Home » Pomorze » Historia Pomorza » Walka o Pomorze (Część III)

Dodano: 2010-05-12

Walka o Pomorze



Część III. Walka z Hohenzollernami i Szwedami.


„Książę Kaszubów” pobity przez Kaszubów

Niemcy na zachodzie sarkali na pokój toruński i nie chcieli go uznać. Cesarze niemieccy chcieli zmusić miasta Prus Królewskich do składania opłat na ogólne cele Rzeszy niemieckiej i do stawania na sądy. Nawet Maksymilian I w r. 1497 obłożył Gdańsk za nieposłuszeństwo banicją, w Niemczech sekwestrowano towary gdańskie.

Ale wbrew temu stany pruskie składały nadal hołd królowi polskiemu, Gdańsk urządzał dlań bankiety.

Aby wywrzeć silniejszy nacisk na stany pruskie a krzyżakom dać nowy sukurs z głębi Niemiec do nowych walk z Polską i do napaści na Pomorze, zdecydowano wybierać teraz na mistrzów zakonu samych książąt Rzeszy niemieckiej. Tak w r. 1498 wybrali krzyżacy księcia saskiego Fryderyka, który zaczął domagać się zwrotu Malborga, Elbląga, Sztumu, a nawet oddania mu Prus Królewskich. Pobudzał go sam cesarz Maksymiljan, aby nie składał hołdu królowi polskiemu.

Gdy w r. 1510 Zakon wybrał mistrzem margrabiego Albrechta, jeszcze większe niebezpieczeństwo zaczęło zagrażać Pomorzu, bo mistrzem krzyżackim został Hohenzollern, a więc ród (linji młodszej coprawda), który panował tuż w sąsiadującej z Pomorzem Brandenburgii.

Ten związek dynastyczny, łączący Królewiec z Berlinem, od r. 1510 wymierzony był przeciw Pomorzu polskiemu, dążył do rozbicia, rozdarcia tej ziemi i do wyrzucenia z niej Polaków. Od tej chwili niebezpieczeństwo coraz się zwiększało, coraz bardziej naciskało na Pomorze. W kilkadziesiąt lat później elektorzy brandenburscy zapanują w istocie w Królewcu, w 150 lat wyzwolą się jako władcy Prus Wschodnich z obowiązku lennego od Polski, a za 260 lat ozdobieni „pruską” koroną pochłoną Pomorze.

Ledwo ks. Albrecht został wielkim mistrzem, niebawem w jego ręku skupiły się nici złowieszczego planu rozbioru Polski, - rozbioru przez te same co i w XVIII w. potęgi Habsburgów, Hohenzollernów i Moskwę. Książę Albrecht tak wyraźnie te wrogie plany manifestował, tak krzykliwie hołdu Jagiellonom odmawiał, że Zygmuntowi I nie pozostało wkońcu nic mnego, jak upokorzyć go i zmusić do hołdu - mieczem.

W tym celu Zygmunt I związał się sojuszem z Bogusławem, księciem szczecińsko-pomorskim, aby odciąć z jego pomocą drogę żołnierzom zaciężnym, idącym Albrechtowi z pomocą z Niemiec. Na tego rodzaju blokadę skarżył się ks. Albrecht przed światem (tak mniej więcej jak dziś rząd berliński) dowodząc, że Polska zajmując ujście Wisły, odcina mu komunikację z Niemcami i domagał się napowrót Pomorza. W manifeście, wystosowanym do króla polskiego 1519, ks. Albrecht nazwał Pomorzan (za ich powstanie w r. 1454) „odpadłymi od zakonu poddanymi” w przeciwieństwie do „posłusznych poddanych” w Prusiech. Gdy w czasie wojny z krzyżakami na wschodnie ziemie jagiellońskie rzuciła się Moskwa, sojuszniczka Albrechta, wówczas choć przywiązany do dziedzicznej swej Litwy Zygmunt Stary odrazu zrozumiał, że ważniejsza walka z Hohenzollernem niż z Moskwą. To też w r. 1519 powiedział, że „wolałby raczej stracić kawałek Litwy niżeli odstąpić Gdańska”134. W czasie tej wojny flota gdańska walczyła z krzyżakami i ich sprzymierzeńcami - Szwedami i Warmja trzymała wiernie z Polską, a głośny astronom wielki syn Torunia Kopernik (1520) bronił w tym czasie Olsztyna, rażąc z murów oddziały zakonu. Wkońcu krzyżacy atakowani przez hetmana polskiego Firleja aż w samym Królewcu, gotowi byli się upokorzyć, gdy wtem nowo zwerbowane wojska niemieckie przedarły się przez Wielkopolskę na Pomorze i starały się zdobyć sam Gdańsk, a gdy się to nie udało, spustoszyły okropnie Puck. Broniąc swej ojcowizny od rabunku tych band, włościanie „Kaszubowie i Pomorczycy”135 rzucili się na tych żołdaków Hohenzollerna i ich „pobili, tak, że ich mało uszło” do Niemiec. W ten sposób Kaszub opowiedziawszy się wyraźnie po stronie króla, zaważył poważnie na szali tej wojny, bo przeciął węzły, łączące Hohenzollernów berlińskich z królewieckim. On to sprawił, że Albrecht musiał wkońcu upokorzyć się przed królem i rozpocząć na serjo rokowania pokojowe.

