. Dowodzą, że krzyżacy dostali Pomorze głównie na podstawie prawnego układu kupna „rechtlichen Vertrag”92. Mianowicie krzyżacy, chcąc uprawomocnić swój rozbój, a ułagodzić margrabiów brandenburskich, którym wyrwali Gdańsk z przed nosa, wykupili następnie od nich za 10 000 grzywien srebra uroszczenia do całego Pomorza, a mianowicie przywileje, w których cesarz nadawał tę ziemię Brandenburczykom. Wystarali się też (1310) o zatwierdzenie tej sprzedaży ze strony cesarza Henryka VII i Piastów śląskich (głogowskich), którzy mogli rościć sobie pretensję do Pomorza.

Wszystkie te dokumenty były sztuczkami prawniczemi, które nie zdołały wymazać potoków krwi wytoczonej w Gdańsku, Tczewie i Świeciu, były pustemi strzępkami pergaminu, które wymienili między sobą sami Niemcy (cesarz, Brandenburczycy, krzyżacy lub zniemczali Piastowie), więc były gwałtem i bezprawiem dokonanem obłudnie poza plecami tubylców i wbrew ich woli, wbrew ich prawu samostanowienia.

Wszak w r. 1308 Pomorzanie bronili się sami od zaboru krwawych mnichów, trzymając z Polską.

Wszak padali ofiarą, jak owych szesnastu rycerzy w Gdańsku, jak w Tczewie niejaki Henryk z Swarożyna, jak w Świeciu ranny i wypędzony Żyro z Krupocina z towarzyszami. Wkońcu i chłop kaszubski, który stawiał opór krzyżakom, padał ich ofiarą. Czytamy bowiem, że krzyżacy nietylko „wielu szlachty (ale) i wiele pospolitego ludu zabili, zanim krajem zawładnęli”93.

Szczególniej ofiarą mieli paść w Gdańsku rybacy nad Radunią. O tej rzeczce, którą miała zarumienić krew niemowląt w kołyskach pomordowanych, wyśpiewał kołysankę poeta Kaszubów Derdowski:

A w Raduni krwawo woda
Szkoda uojca, dzieco szkoda...

Zapasy małego króla z potęgą krzyżaków

Wszystko przemawia za tem, że zagarnięcie Gdańska i Pomorza przez krzyżaków nie nastąpiło dorywczo, odruchowo, ale że był to plan zdawna układany. Krzyżacy zdawna pragnęli Gdańsk zająć, oni już w nim chwilowo za czasów czeskich przebywali i wówczas zapewne nie omieszkali dostrzec, jak wielkie ma znaczenie i jakie daje dochody. Zajęcie Gdańska było logicznem zakończeniem ich coraz większej ekspansji. Szli krok za krokiem, zrazu zajęli Gniew i Zantir, potem Żuławy, aż wkońcu dostrzegłszy, jak łatwo Brandenburczycy posuwają się naprzód, uprzedzili ich i sami całą ziemię zagarnęli.

Właśnie wielki mistrz krzyżacki ze starszyzną zakonu przebywał w Wenecji i tam zrozumiał, co to znaczy morze, co to jest żegluga, kupiectwo włoskie. Wszystko przenieść nad Bałtyk i z Gdańska zrobić Wenecję - oto był plan krzyżaków.

Dokonali tego szybko w potokach krwi i chytrą zdradą. Dopiero po zajęciu Pomorza, a głównie tak wielkiego portu jak Gdańsk, zakon wyrósł na ogromne mocarstwo, nadto stał się przez połączenie z kawalerami mieczowymi panem całego wybrzeża bałtyckiego od Pomorza aż hen po Inflanty po ujście Dźwiny. Zagnieździwszy się teraz po lewej i prawej stronie ujścia Wisły, krzyżacy zamknęli Polsce drogę ku morzu i to aż do r. 1466. Odtąd z wszystkich ceł morskich i handlu struga złota zaczęła płynąć do skarbu krzyżackiego, a Polska słabła i ubożała.

Prawie równocześnie z opanowaniem Świecia przez krzyżaków, czyli z ukończeniem podboju Pomorza wielki mistrz krzyżacki przeniósł swoją siedzibę z Wenecji do zamku w Malborgu, który świeżo nad drugiem ramieniem Wisły (nad Nogatem) skończono budować. Tu w Malborgu miała być ich główna twierdza, tu siedzieć miał wielki mistrz, jakby drugi doża północy, kierujący również jak nad lagunami sprężystą administracją, a panował nad tylu ludami, bo i nad Polakami, Niemcami, Prusakami, Litwinami, Łotyszami, Estami, Skandynawami...

Z tem wielkiem mocarstwem czarnego krzyża miał teraz zmierzyć się pan ubogiej, wyniszczonej wojnami domowemi ziemi polskiej, rycerzyk malutki na „łokieć” wysoki - Władysław Łokietek. Na szczęście dla niego zabór Pomorza ocucił i otworzył oczy Polakom. Tak jak zabór Pomorza w r. 1772 przez Fryderyka II rozbudzi niby uderzenie obuchem w głowę Polaków i popchnie do poprawy, podobnie i teraz nagle w nas nastąpił odruch przeciw anarchji, nawoływanie do zgody i zjednoczenia. W rezultacie Łokietek, złamawszy intrygi krzyżaków, dokonał swej koronacji.

Ale to był wstęp tylko do niezwykle ciężkich zapasów - z krzyżakami o Pomorze94. Wszak trzeba było budowę zjednoczonego królestwa koniecznie uzupełnić przez odzyskanie dostępu do morza. Aby zyskać prawną do tego podstawę i napiętnować krzyżacki zdradziecki zabór Pomorza Łokietek postarał się u papieża o zebranie sądu pod przewodnictwem arcybiskupa gnieźnieńskiego, który (10 lutego 1321) skazał pod klątwą zakon na zwrot Pomorza.

Stolica apostolska wolała przyznać Pomorze Polsce, bo ludność ziem polskich płaciła jej świętopietrze, gdy tymczasem krzyżacy nie dopuszczali do tego w swym kraju, ani nie myśleli duchowieństwu przyznać takich praw, jakiemi cieszyło się w Polsce.

Ale krzyżacy zaprotestowali przeciw wyrokowi i nie myśleli się doń stosować, o sporze wiec miał rozstrzygnąć miecz.

W tej ciężkiej walce Łokietek obejrzał się za sojusznikiem. Ponieważ krzyżacy zaczęli tępić niemiłosiernie plemię Litwinów, aby ich zkolei pochłonąć (tak jak dopiero co Prusaków), przeto wpadł na genjalną myśl, a właściwie przypomniał sobie program Świętopełka II i sprzymierzył się z księciem litewskim Gedyminem (1325), żeniąc syna swego Kazimierza z jego córką Aldoną (Anną) i czyniąc pierwszy krok ku następnej unji polsko-litewskiej i ślubowi Jadwigi z Jagiełłą (zarodek więc tej unji jest nad ujściem Wisły!). Łokietek wsparty o ten sojusz z Litwinami poganami, rozpoczął wojnę z obłudnymi zakonnikami ku zgorszeniu całego świata chrześcijańskiego.

Krzyżacy pustoszyli Polskę, zapędzając się aż po Kalisz, rabując złote kielichy po kościołach, porywając niewiasty, a dla gruntowniejszego plądrowania sprowadzając ze sobą - Prusaków.

Wkońcu udało się Łokietkowi pod Płowcami 1331 pobić krzyżaków, kładąc 3200 trupa, ale zakon wcale nie był zgnieciony, czynił dalsze wyprawy i zajął nawet całe Kujawy. Dlatego król złamany musiał zawrzeć chwilowy rozejm na podstawie status quo i śród niedokończonej walki umarł w r. 1333, jako starzec 73 letni. Nie mógł zwyciężyć krzyżaków, bo mieszczaństwo niemieckie trzymało z zakonem, kraj cały był strasznie wynędzniały i brak było pieniędzy, broni, machin, gdy tymczasem rycerstwo z całej Europy zachodniej śpieszyło wciąż na pomoc „pobożnym” krzyżakom, wierząc, że są pionierami kultury na Wschodzie.