Jakże śmiesznie wyglądał teraz tytuł Albrechta, który szumnie nosił, zwąc się „księciem Wendów i Kaszubów” - po tych cięgach, jakie dostał właśnie z rąk tychże Kaszubów!

Wiara niemiecka na Pomorzu

Tymczasem w Niemczech pod wpływem Lutra zaczęła się szerzyć reformacja. I jak inni książęta Niemiec północnych, tak i Albrecht Hohenzollern zagarnął dobra zakonne i postanowił w miejsce zakonu krzyżackiego założyć tu swoje księstewko świeckie, luterskie, dziedziczne.

Był to krok, przez który zrywał z papieżem i z cesarzem, więc udał skruchę i prosił swego wuja Zygmunta I o opiekę i pomoc przeciw cesarzowi. Zawarłszy pokój, 8 kwietnia 1525 w Krakowie złożył mu w istocie hołd. Odtąd Hohenzollernowie z linji młodszej Albrechtowej mieli dziedzicznie być lennikami króla polskiego.

Czy nie lepiej było skorzystać ze sposobności i wypędzić go z Prus Wschodnich i je zagarnąć?

Zdumiewali się i gorszyli katoliccy politycy. Tak Hozjusz w głośnym epigramie136 pytał z gniewem:

Powiedz, ktokolwiek przeczytasz te sprawy,
Czyli nie nazwiesz monarchę szalonym,
Co mogąc łatwo skończyć z zwyciężonym,
Wzrok mu swój wolał okazać łaskawy?
Pokazał temu, co niedawno jeszcze
Byłby niewdzięczny szarpał mu wnętrzności...

Coprawda Albrecht Hohenzollern teraz w większej był zależności od Polski niż dawni mistrze krzyżaccy, bo zerwawszy z papieżem i cesarzem, nie mógł się spodziewać od nich ratunku przeciw Polsce, owszem raczej szukać musiał pomocy przeciw nim.

Wedle warunków pokoju krakowskiego z r. 1525 władca Prus Wschodnich ma też skromniejszy tytuł niż mistrz krzyżacki, bo nie jest już księciem Prus, ale księciem w Prusiech (dux in Prussia), a król sam jest „omnium terrarum Prussiae dominus et haeres”.

Przy tem wszystkiem jednak trzeba zwrócić uwagę na inne strony ujemne pokoju krakowskiego. Wprawdzie bowiem za jednym zamachem zniknął znienawidzony w Polsce zakon, z którym Polska prowadziła wojnę przez dwa wieki (1308-1525), ale zamiast zakonu stworzono dziedziczne państwo. Nadto luteranizm ugruntowany w Prusach Wschodnich był odtąd nowym węzłem, łączącym je z resztą Niemiec; była to wiara niemiecka, propagująca język niemiecki, wiara, która do r. 1530 w Polsce ogarniała prawie wyłącznie tylko Niemców. Obok dynastycznego węzła (z chwilą gdy to margrabia brandenburski Joachim II Hohenzollern 1539 przyjmie luteranizm) zadzierzgnie się nowy węzeł wyznaniowy, łączący Berlin z Królewcem. I teraz wiele zależało od tego, czy Pomorze da się pochłonąć tej nowy wierze niemieckiej i przez to się zniemczy, czy też pozostanie przy wierze starej tak jak reszta Polski.