Niemilknący refren

Syn Łokietka Kazimierz czując, że Polska jest za słaba, aby odebrać krzyżakom Pomorze, postanowił wejść na drogę układów pokojowych i rzecz całą odłożyć aż do czasu, kiedy Polska gospodarczo się wzmocni.

Postarał się więc, iż królowie węgierski i czeski wydali na zjeździe w Wyszehradzie 1335 wyrok, aby krzyżacy oddali Polsce Kujawy i ziemię dobrzyńską, a Pomorze zatrzymali w formie Kazimierzowej „jałmużny”.

Pomimo jednak ciężkich pustoszeń i nędzy, jakie sprowadziła dotychczasowa wojna z krzyżakami, społeczeństwo polskie wybuchło wielkim gniewem przeciw warunkom wyszehradzkim, nie chciało oddać Pomorza, rwało się nadal do walki.

Tego rodzaju nastrój srogi przeciw zawieraniu niekorzystnego pokoju z zakonem, szczególnie panował w Wielkopolsce i na Kujawach, a wyrazicielem jego był głównie arcybiskup gnieźnieński Janisław, który obejmując granicami swej metropolji także i Pomorze, nie mógł się zgodzić na rozrywanie jedności Polski.

Zapewne i rycerstwo pomorskie wyparte przez krzyżaków z Pomorza, a tułające się na Kujawach czy w Wielkopolsce, pomnożyło znacznie grono popleczników arcybiskupa.

Obok panów wielkopolskich protestowały także przeciw pokojowi i miasta, gdyż te choć przepełnione Niemcami, uczuły stratę w swej kieszeni, od czasu gdy krzyżacy położyli ciężką rękę na cłach gdańskich. Odzyskać Gdańsk stało się więc hasłem ogólnem...

Krzyżacy, wiedząc o tak wrogim nastroju społeczeństwa polskiego, domagali się też w czasie układów dokumentu osobnego, wyrażającego zgodę ze strony panów, na taki pokój, a król wyraźnie tłumaczył się, że panowie polscy się temu opierają95.

Zamiast takiego jednak dokumentu powstała w Wielkopolsce popularna piosnka, zwracająca się przeciw pacyfistycznemu usposobieniu króla Kazimierza:

Królu Kazimirze! Nigdy nie żyj w mirze Z Prusakami96, Aż odzyskasz Gdańsk97.

Pewien świadek, przytacza|ący tekst tej pieśni, wyjaśnia, że Gdańsk to znaczy całe „Pomorze”. Był w tej pieśni przytyk do imienia „Kazimierz”, wezwanie, aby psuł, aby „skaził ten mir” bez Pomorza.

Na szczęście po stronie Polski stanął papież, zainteresowany poborem świętopietrza z ziem zagrabionych przez zakon i na skargę arcybiskupa gnieźnieńskiego zebrał się ponowny sąd w Warszawie 1339, który gromadził zeznania świadków o gwałtach i okrucieństwach krzyżackich popełnionych w czasie walk poprzednich. Proces ten poruszył opinję jeszcze bardziej w Polsce, pobudzając do walki o Pomorze. W czasie przeogłoszonym w Warszawie, wykazującym krzyżakom złożyli także emigranci rycerze pomorsko-chełmińscy. Proces ten skończył się wyrokiem (15 września 1339 ogłoszonym w Warszawie), wykazującym krzyżakom, bezprawia i gwałty i skazującym ich na zwrot Polsce Pomorza, ziemi chełmińskiej, dobrzyńskiej, michałowskiej i Kujaw i odszkodowanie pieniężne.

Krzyżacy zaapelowali jednak znów do papieża, który nie zatwierdził tego wyroku! Król Kazimierz już sam nie wiedział, czy zawrzeć z krzyżakami pokój czy nie. Wciąż jednak z Wielkopolski dochodził go głos piosenki:

Królu Kazimirze!
Nigdy nie żyj w mirze
Z Prusakami,
Aż odzyskasz Gdańsk.

Jeszcze r. 1343 groziła wojna, a król wydał córkę za Bogusława X, księcia nadodrzańskiego, aby zyskać sojusznika przeciw krzyżakom.

Ale piosnka wielkopolska nie znalazła posłuchu u nowego arcybiskupa, który zasiadł w Gnieźnie po śmierci owego wroga krzyżaków Janisława. Ten nowy arcybiskup Jarosław, Małopolanin, mniej interesował się Pomorzem aniżeli Wielkopolanie i parł do pokoju. I w rezultacie Kazimierz W. zawarł „mir bez Pomorza” z krzyżakami (w Kaliszu 1343)98. Odzyskał tu Kujawy i ziemię dobrzyńską, ale zostawiał Pomorze, ziemię chełmińską i michałowską. Na rozkaz króla panowie wielkopolscy i kujawscy, a także i miasta, a w kilka dni i małopolscy z miastami wystawić musieli dokumenty, zobowiązując się, że nie będą się kusić o skażenie tego miru.

Krzyżacy zobowiązali się jednak wzamian za darowanie im Pomorza płacić pewną daninę honorową i dostarczać pomocy wojennej, jakby na znak, że Polska ma pewne prawa do tego kraju99.

Pod Inowrocławiem na łące w Wierzblinie król i w. mistrz krzyżacki zaprzysięgli układ i wymienili pocałunki pokoju.

Krzyżacy nie posiadali się z radości, wychwalali arcybiskupa Jarosława „za afekt i trudy” i przyznali mu pobór dziesięcin z Pomorza. Na długie lata nastał pokój. Krzyżacy mogli spokojnie germanizować Pomorze.

Ale w Wielkopolsce dzwoniła wciąż piosnka:

Królu Kazimirze!
Nigdy nie żyj w mirze...

piosnka, pełna tęsknoty za ujściem Wisły, którego król się wyrzekał100. Sto lat zgórą miała piosnka czekać na spełnienie swych dążeń.

Do jakiego stopnia echo tej pieśni przenikało Wielkopolskę i jak długo nie chciała zamilknąć, dowodem, że w sto lat niespełna po tych układach pokojowych. bo w r. 1422 60 letni biskup poznański Andrzej przypominał, że przed 40 laty (1382) słyszał, jak jego sługa śpiewał tę pieśń bardzo śród ludu popularną. To samo zaświadczał Henryk Buchwald, 70-letni rajca miasta Poznania, pochodzący z ziemi chełmińskiej101.

„Kraków” w Gdańsku (1361)

Zdawało się, że Pomorze na wieki dostało się w odmęt niemczyzny, że go z tej niewoli już nic nie wyratuje, że dozna losu takiego, jak wszyscy Słowianie zachodni, jak Obotryci, Lutycy, słowem, że dozna losu biednej muchy zatopionej na wieki w bursztynie. Aliści 50 lat nie minęło, a mucha zaczęła się ruszać. Przyczyną była Wisła, która kruszyła nietylko bursztyny. - Wisła wody z licznych rzek polskich przelewała bez pytania o pozwolenie przez państwo krzyżackie, niosąc z sobą i drzewo i zboże do Gdańska - zdaleka. Ona więcej robiła niż miecz krzyżacki - mówiła o dalekim Krakowie!

Już w r. 1361 Polacy w Gdańsku podnoszą przeciw krzyżakom okrzyk „Kraków! Kraków!” - Było to hasło, które głosiło rycerstwo polskie w bitwach z krzyżakami (przed 30 laty pod Płowcami, a za 50 lat pod Grunwaldem). Był to więc okrzyk za połączeniem się z Krakowem, okrzyk na cześć i zwycięstwo króla „krakowskiego”.

Właściwie poza tem nic dokładniejszego nie wiemy o tym rozruchu Pomorzan-Polaków w Gdańsku. Może być, że przy sposobności dorocznego odpustu św. Dominika (5 sierpnia) około klasztoru dominikanów albo w gminie rybackiej opartej na prawie polskiem nad Radunią zerwały się także okrzyki rokoszu na rzecz Polski102.

Czy do tego rokoszu nie podbudzał sam Kazimierz Wielki? Wszystko wskazuje, że ostatni Piast około tego roku 1361 czynił jakieś nowe próby odzyskania Pomorza. Widać w nim w tych latach znów wielką ruchliwość. Tak buduje w r. 1360 twierdzę na miejscu zetknięcia się granicy mazowieckiej, krzyżackiej i litewskiej, to jest w Rajgrodzie na Podlasiu, a robił to wszystko w porozumieniu z Kiejstutem, księciem litewskim, z którym właśnie toczyli krzyżacy zacięte boje. Niebawem krzyżacy urządzili wyprawę, zburzyli i spalili ów świeży zamek w Rajgrodzie, natomiast wznieśli tu dwa swoje nowe. Ale przeciw krzyżakom tymczasem Kazimierz układał koalicję, mającą na celu związanie Pomorza szczecińskiego i Litwy, a w rezultacie wyrwanie krzyżakom Pomorza gdańskiego. Wystarał się bowiem, że papież dał dyspensę na ślub jego ulubionemu wnukowi Kazimierzowi ks. szczecińskiemu z córką Olgierda, nadto kołatał u papieża, aby biskupstwa chełmińskie i kamińskie wyrwać z pod krzyżaków a poddać pod metropoiję gnieźnieńską.

Może być, że rokosz gdański miał związek z całą tą koalicją polsko-litewsko-szczecińską. Są jakieś wieści, że rycerze Kiejstutowi w przebraniu mieli wtargnąć do miasta. Wszystko jednak skończyło się103 jak w r. 1308 pogromem Polaków i Kaszubów w Gdańsku.

A w Raduni krwawo woda,
Szkoda uojca, dzieco szkoda...

Polskość Pomorza - pomimo germanizacji krzyżackiej

Biali rycerze z czamemi krzyżami byli stróżami niemczyzny. - Związani celibatem nie dali się pociągnąć przez związki małżeńskie do mieszania się z ludnością tubylczą, nie powinowacili się z szlachtą pomorską, trzymali się w odosobnieniu i sprowadzali niemieckich kolonistów. Jak stwierdza Lorenz, Geschichte der Kaschuben (str. 69), osadzali oni Niemców gęsto w pewnych ośrodkach, systematycznie, planowo.

Szczególnie Puck i jego okolice osadzili samymi Niemcami, jak również i okolice Oliwy i ci koloniści przetrwali aż do XVI w.104.

Głównie niemczyzna rozpostarła się po miastach, i tu Niemców krzyżacy bezwzględnie faworyzowali, natomiast poza murami miast i na przedmieściach polskość utrzymywała się dalej. Zresztą (np. w takim Toruniu) za czasów krzyżackich przejawy życia polskiego nie były odosobnione105.

Dr. Lorenz106 naogół przesadził, wykazując przewagę Niemców nad ludnością tubylczą w owych czasach. Ks. Kujot107 i ksiądz Czaplewski108 wykazali, że wsi zakonu w dzisiejszym powiecie Gdańskich Wyżyn nie były za czasów krzyżackich tak znowu niemieckie, jak to sądzi dr. Lorenz. W ziemiach krzyżackich Niemcami na wsi byli tylko lennicy lub sołtysi, młynarze i kramarze. Dr. Lorenz ich też głównie nazwiska czytał w dokumentach osadniczych, gdy tymczasem w tych dokumentach nie mógł dostrzec ludności pomorsko-polskiej, bo ona mniej ruchliwa, więcej bierna, schowana była poza plecami reprezentujących ją sołtysów i młynarzy. Ksiądz Czaplewski przytacza tymczasem z dokumentów z czasów krzyżackich imiona Pomorzan z polska wymawianych, jak Jesko, syn Mirosława 1318, Stasiek Dannowicz, Stefan Warszowicz, Niklos i Staszke rybacy (1398 w Pucku), Jesko Pomorzewicz de Stansitz (1314). Biedniejsza szlachta pozostawała polską i ją to sami krzyżacy zwali przez XIV i XV wiek „Panen” (panami), a jeśli zaprzęgała z biedy woły, nazywano ją „Ochsen-panen”109. Tak np. w r. 1398 - jak wskazuje ksiądz Czaplewski - byli takimi „Panen” Maciek, Wicek i Wisek z Radziszowa. W r. 1434 był „Staszke staroste zu Oslanin”.

Szlachta na Pomorzu, w Pomezanji i ziemi chełmińskiej naogół musiała płacić pewne daniny, od których rycerstwo niemieckie było wolne, stąd niechętnie znosiła ten ciężar niewoli krzyżackiej. Zresztą szlachtę pomorską wiązały w odróżnieniu od krzyżackich rycerzy pokrewieństwa z rodami polskiemi110.

Ujarzmiona i przygnieciona butem krzyżackim ludność polska nie dała się naogół tak łatwo germanizować. Pomorze nadal należało od diecezji włocławskiej (częściowo do gnieźnieńskiej) i miało przez to łączność z metropolją gnieźnieńską (chełmińską tylko ziemię oderwali krzyżacy od tej metropolji). Poza tem obok nowego prawa „niemieckiego” pozostało stare „polskie”. Pomorze łączyły z Polską pewne tradycje, wyróżniało od innych krajów sąsiednich świętopietrze, które składano (od roku 1330) znowu (jak w Polsce) też i na Pomorzu i w ziemi michałowskiej, a także i w chełmińskiej.

Charakter polski Pomorza ujawniał się wyraźnie pod koniec rządów krzyżackich, kiedy w r. 1464 zaznaczono:

„Ziemia pomorska, chełmińska i michałowska były od najdawniejszych czasów w posiadaniu narodu polskiego. Naród polski pierwszy je uprawiał, zamieszkiwał i zaludniał, miasta i wsi zakładał, grodom, miastom i wsiom, rzekom i górom, polom i lasom wyznaczał granice i nadawał nazwy polskie, aż do dziś dnia trwające, naród polski ziemie owe i obecnie uprawia i zamieszkuje”111.

Snać ludność pomorska była odporniejsza aniżeli we wschodnich ziemiach krzyżackich plemię pruskie, gdzie Niemcy zdołali narzucić nazwy niemieckie. Tu na Pomorzu biła w oczy ze wszystkiego polskość. Co więcej i na ziemi pruskiej pod panowaniem krzyżackiem rozmnażać się potrafili osadnicy z Mazowsza.

Grunwald

Któż nie słyszał o sławnem na cały świat zwycięstwie naszem pod Grunwaldem? Kto nie wie, że legło tam pokotem dwudziestu paru komturów i wielki komtur i wielki marszałek i sam nawet wielki mistrz zakonu? Kto nie wie, że jako trofea tego zwycięstwa zawisło w katedrze na Wawelu 56 chorągwi krzyżackich? Niewielu jednak wie. że przodkowie nasi walczyli w tej bitwie przedewszystkiem o dostęp do morza dla Polski (tj. o Pomorze) i dla Litwy (tj. o Żmudź). Nie trzeba zapominać, że armja polska, chcąc jak najszybcej wyrwać przedmiot sporu tj. Pomorze, pierwotnie maszerowała wprost na Pomorze, zdobyła Bydgoszcz (w r. 1409) i dopiero po zawieszeniu broni dla zmylenia krzyżaków następnego roku szła już po wschodnim brzegu Wisły, przeciskając się przez jeziora i bagna wprost ku stolicy krzyżackiej Malborgowi i tu dopiero zdala od Pomorza nastąpił Grunwald.

Aby lepiej zrozumieć genezę tej „wielkiej wojny”, trzeba się cofnąć głęboko i przypomnieć, że sam już pomysł unji Polski z Litwą urodził się śród zapasów z krzyżakami o te dwie ziemie nadmorskie - o Pomorze i Żmudź. Plan sojuszu z pogańskim wschodem przeciw zakonowi rzucony swego czasu w obronie Pomorza przez Świętopełka, a potem przez Łokietka i Kazimierza Wielkiego podjęli znów Polacy w r. 1383 w chwili krytycznej, gdy zakon kłócącym się między sobą Jagiełłę i Witoldowi Żmudź już, już wyrywał. Pomysł polski był świetny, bo przez ślub Jagiełły z Jadwigą i nawrócenie Litwinów zakon za jednym zamachem stracił rację bytu w oczach papiestwa i Europy, bo nie miał już kogo nawracać. Przytem Polska się rozrosła i wraz z Litwą tworzyła wielkie państwo, które nie mogło znieść, że zakon zamykał mu ujście Wisły i drogę do morza. Cóż mogło to Polskę obchodzić, że zakon potrzebował Pomorza i Żmudzi jako pomostu do Niemiec i Inflant? Jagiełło, zostawszy królem polskim, przybrał za wzorem swych poprzedników wyraźnie tytuł „pana i dziedzica Pomorza” i w akcie krewskim zobowiązał się Polakom odzyskać na krzyżakach ziemie stracone (to jest głównie Pomorze nadwiślańskie).