Dziś dopiero dostrzec można, jak ważną spójnią łączącą Kaszubów z Polakami, był i jest katolicyzm. Jak mało mają odporności Mazurzy pruscy, jak szybko zniemczeli Kaszubi na Pomorzu szczecińskiem w Bytowie, Lęborku i koło Krokowa, których jak przyznaje dr. Lorenz137 zgermanizował protestantyzm! Dlatego też nie spolszczyli się protestanccy koloniści w Karwinie. Ważyły się jednak dopiero szale na początku XVI wieku, czy ten luteranizm, który ogarniał Prusy Wschodnie, nie ogarnie też i Prus Królewskich, gdzie w miastach zaczął się gwałtownie szerzyć. Miało się wówczas zdecydować, czy ten religijny węzeł zadzierzgnięty ręką św. Wojciecha między Gdańskiem a Polską ma pęknąć, a w miejsce jego zjawi się inny łączący go - z Niemcami - przez wyznanie Lutra. Z wszystkiego widać, że Albrecht ks. Hohenzollern robił wszystko, aby obok Gdańska i inne miasta, a także całą ziemię pomorską przeciągnąć na stronę swojego niemieckiego wyznania.

Ale Zygmunt I także rozumiał dobrze, o co chodzi. Jak pisze współczesny kronikarz Wapowski138, na dworze polskim wyrażano obawy, aby „perfidia” tej „luterskiej sekty” nie oderwała od Polski Gdańska, ujścia Wisły i wogóle reszty Prus na rzecz Albrechta Hohenzollerna. Kiedy też w Gdańsku lud porwany hasłami reformacji zaczął się burzyć, wówczas polscy politycy przekonani byli, że pod tym płaszczykiem krył się plan polityczny. Coprawda zrazu trudno było królowi zwalczać luteranizm w miastach Prus Zachodnich, skoro pozwolił na szerzenie się tego wyznania w Prusach Wschodnich. Gdy jednak w Gdańsku ruch zaczął przybierać formę radykalniejszą i przeciw bogatemu mieszczaństwu, przyjmującemu luteranizm, podniósł w styczniu 1525 głowę ruch jakby anabaptystyczny, głosząc hasła wojny chłopskiej, równość wszystkich wobec prawa, wybory powszechne (przez delegatów) itp., wywieszając jako swój sztandar łapcie włościańskie (Bundschuh), król musiał już przeciwdziałać temu, boć ruch ten szedł ręka w rękę z współcześnie wybuchającą w Niemczech rewolucją chłopską139.

Oczywiście, że taki ruch przeraził też polskich ziemian i odepchnął od reformacji. Lud w Gdańsku domagał się wolności polowania i rybołówstwa i łowienia bursztynu (piscatio sturionum et succini). Zdawałoby się, że za takiemi hasłami społecznej natury poszli też i w głębi kraju włościanie Kaszubi, tymczasem wszystkie wskazówki świadczą, że hasła radykalne niemieckiej wojny chłopskiej tak jak nie znalazły echa śród chłopów polskich, tak też nie miały powodzenia i u Kaszubów.

Aby zażegnać wybuchającą śród Niemców gdańskich rewolucję socjalną, król Zygmunt wkroczył zbrojnie (17 kwietnia 1526) do Gdańska z armją 8000. Towarzyszył tu królowi orszak lenników (ks. szczecińskiego Barnima i Albrechta pruskiego), a przedewszystkiem szlachty pomorskiej. Widok jazdy polskiej taki strach rzucił na tłumy gdańskie, że jak donosił jeden kupiec do Polski, ci rycerze „byliby zdolni zmusić ten motłoch do wierzenia nietylko w Boga, ale i w osła, gdyby chcieli”140.

Król odprawił tu sądy i dokonał krwawej represji, tracąc trzynastu przewódców radykalnego ruchu, a resztę wypędzając, przytem przywrócił katolicyzm i mszę po łacinie141.

Nowy magistrat złożył królowi na rynku hołd. Dla dodania uroku władzy polskiej i jakby na przestrogę buntownikom i Hohenzollernom Zygmunt odbył podróż po Bałtyku, dając tem znak, że on panuje nad tem wybrzeżem.

To samo zaakcentował w Elblągu, Toruniu i Brunsberdze, gdzie podobnie poskromił zamieszki. Wydając ordynację na rzecz starej wiary, zahamował rozrost luteranizmu na całem Pomorzu, stwierdzając, że on jest panem katolickim, że jego poddani starej wiary ojców trzymać się muszą.

W sposobach represji nie różnił się zresztą Zygmunt I od książąt niemieckich, którzy w tym czasie, choć byli luteranami, krwawo zdusili „wojny chłopskie” (szczególnie Kazimierz Hohenzollern brat ks. Albrechta). Wszak i w Gdańsku wspomagał Zygmunta właśnie świeży luterski książę Albrecht.

Pod względem socjalnym nie był nawet król bezwzględnym ani tak konsekwentnym jak książęta Rzeszy niemieckiej. Na skutek wydanej przez Zygmunta I ordynacji wprawdzie górę wzięła nad miastami ponownie szlachta pomorska, która odtąd miała tylko prawo posiadać ziemię, polować i ryby łowić, ale w miastach samych król wcale nic stanął po stronie patrycjuszów i bogatych kupców, owszem uwzględnił żądania warstw biedniejszych i w części dopuścił ten „stan trzeci” do rządów142.

Bronić niższych warstw od patrycjatu stanie się odtąd wytyczną Zygmunta I i jego następców.

W represji gdańskiej z r. 1526 może ktoś doszukiwać się nietolerancji religijnej czy też ucisku socjalnego, ale trudno dopatrywać się tu szowinizmu narodowego.

Polska wcale tego wypadku nie wyzyskała dla pognębienia Niemców. Jeśli się przypomni, czego pod tym względem dokonywali w Gdańsku krzyżacy w r. 1308 i 1361, jakiemi rzeziami masowemi to miasto niemczyli, to uznać trzeba, że teraz Polacy nie wzięli odwetu.

Stąd to w tym czasie stronnictwo polskie narodowe z Łaskimi na czele nie było zadowolone z takiego rezultatu w Gdańsku. Sądzili, że trzeba było więcej zdobyć korzyści politycznych. Wytykali, że jak w sprawie hołdu pruskiego 1525 zanadto Polska była ustępliwa, tak i teraz zarzucali głównemu kierownikowi polityki polskiej podkanclerzemu Tomickiemu, że nie skorzystał ze sposobności, aby silniej z Polską sprzęgnąć Gdańsk. Ale Tomicki bronił się, że i tak groziło niebezpieczeństwo, że Polska Gdańsk utraci i że dobrze jest, że wogóle go utrzymała143. Również i przeciw drugiemu kierownikowi polityki, kanclerzowi Szydłowieckiemu powstały zarzuty a humanista Krzycki wypisał epigramat, zarzucając mu, że sprzedał Gdańsk - za śledzie!144.

Wszystkie te uszczypliwe wierszyki humanistów wraz z wspomnianym wyżej epigramatem Hozjusza, wymierzonym przeciw pokojowi krakowskiemu - to jakby ponowne echa owej dawnej piosnki:

Królu Kazimirze,
Nigdy nie żyj w mirze
Z Prusakami...

Dalsza propaganda luteranizmu

Po kilku, kilkunastu latach wrażenie stanowczych kroków Zygmunta Starego w Gdańsku 1526 zatarło się i po miastach Prus Królewskich znów zaczął się utwierdzać luteranizm. Zwolna stopniowo większe miasta na Pomorzu stały się ogniskiem tej wiary niemieckiej, a przez to i niemczyzny na Pomorzu145. Mieszkańcy tych miast wrodzy dotychczas krzyżakom, zmieniają front i odtąd czują się najbliższymi braćmi luteranów w Prusiech Wschodnich, stają się jakgdyby pośrednikami między luterskim Królewcem a luterskim Berlinem.

Głównym protektorem tej niemieckiej wiary był oczywiście ks. Albrecht, starając się przez nią pochłonąć i nie Niemców, głównie Mazurów pruskich, dla których kazał wydrukować po polsku katechizm luterski146.

Oficjalnie w listach do panów polskich zastrzegał się, że ten katechizm drukował tylko „dla swoich poddanych”147 - choć zapewne pokryjomu myślał i o propagandzie w ziemi chełmińskiej, w województwie malborskiem i wogóle po miastach Prus Zachodnich.

Czy dla propagandy swego luterstwa na Kaszubach wydawał też katechizmy w narzeczu kaszubskiem? Otóż wszystko, co o tem piszą historycy niemieccy, mija się z prawdą. Niema ani jednego148 katechizmu z czasów Albrechta, w narzeczu kaszubskiem, co jest tem dziwniejsze, że równocześnie w Prusach Wschodnich w Królewcu Albrecht wydawał katechizmy w języku polskim, prusko-litewskim, a nawet wychodziły w języku ruskim (cyrylicą)149.