Polska przez unję spotężniała, rozrosła się, a tu krzyżacy zagrodzili jej strugę wiślaną i dokuczali jej kupcom dążącym na Bałtyk, tak że musiała przesunąć ruch handlowy ku ujściu Odry, ku Pomorzu szczecińskiemu. W tej myśli Władysław Jagiełło z namowy Bogusława, księcia pomorskiego, przebywającego w Krakowie, zawarł (16 sierpnia 1390) traktat z książętami pomorskimi nadodrzańskimi, kierując odtąd drogę handlową kupców polskich przez Poznań w kierunku Szczecina i pobliskich tam portów, a omijając i bojkotując miasta pruskie opanowane przez krzyżaków, które zaczęły teraz biadać i utyskiwać na ten bojkot polski112.

Miasta pruskie czuły teraz na swej skórze, ile tracą przez oderwanie od Polski. Klęski handlowe zaczęły nasuwać im myśli połączenia się ponownego z Polską. Jakie straty ponosił np. Gdańsk, możemy nabrać wyobrażenia, gdy sobie uprzytomnimy, że np. w r. 1393, roku nieurodzaju przybyło do Gdańska z Anglji, Francji i Holandji po zboże 300 okrętów!

Szykany, zatargi, starcia, coraz się mnożyły to o ziemię dobrzyńską, to o nadnotecką Marchję, przez którą krzyżacy chcieli utorować sobie drogę do Niemiec, odcinając znów przez to Polskę nawet i od Pomorza szczecińskiego.

O książąt tego też Pomorza szczecińskiego - jako o najbliższych sąsiadów - ujścia Wisły zabiegali bardzo Polacy tak przed, jak i po Grunwaldzie.

Jeszcze przed wielką wojną książę pomorski Bogusław (osaczony przez krzyżaków wskutek zajęcia przez nich Nowej Marchji) złożył w 1403 r. hołd Jagielle obiecując pomoc zbrojną, ale ostatecznie Świętybór szczeciński i Bogusław słupski stanęli po stronie krzyżaków i zawarli przymierze. Kiedy w bitwie pod Grunwaldem dostał się do niewoli w ręce Jagiełły jeden z nich Kazimierz, książę szczeciński, wówczas Jagiełło zaraz zwrócił mu wolność i zaprosił na ucztę.

Przybył też do Jagiełły i Bogusław, książę szczeciński. obiecując pomoc przeciw krzyżakom, za co mu król dał Człuchów, Hammersztyn itp.

Po bitwie grunwaldzkiej wojska zajęły tak Pomorze jak i część Prus na wschodnim brzegu Wisły, a krzyżacy zrozpaczeni już gotowi byli oddawać Polsce Pomorze, Żmudź, ziemię michałowską i chełmińską!

Ostateczny jednak rezultat wojny był nikły.

Polacy nie umieli zwycięstwa wyzyskać. Wprawdzie wojska polskie pod wodzą Janusza z Tuliszkowa kasztelana kaliskiego, wpadły do Gdańska, ale zaraz się wycofały. Malborg się obronił, a w pokoju toruńskim 1411 krzyżacy oddawali Jagielle i Witołdowi tylko w dożywocie Żmudź, a Polsce zwracali tylko ziemię dobrzyńską; Polska mimo tak wielkiego zwycięstwa Pomorza nie dostała.

Więc o to Pomorze Polacy zrywali się do ponownych zmagań orężnych z zakonem, znów zawierali po pewnem zmęczeniu rozejmy i napowrót rozpoczynali wojny.

Równocześnie śród różnych narodów europejskich starali się przeciągnąć na swoją stronę opinję publiczną. Na soborze konstancyjskim profesor krakowski Paweł Włodkowic w sławnym traktacie przedstawił dowody, że krzyżacy powinni Polsce zwrócić ziemię pomorską, michałowską i chełmińską, i wogóle domagał się kasaty zakonu jako gniazda zepsucia i bezprawia. W Rzymie w 1421 przekładali Polacy papieżowi mapę, na której ziemia pomorska i chełmińska objęta była granicami królestwa polskiego113. Starali się ściągnąć nawet z zagranicy świadków, a to w czasie procesu z krzyżakami, jaki toczył się pod przewodnictwem legata papieskiego w r. 1422.

Tu i owdzie zyskiwali Polacy w Europie życzliwe oklaski, a szczególnie śród Czechów, którzy równocześnie walczyli także z Niemcami. Tak np. w manifeście w r. 1420 Praga czeska wytykała Niemcom, że atakują Słowian, że tępią ich mowę i „jak właśnie w Prusach, tak samo w Czechach chcą i naszą mowę wytępić, nas wypędzić i kraj zagarnąć”.

Natomiast krzyżacy zyskali przyjaciół i popleczników u cesarza, na Węgrzech i w Szwecji, dokąd w. mistrz krzyżacki w r. 1417 wysłał w podarunku dla królowej szwedzkiej różaniec z białego bursztynu!

Strzały złotej wolności

Do połączenia się z Polską skłaniały Pomorze pobudki, wynikające z ogólnego położenia państw w Europie. Państwo polskie pod berłem Jagiellonów urosło już w tak wielkie mocarstwo, że do niego czuły się pociągnięte siłą grawitacyjną wszystkie sąsiednie, pomniejsze organizmy. Wszak to państwo pociągało ku sobie Czechów i Węgrów, którzy Jagiellonom ofiarowywali koronę, więc nic dziwnego, że i unja polsko-litewska wabiła też ku sobie i pobudzała do naśladownictwa i Pomorze.

Nawet śród najbliższych poddanych zakonu znaleźli się tacy, którzy zaczęli garnąć się do Jagiellonów i knuć przeciw mistrzowi. Świadectwem tego ma być „kula polska”, jaka do dziś tkwi w ścianie w refektarzu wielkiego mistrza w Malborgu. Wedle najdawniejszego podania114 pewien sługa krzyżaków oburzony na tyranję swych panów, postanowił się zemścić i w czasie oblężenia tego zamku przez Jagiełłę w r. 1410 umówił się z puszkarzem wojsk polskich, że kiedy rycerze krzyżowi wraz z mistrzem zbiorą się w tym reflektarzu, na znak wywiesi na oknie polską czerwoną czapkę, a puszkarz tak wymierzy z działa kulę, aby zgruchotała jedyną kolumnę podtrzymującą strop i w ten sposób pogrzebie w ruinach za jednym zamachem znienawidzonych mnichów. Puszkarz strzelił, ale kula „o trzy palce” ominęła kolumnę.

Legenda ta stwierdza, że polskie kule, które po bitwie grunwaldzkiej zaczęły sypać się na stołeczną warownię zakonu, podkopywały zarazem urok i wiarę w siłę krzyżaków. Obok tych kul bowiem leciały na zakon inne strzały moralnej natury, podkopujące bardziej jeszcze zakon, strzały polskiej „złotej wolności”.

Dotychczas krzyżacy nie myśleli przypuszczać ludności miejscowej do udziału w rządach. Rządziło wyłącznie rycerstwo i to nie miejscowe, ale przybyłe z głębi Niemiec.

Dopiero Grunwald podciął despotyzm mistrzów krzyżackich, którzy musieli dla uchwalenia daniny - w rok niespełna po klęsce (22 lutego 1411 roku) - zwołać po raz pierwszy stany pruskie: szlachtę i miasta, a także „radę krajową”115. Był to dowód, że surowe rządy niemieckich mnichów się zachwiały - że istotnie kolumny malborskie w posadach swych zadrżały. Przeciwieństwem bezwzględnych i tyrańskich rządów mistrzów krzyżackich była łagodna, miłościwa dynastja jagiellońska, która nadawała stanom liczne wolności. Nic dziwnego, że za przykładem Polski zaczął się i na Pomorzu budzić ruch emancypacyjny przeciw samowładztwu krzyżackiego zakonu.

Szczególnie szlachta chełmińska, przejęta duchem polskim, była za połączeniem się z macierzą, a zerwaniem z krzyżakami. Już przed Grunwaldem ona to utworzyła (r. 1397) „związek jaszczurczy”, który głównie ostrzem swem zwracał się przeciw krzyżakom. Do tego związku przystali wogóle Polacy zamieszkali na ziemiach zajętych przez zakon.

Nic dziwnego, że w czasie bitwy grunwaldzkiej szczególnie szlachta chełmińska okazała się wrażliwą i przeszła na stronę polskiej złotej wolności, a po Grunwaldzie wraz z rycerstwem pomorskiem złożyła przysięgę wierności Jagiełłę. Te rokoszowe porywy starali się w niej wytępić krzyżacy terorem i po zawarciu pokoju 1411 tak zaczęli ją niszczyć, że przerażona opuszczała swe dobra i uciekała do Polski. Gdy jednak w r. 1414 na nowo wybuchła wojna polsko-krzyżacka, szlachta chełmińska, pomimo teroru, nie pospieszyła wcale z pomocą mistrzowi.

Uczeni niemieccy, jak Keyser, Kaufmann podważają dziś urok polskiej „złotej wolności”, akcentując, że to nie była prawdziwa wolność, bo z niej w Polsce korzystała tylko szlachta. Na to można odpowiedzieć, po pierwsze, że przecież i na Pomorzu było popierane przez zakon rycerstwo niemieckie, które postępowało z chłopem pomorskim wcale nie lepiej od szlachty polskiej w Koronie, jeśli nie gorzej116.

Jeśli jednak historycy niemieccy zaznaczają z naciskiem, że ze złotej wolności korzystały w Polsce nie miasta, ale tylko szlachta, to jest to niezgodne z prawdą. Przykładem Gdańsk, który za czasów krzyżackich posiadał mniejsze przywileje aniżeli znaczniejsze miasta polskie, cieszące się prawem magdeburskiem117, nie mówiąc już o tym niebywałym przywileju w r. 1457, jakie (rzekomo wyłącznie „szlachecka”) Polska - mu nadała.

Snać gorzej było miastom pod rządem krzyżackim niż w Polsce, kiedy zaraz po zwycięstwie grunwaldzkiem nietylko rycerstwo ziemi pomorskiej i chełmińskiej złożyło przysięgę wierności Jagielle i czterej biskupi krzyżaccy, ale także poddały się miasta Szczytno, Olsztyn, Lubawa, Nibork, Nowe Miasto, Olsztynek, Ostród, Toruń, Gdańsk, Elbląg, Królewiec. Ludność miast wypędzała lub zabijała krzyżaków. Gdańscy burmistrze złożyli wówczas hołd Jagielle, a wzamian zyskali przywilej bardzo korzystny, za co ciężko odpokutowali, gdyż krzyżacki komtur mszcząc się wymordował ich potem bezlitośnie. Podobnież ściął burmistrza w Toruniu. Bogate kupiectwo gdańskie i toruńskie krępowane przez zakon rwało się ku szerszym granicom, ku dalekiemu handlowi. A tymczasem krzyżackie szykany handlowe nad dolną Wisłą psuły im i rozrywały stosunki handlowe z Polakami, kierując tychże ku Szczecinowi (o tych szykanach wspomni z goryczą Polska, wypowiadając wojnę krzyżakom 1454).

Ale obok kupiectwa burzyli się też np. w Gdańsku i rzemieślnicy, skrępowani przez srogie więzy niewoli krzyżackiej. Buntowali się głównie ci, którzy mogli znaleźć zbyt swych wyrobów w Polsce. Tak w r. 1416 gdy podniósł się w Gdańsku bunt rzemieślników, było wśród nich 24 złotników. Burzyli się również rzeźbiarze bursztynu, którym komtur nie pozwolił utworzyć osobnego cechu (pozwolił im zaraz na to Kazimierz Jagiellończyk), obrabowując ich stale samowolnie z części ich bursztynowych wyrobów118.

Polska orędowniczką poddanych zakonu

Dr. Lorenz119, krytykując polską złotą wolność, równocześnie zaznacza, że lud polski do dziś nazywa panowanie krzyżaków „złotym wiekiem”. Czemuż w takim razie Pomorzanie wciąż się burzyli, czemu wciąż wytaczali skargi i wreszcie podnieśli powstanie, prosząc Kazimierza Jagiellończyka o wyzwolenie z pod strupieszałej i przestarzałej tyranji zakonu.

Snać robiła swoje i czarowała i górę wzięła polska złota wolność. - Niezawodnie z polskiej strony szła propaganda. Widać to choćby z samych warunków pokojów, jakie Polska w XV w. zawierała z zakonem. Za każdym razem Polska jakby brała w opiekę poddanych zakonu, jakby chciała przyznać im prawo do wyzwolenia.

Tak w r. 1422, zawierając pokój z krzyżakami, zastrzegli Polacy, że w razie zerwania warunków przez jedno z państw poddani tego państwa będą mogli wypowiedzieć posłuszeństwo swemu panu. Podczas gdy Polacy podburzali Pomorzan przeciw tyrańskim rządom mistrza krzyżackiego, krzyżacy w odwet przeciw Polakom i Litwinom podburzali Ruś prawosławną - (choć sami byli katolickimi zakonnikami!). Mianowicie wiązali się z wodzem powstania ruskiego Świdrygiełłą r. 1431.

Korzystając z dywersji Świdrygiełły, krzyżacy wpadali w głąb Polski i pustoszyli ją w niemiłosierny sposób, zabijając niewiasty i dzieci, trzebiąc mężczyzn. Szczególnie srożył się komtur tucholski Jodek von Hagerkerk, który (zmówiwszy się z krzyżakami grodu człuchowskiego a także inflanckimi kawalerami), dopuszczał się strasznych rzezi i pustoszeń. Wkońcu jednak przebrała się miarka i chłopi widząc „strzechy siół swoich popalone, trzody swoje zrabowane, żony i córki zhańbione”120, złączywszy się z polskimi rycerzami i zaśpiewawszy pieśń Bogarodzica, rzucili się na napastników. Bitwa ta rozegrała się na ziemi pomorskiej, w tzw. „Krainie” pod Wyrzyskiem (na północo zachód od Nakła we wsi Dąbki). „Bosi i nadzy” wieśniacy pomorscy zadali tu straszną klęskę opancerzonym mnichom, niemal w pień ich wycinając.

Na tle tej bitwy, w której szlachta polska prowadziła w bój chłopów, sprawdzić można słuszność niemieckich uczonych, że chłopi pomorscy nazywali czasy komturów krzyżackich „złotemi”...

W r. 1433 Polacy, podburzywszy szlachtę pomorską i zaciągnąwszy liczne zastępy Czechów-husytów nienawidzących Niemców, urządzili wyprawę odwetową na ziemie krzyżackie, zdobyli Tczew, a nawet przez pewien czas oblegali Gdańsk.

Wódz polskich zaciągów czeskich Jan Czapek dla odstraszenia Czechów od zaciągania się pod chorągwie krzyżackie, wszystkich Czechów, którzy służyli krzyżakom w Tczewie, spalił na wielkim stosie śród obozu: „ponieważ przeciw własnemu narodowi pomagali Niemcom i najęli się do Prus, aby walczyć przeciw królowi i królestwu polskiemu, dobrze względem Czechów z powodu tożsamości języka zasłużonym”121.

Do jakiego stopnia rozumiano wówczas, że ostatecznym celem walki z krzyżakami jest morze - dowodem wielka radość wojska w chwili ostatecznego dotarcia do brzegów Bałtyku. Wówczas rycerze wjeżdżali na koniach w morze urządzając igrzyska i harcując z falami, a czescy wojacy służący w wojsku polskiem, napełniali flasze wodą, aby ją zawieźć na pamiątkę do domu122.

Krzyżacy, widząc swe dobra na Pomorzu zupełnie poniszczone, zaproponowali układy pokojowe, a wówczas znowu Polacy zażądali wzajemnej gwarancji pokoju przez poddanych, to znaczy domagali się, aby Pomorzanie w razie nowej wojny mieli prawo podnieść powstanie przeciw w. mistrzowi. Gdy układy się rozbiły, a Polacy zabierali się do nowej wojny, wówczas burmistrz toruński w imieniu stanów zgromadzonych przez w. mistrza krzyżackiego w Toruniu, przemówił tak:

„Jeżeli WMiłość nie zawrze pokoju, to my sami pomyślimy o pokoju i takiego władcę sobie wyszukamy, który nam pokój zapewni”123.

Posiew powstańczy snać wydawał plon i wywoływał echo śród poddanych mistrza.

Ostatecznie pod naciskiem stanów pruskich mistrz krzyżacki zawarł pokój wieczny (31 grudnia 1435) w Brześciu kujawskim, w którym zawarowano znowu, że gdyby krzyżacy złamali pokój z Polską, to ich poddani będą mogli wypowiedzieć im posłuszeństwo.

Od tylu lat przewidywany rokosz, a lepiej powiedzmy powszechne powstanie ostatecznie wybuchło w r. 1454.

Wybuch powstania na Pomorzu i w Prusiech

W r. 1440 szlachta ziem pruskich i 19 miast z Gdańskiem na czele pod wpływem szlachty chełmińskiej utworzyły w Kwidzyniu „związek pruski”

124

szukający przeciw krzyżakom pomocy u szlachty wielkopolskiej. W r. 1452 związek ten wyraźnie wypowiedział się za Polską i nie bacząc na sprzeciwy cesarza, wysłał posłów do króla Kazimierza (1454) z prośbą, aby ziemie dawniej należące do Polski znów do niej przyłączył. A więc jak pisze sam Kaufmann poddanie to nastąpiło „freiwillig und ohne Zwang”125 (dobrowolnie i bez przymusu).

Inicjatywa związku z Polską wyszła więc od Pomorza, Polska nie rzuciła się na nie gwałtem i w tem właśnie różnica między Polską a niemieckiem postępowaniem na Pomorzu.

Podczas gdy państwo niemieckie do Pomorza rości sobie prawo na zasadzie przemocy i gwałtownego zaboru jak w r. 1308, jak później r. 1772, to Polska w r. 997 wkracza do Gdańska nie przez miecz, lecz przez chrzest, a w r. 1282 Mszczuj II z wolą Pomorzan daje Pomorze Przemysławowi i na tej zasadzie zajmie je 1295 Przemysł II. Tak samo i teraz w r. 1454 stany pruskie dobrowolnie się z Polską połączyły.

To tylokrotne dobrowolne garnienie się Pomorza do Polski jest historycznem stwierdzeniem niezłomnej, głęboko tkwiącej konieczności związku jego z Polską i jakichś duchowych węzłów je łączących.

Król Kazimierz w odpowiedzi na liczne poselstwa i prośby stanów pruskich trzymał się zrazu w rezerwie. Dopiero gdy po długim namyśle przechylił się na ich stronę, wówczas związkowcy (4 lutego 1454) wypowiedzieli posłuszeństwo krzyżakom i podnieśli powstanie. Wypędzano krzyżaków z Gdańska, Torunia, Elbląga, Grudziądza, Królewca itp., a zdołali się utrzymać tylko w Malborgu i Chojnicach.

Król Kazimierz wyraźnie zaznaczał, że zamierza odzyskać ziemię dawniej Polsce zrabowaną, stąd w dokumencie inkorporacji 1454 używał wyrażenia „My zpowrotem wcielamy do królestwa polskiego, my zpowrotem jednoczymy kraje Prus”126.

Król zatwierdził powstańcom dawne ich przywileje i sejmy, nadto zastrzegł, że urzędy dostaną się tylko tubylcom. Zresztą dostali te same prawa co i Polacy. To też jeden z powstańców zadowolony, że dostał nareszcie wolność polską z pewną dumą pisał do Gdańska:

„Jesteśmy już Polakami”.

Trzynaście lat zapasów i ostateczny triumf Polski

Gdy król Kazimierz Jagiellończyk wypowiedział 22 lutego 1454 r. wojnę krzyżakom, zapewne nie przypuszczał, że będzie ona trwała niemal lat 13. Kiedy udając się na teren wojny, przybył 23 maja 1454 do Torunia, toruńczycy wraz z miastami i szlachtą ziemi chełmińskiej złożyli mu hołd i przywitali z wielkim entuzjazmem, podobnież Elbląg.

Ponieważ w Toruniu obok stanów pruskich złożyli przysięgę wierności biskupi pruscy, a obok Gdańska także i Królewiec przeszedł na stronę „Związku pruskiego”, więc król zakreślił sobie jako cel nietylko zajęcie Pomorza, ale też najdalszych kresów Prus Wschodnich. Niestety Litwa nie zainteresowała się niedolą swych współplemieńców Prusaków (których jeszcze niemało było we wschodnich Prusach!) i w wojnie udziału nie wzięła, chociaż król zgóry Prusy Wschodnie jej darowywał.

Zrazu walki główne skupiały się około Chojnic. Miasto to leżało na drodze od Malborga na zachód i było jakby łącznikiem krzyżactwa z resztą Niemiec, jakby punktem oparcia ich na tej drodze. Na obronę tej placówki krzyżackiej nadciągnęło z głębi Niemiec zwerbowane przez krzyżaków wojsko i zadało pod Chojnicami klęskę szlachcie polskiej. W tej bitwie główny zrąb szlachty pomorskiej walczył po stronie polskiej i poniósł też ogromne straty od miecza krzyżackiego. Z pośród tej szlachty pomorskiej tak w poprzednich, jak późniejszych walkach odznaczył się Stefan z Czapielska127.

Wskutek tej klęski stolica krzyżacka Malborg dotąd przez wojska polskie oblegana, na pewien czas znów wyśliznęła się z rąk polskich, a co więcej Królewiec wpadł też napowrót w ręce krzyżaków, a z tem i Prusy Wschodnie powróciły pod ich władzę. Z Polską jednak trzymała nadal ziemia chełmińska, Warmja i Gdańsk. Ten obsypany przez króla przywilejami, a bojąc się zemsty krzyżackiej, trzymał wiernie z królem, flota jego gromiła okręty krzyżackie, inflanckie i duńskie, a Gdańszczanin Vochs wraz z Janem Skalskim, Polakiem, splądrowali duńskie miasto Faroer.

Ścibór (von Baysen) Bażyński, gubernator Prus radził królowi, aby rzucił się też i na Prusy Wschodnie, wskazywał, że tamte miasta nie są chętne krzyżakom. W myśl tych rad król wojnę wytrwale wiódł w dalszym ciągu. Choć papież, broniąc zakonników niemieckich, rzucił klątwę na ziemię zbuntowaną przeciw zakonowi (1455), choć cesarz rzucił na „związek pruski” banicję, Kazimierz wciąż domagał się od krzyżaków odstąpienia mu nietylko zachodnich, ale i wschodnich Prus i proponował przeniesienie zakonu na Podole lub na wyspę Tenedos.

-

Tymczasem Malborg ponownie oblegany po siedmiu miesiącach walk poddał się Polakom, a to dzięki temu, że najemnicy czescy służący u krzyżaków, przeszli na stronę polską (sowitą zapłatą za to nagrodzeni przez króla). Dnia 6 czerwca 1457 mistrz krzyżacki v. Erlichshausen opuścił gród stołeczny na łodzi rybackiej i gorzko płacząc odjechał do Królewca.

Dnia 8 czerwca król Kazimierz wjechał tu uroczyście, aby w dwa dni później przyjąć hołd stanów pruskich. Gdy jednak we wrześniu burmistrz Malborga poddał znów to miasto krzyżakom128, odtąd w rękach polskich pozostał tylko sam zamek malborski, a wojska polskie prowadzić musiały jeszcze długie walki, aż wkońcu zmusiły znowu samo miasto do kapitulacji (1460).

W tej wojnie szczególną uwagę i wszystkie siły zwrócono na Malborg; dobywano go z wszystkich sił, zastawiano srebra kościelne. Wisłę tamowano, odcinano dowóz żywności itp., byle tę stolicę zakonu zdobyć.

Śród zmiennych losów wojny związek pruski trwał wiernie przy Polsce i zgóry przeciw wszelkim układom z krzyżakami protestował, zaznaczając, że „gotowi są raczej zginąć aniżeli znów popaść w niewolę krzyżacką”. Słowa te są zrozumiałe. Pamiętano bowiem dobrze w Gdańsku rzeź sprawioną przez krzyżaków 1308 i 1361, bano się pomsty krzyżackiej; miał ją na myśli i Kazimierz Jagiellończyk, kiedy na propozycję zapośredniczenia pokoju odpowiedział monarchom, że nie myśli opuszczać członków „związku pruskiego” i „krew chrześcijańską” poddanych krzyżackich sprzedawać zakonowi.

Gdy wkońcu sejmik w Korczynie (1461) uchwalił znaczne sumy na obfitsze zaciągi żołnierza, wówczas dopiero wojna potoczyła się raźniej, gdyż załogi Czechów, najętych przez krzyżaków na tę wojnę, łatwo poddawały za pieniądze jedną krzyżacką twierdzę po drugiej. Na czele wojsk polskich stanął Piotr Dunin, który zebrawszy liczne gromady chłopów, zdobył Brunsbergę i wkońcu pod wsią Świecinem 17 września 1462 (o milę od Żarnowca) odniósł decydujące zwycięstwo. Natarł tu tak gwałtownie na liczniejszych krzyżaków, że „drzazgi z dzid rozpryskiwały się w powietrze”129. Odnaczył się śród atakujących Paweł Jasieński herbu Gozdawa, który jak drugi Winkelried rzucił się na zastępy krzyżackich lancknechtów, najeżone lancami i rozepchnął groty. Szturm naszej szlachty zdecydował w tej bitwie. Legło 2000 krzyżaków, 600 dostało się do niewoli130. Odtąd w wojnie przewaga Polaków coraz wyraźniejsza. Gniew - główny punkt oparcia krzyżaków nad Wisłą poddaje się Polakom (1463), Puck (1464), Działdowo, Nowe (1465), Starogard (1466), a wreszcie Chojnice (1466). Niezmiernie ważną rzeczą było to, że na stronę polską przeszedł też i biskup warmiński (16 marca 1464) i wydał swe grody Polakom.

Ostatecznie w pokoju 19 października 1466, zawartym z krzyżakami w Toruniu, wcielono do Polski bezpośrednio Pomorze gdańskie, ziemię michałowską, chełmińską, biskupstwo warmińskie, z wybitniejszych miast Malborg, Elbląg. Gdańsk, Christburg i Sztum. W ten sposób nareszcie po 150 latach Orzeł polski rozpostarł swe skrzydła pad Bałtykiem i to na długie czasy. Nietylko samo Pomorze z Warmją i częścią Prus czyli tzw. Prusy „królewskie” przypadły bezpośrednio Polsce i 306 lat należeć będą do niej, lecz ponadto jako lenna wchodziły do Polski i Prusy „wschodnie”. Król polski zamiast jak dotąd „Pomorza pan i dziedzic” zwać się będzie „Prus pan i dziedzic”, a więc obu ziem Prus Królewskich i Wschodnich, zaznaczając przez to, że wciela „wszystkie ziemie Prus”, a więc zasadniczo i pierwotne zakonne i koronne, gdyż w. mistrz miał być lennikiem korony polskiej. I tytuł ten „pana Prus” odtąd będą nosić wszyscy polscy królowie131.

Odtąd tak Prusy zakonne jak i koronne miały tworzyć pod względem gospodarczym jedną całość co do ceł, dróg itd. Zastrzeżono, że do zakonu w połowie ma się dopuścić też i obywateli polskich, że bez zezwolenia króla nie wolno zakonowi prowadzić wojny, ani pokoju zawierać.

Tak to wspaniałe dzieło rozpoczęte pod Grunwaldem - teraz nareszcie doprowadzono do końca.

Polski władca, od którego poprzedników żądali hołdu cesarze - miał teraz widzieć przed sobą ze zgiętem kolanem - głównego bojownika niemczyzny. Zakon leżał ze złamanym kręgosłupem.

Zakon musiał stolicę przenieść z Malborga do Królewca, bardziej już odległego od Berlina. Dwie ręce dotąd splecione w uścisku - bezpośrednio w Nowej Marchji nadnoteckiej132 na zgubę Polski: krzyżacka i brandenburska rozlecieć się miały - rozerwane, a wyzwolone od więzów Pomorze polskie (a nawet i szczecińskie) swobodnie odetchnęło.

Te ręce rozerwał wielki Jagiellończyk z rozmachem ramienia owej jagiellońskiej „Pogoni”, zostawiając ślad wysiłków tej dynastji w herbie, który nadał (w r. 1457) Pomorzu polskiemu, przydając mu od swej królewskiej „jagiellońskiej” pogoni męskie ramię wyciągnięte z mieczem gotowym do ciosu; to ramię ozdobi też później i banderę okrętów królewskich na Bałtyku.

Z tem wszystkiem rzadko który pokój wykreślił linję granic tak powikłaną jak toruński. Granice między Prusami królewskiemi a krzyżackiemi wyglądały jakby kłębowisko walczących z sobą dwu pytonów. Z jednej strony ramię polskie wdzierało się w głąb krzyżactwa, zajmując część wybrzeża morskiego nawet po wschodniej stronie Wisły i przez Warmję sięgając aż po najdalsze krańce Prus krzyżackich, - bo pod sam Królewiec, ale z drugiej strony zakon szlakiem ziemi koło Kwidzynia docierał aż do samych brzegów Wisły! W tych powikłanych splotach granic tkwił ślad poprzednich śmiertelnych zapasów, ale także i niebezpieczeństwo nowych zatargów w przyszłości. Rozumiał to doskonale Jagiellończyk i tem więcej musiał pilnować, aby się krzyżacy z warunków nie wykręcili, i zgóry zastrzegł: „że każdego gwałciciela pokoju ścigać będzie, choćby sam miał zostać w ostatniej koszuli, albo głową nałożyć”.

Tem pilniej król strzec musiał pokoju, że on, a też i osoba jego następców stawała się odtąd głównym łącznikiem zdobytej ziemi z Polską, gdyż poza tem miały one odrębny sejm, odrębną administrację i dopiero w r. 1569 nastąpi właściwe ich wcielenie do Korony.

Najwięcej zyskał Gdańsk, który dostał autonomję niemal zupełną. Miał prawo kierowania żeglugą na brzegach morza, z zastrzeżeniem tylko zwierzchnictwa króla nad morzem i nad cłami. Łączyła go z Polską jakby tylko unja personalna133.

Wacław Sobieski


Przypiski - część II

83) Ks. Kujot, Roczniki Tow. Nauk., Toruń 1908; ks. Kujot II, 1245; Zeitschr. Westpreuss. 1919, zesz. 59; Keyser, Die Entstehung Danzigs, 1924. str. 88; Mon. Pol. IV, 37.
84) Lorenz, Geschichte der Kaschuben 151.
85) Mitteilungen des Westpreuss. G. V. 1926, str. 65.
86) Lites 22, 373.
87) Lites I, 262.
88) Datę 14 listopada 1308 r. podaje Żyro z Krupocina, ale tak, że może ona odnosić się i do zburzenia Tczewa (Lites I, 24).
89) Lites I, str. 297.
90) L. c. 151.
91) Tymieniecki, Żyro z Krupocina (Pomerania) 1926 r. Długosz pisze o tym rycerzu, mówiąc o oblężeniu Raciąża.
92) Kaufmann, Das deutsche Westpreussen, 1927, str. 2.
93) Lites I. 297. O zburzeniu Gdańska, Tczewa i Świecia zob. Mon. Pol. Hist, IV, 37.
94) W r. 1317 krzyżacy nadto zajęli ziemię michałowską, a w r. 1326 dobrzyńską.
95) Dąbrowski, Dzieje Polski średniowiecz. II, 1926, 18.
96) Już wówczas krzyżaków (po ich 100-letniem władaniu w Prusach) nazywano jak widzimy Prusakami.
97) Lites II 117 i 154. „Tu Rex Kazimire nunquam habeas pacem cum Pruthenis donec recuperares Gdańsk” (id est terram Pomeraniae).
98) 8 lipca.
99) Podobno ten „mir Kazimierza” był tak ułożony, że w razie gdyby krzyżacy go naruszyli, to Pomorze i ziemia chełmińska miała dostać się w ręce Polski. Zob. Tymieniecki, Roczniki III, 1928, str. 69.
100) Długosz uznał pokój kaliski za największy błąd Kazimierza W.
101) Lites II, 117.
102) Por. ks. Kujot II, 309 i Halecki, Encyklop. 353. Dąbrowski, Dzieje Polski średniow. II, 74.
103) Do końca swego panowania Kazimierz używał tytułu „pana i dziedzica Pomorza” tak w dokumentach jak i w pieczęci. Jeszcze w r. 1370 w ostatnim dokumencie Kazimierza W. czytamy: „Pomeraniae, Russiaeque dux et haeres”. Od chwili nieudałego zamachu na Gdańsk w r. 1361 widzimy nowe starania Kazimierza, aby otworzyć Polsce okno przez Pomorze szczecińskie do ujścia Odry (znów odnawiając pomysły Mieszka I). W tym celu odzyskuje pokolei tu zamki i stara się wiązać jak najściślej z Kazkiem, księciem szczecińskim, desygnując go nawet na swego następcę.
104) L. c. 117.
105) Ks. Kujot, Roczniki Tow. Nauk., Toruń, 1884, III.
106) Lorenz, Die Bevölkerung der Kaschuben zu Ordenszeit (Zeitschrift des Westpr. Gesch. Vereins 1926, Heft 66, str. 7-67).
107) II, 344.
108) Kwart. Hist. 1927, str. 331. Por. ks. Czaplewski, Zarys historji narodowości pol. w Prusach, Zapiski Tow. Nauk., Toruń. IV, 9, 1919. - Por. W. Kętrzyński, O narodowości polskiej w Prusach Wsch. Pamiętnik wydz. fil. Akad. Urn. I, 1874, i W. Kętrzyński, O ludności polskiej w Prusach niegdyś krzyżackich. Lwów 1882. Ślaski, Materjały do Pucka, 1916, 53.
109) Ks. Kujot I, 1025.
110) Kaufmann, Das deutsche Westpreussen 4, myli się grubo, zaznaczając, że szlachta na Pomorzu była pierwotnie przeważnie niemiecką: „der ursprünglich ganz überwiegend deutsche... Adel”.
111) Script. rer. Prussic. V, 237. Ks. Tretkowki (Mestwin 8, II, 1927).
112) Stan. Kutrzeba, Handel Krakowa, 1902. W r. 1391 Jagiełło znów z krzyżakami zawarł nowy traktat handlowy, dozwalający kupcom z Polski na wyjazd na Bałtyk. Bagiński, Zagadnienie dostępu, 1927, 124.
113) Cod. ep. II, 119. Por. list Husa z gratulacjami do Jagiełły z powodu zwycięstwa nad Krzyżakami 11 lutego 1411, Cod. epi. XV, III, dodatek.
114) Zeitschr. Westpreuss. G. V. r. 1916, zeszyt 56, str. 184.
115) Slósarczyk (Roczniki Historyczne) 1928, III, 93.
116) Kaufmann, Das deutsche Westpreussen, str. 5, deklamuje z patosem: „Die unbeschreibliche Bedrückung durch den Adel”, i lamentuje, że wolny chłop z czasów krzyżackich, „wurde durch unkultivierte polnische Hörige ersetzt”.
117) Kutrzeba, Gdańsk i Polska - Strażnica Zachodnia, czerwiec 1922.
118) Gdańsk - praca zbiorowa, 1928 (ks. Kruszyński).
119) Lorenz, Geschichte der Kaschuben 58.
120) Lewicki, Powstanie Świdrygiełły. Rozprawy Ak. T. XXIX str. 241 (p. Długosz).
121) Lewicki l. c. 321.
122) L. c. 319.
123) Smolka, Encykl. Akad. 514.
124) Przystąpiła także ziemia bytowska i lęborska.
125) Kayser, Der Kampf um Weichsel 74.
126) Było to odzyskanie Pomorza, I dlatego historyk Kaufmann (Der Kampf, str. 71) powinien był się zastanowić, zanim powstanie Pomorza nazwał „hochverräterisch”, dodając, że ich („rechtmässig”) prawnym panem był zakon. Wszak zabór 1308 r. był równem pogwałceniem praw jak w r. 1772.
127) Czapielsk, wieś w powiecie kartuskim.
128) Również w tym czasie i w Gdańsku znaleźli się spiskowcy, którzy miasto chcieli wydać krzyżakom, ale stłumiono ten zamach i głównych sprawców zaburzeń stracono 17 lutego 1457.
129) Script. rer. Pruss. IV.
130) W kościele w Żarnowcu jest grób poległego wówczas komtura Fritza von Raueneck.
131) Były wówczas w Polsce głosy, które zarzucały królowi, że zbyt się z pokojem pośpieszył, że powinien był zająć bezpośrednio i Królewiec i resztę ziem Zakonu, że zbyt się dał ułudzić legatowi papieskiemu, Niemcowi Rudolfowi z Rudersheimu. Nietylko zresztą na wschód, ale i na zachód od Pomorza zwróciły się polskie zamysły rekuperacyjne. Tak w czasie układów toruńskich Polacy domagali się także zwrotu dawnych słowiańskich ziem u ujścia Odry (por. Koser, Gesch. der brandenb. Politik, 1913, 157). O odzyskaniu ziemi słupskiej myśli Długosz (V, 473) w znanym ustępie, pełnym utęsknienia. Zresztą Polska związała z sobą i Pomorze szczecińskie, albowiem cząstkę Pomorza, tj. Bytów i Lębork król polski nadał teraz jako lenno księciu szczecińskiemu. Stąd to nawet cesarz Fryderyk, nadając Albrechtowi Achillesowi Hohenzollernowi (9. I. 1471) inwestyturę księstwa szczecińskiego, zastrzega, że czyni to w porozumieniu z królem polskim i warując zwierzchnie prawa Polski do księstw pomorskich.
132) W roku 1455 Brandenburgia zajęła „Neumark”, odcinając Polskę od Pomorza zachodniego.
133) Lutman (Rocznik Gdański 1927).



Wacław Sobieski, Walka o Pomorze, Poznań-Warszawa-Wilno-Lublin 1928


(Wacław Sobieski)Prof. Wacław SOBIESKI (1872-1935). Historyk, studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, a od 1908 był jego wykładowcą. Jeden z twórców tzw. nowej krakowskiej szkoły historycznej, członek Polskiej Akademii Umiejętności, autor ok. 100 prac naukowych z historii Polski, szczególnie z XVI–XVII wieku.

Członek tajnej Ligi Narodowej, Związku Młodzieży Polskiej i Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, współpracował z delegacją polską na Kongresie Pokojowym w Wersalu.

W swojej „Historii Polski” prof. Sobieski przypisał decydującą rolę w opracowaniu planu Bitwy Warszawskiej z 1920 gen. Weygandowi i szefowi sztabu gen. Tadeuszowi Rozwadowskiemu oraz uwydatnił walny udział w walkach 5. armii gen. Władysława Sikorskiego. Minister oświaty płk. Jędrzejewicz zniósł wówczas katedrę historii powszechnej UJ, co oznaczało pozbawienie prof. Sobieskiego pracy na Uniwersytecie. Podupadły na zdrowiu prof. Sobieski zmarł dwa dni po podpisaniu ministerialnego rozporzadzenia.

Prace m.in.: Archiwum Jana Zamoyskiego (1904), Trybun ludu szlacheckiego (1905), Polska a hugenoci po nocy św. Bartłomieja (1910), Żółkiewski na Kremlu (1920), Dzieje Polski, tomy 1-3 (1923-1925), Walka o Pomorze (1928)

Oprac. na podstawie Wikipedii polskiej


Podziel się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami na naszym Forum w dziale Historia Koszalina oraz Historia Pomorza. Jeśli znasz jakieś nieznane fakty lub ciekawostki, przekaż je nam wszystkim. Jeśli nie, włącz się do dyskusji, zaproponuj nowe tematy, zainteresuj się historią swojego miasta i regionu.



Koszalin7-info
Koszalin7-forum
Koszalinianie