Historycy niemieccy, którzy z pewną dumą powołują się na luterskie katechizmy kaszubskie, dowodząc, że protestantyzm wydając je już w XVI wieku, chronił niejako indywidualność szczepową Kaszubów od zalewu polszczyzny - powinni raczej wytłumaczyć, dlaczego Albrecht zignorował to narzecze?

Zdaje się dlatego, że w owych czasach, kiedy dopiero sam język polski zaczynał zdobywać sobie szersze kręgi czytelników, nikomu do głowy nawet nie przyszło, aby forytować specjalnie drobne narzecze tego języka.

Zresztą Kaszubi mogą być raczej tylko wdzięczni Albrechtowi, że ich narzeczem specjalnie się nie zaopiekował, gdyż jak wskazałem, wszędzie gdzie przyjęli luteranizm, Kaszubi znikli czyli zostali Niemcami. Natomiast wszyscy Kaszubi, którzy pozostali do dzisiaj wierni swemu narzeczu - to są właśnie katolicy.

Nie o drobnem narzeczu włościan Kaszubów myślał dumny Albrecht, on miał plany sięgające daleko większych horyzontów, on chciał zostać odrazu królem polskim - wedrzeć się na Wawel i w samem sercu Polski uścielić gniazdo dla wiary niemieckiej.

Chciał raczej przerobić wszystkich panów polskich na luteranów, i udając szczerego ich przyjaciela i wielką troskliwość o ich duszę i „zbawienie”; chciał tą drogą dostać się jednym skokiem na tron polski. Szczególniej wylany był dla Polaków w tych chwilach, gdy cesarz za pobudką papieża zabierał się do odebrania mu Prus sekularyzowanych. Tak gdy Albrecht wmieszał się (1547) w rokosz książąt protestanckich przeciw cesarzowi Karolowi, a ten pobił ich pod Mühlberg, Albrecht przestraszony szukał gorączkowo pomocy Polski przeciw Habsburgom i aby sobie zyskać Polaków, zaczął nawet pozować na obrońcę Pomorza od zachłanności Niemców! Oto wysłał posłów na sejm do Piotrkowa i straszył polskich senatorów, że cesarz nietylko myśli zabrać im Prusy Wschodnie, ale także oderwać chce i Gdańsk od Polski; że już agenci cesarscy podburzają Gdańszczan przeciw Polsce itp. Radził więc, aby Polska broniła wybrzeży bałtyckich od możliwego ataku okrętów cesarskich150. W istocie i Zygmunt I tem zaniepokojony ostrzegł cesarza, aby nie najeżdżał Prus.

Znamienną w każdym razie jest rzeczą, że wówczas sami Hohenzollernowie przyznawali Polsce panowanie nad Bałtykiem, Pomorzem i Gdańskiem.

Zresztą Albrecht - z ojca Hohenzollern - z matki Jagiellonki - krewny królów polskich zmieniał się jak kameleon. W swej lisiej polityce był raz wrogiem Polski 1519/20, to znów przyjacielem w r. 1547, aby niebawem znów zostać jej wrogiem. Jak tylko się przekonał, że Zygmnut August ani Polacy nie dopuszczą Hohenzollernów ani na tron polski, ani im nie ustąpią Inflant - wywinął koziołka i znów zaczął knuć na zgubę Pomorza wraz z ks. meklenburskim.

Separatyzm a zjednoczenie

Kiedy w r. 1919 złączono zabór pruski z resztą Polski, w tej chwili nastąpił śród Wielkopolan odruch przeciw napływowi urzędników małopolskich. Był to separatyzm dzielnicowy, nie mający oczywiście nic wspólnego z kwestją rasową. Podobny odruchy lecz bardziej szorstki nastąpił w Prusach Królewskich w chwili, gdy w r. 1466 związano je z resztą państwa polskiego, i trwał długie lata. Tak np. w r. 1469 żalono się w Malborgu, że „gość (przybysz) został panem, a gospodarz (tej ziemi) parobkiem”151. Uparcie broniono szczególnie autonomji, praw indygenatu, odrębności swoich sejmów.

Tymczasem każde państwo rozrastające się musi łamać i zwalczać te zapory separatyzmów, dążyć do zaprowadzenia jednolitej administracji, jednolitej monety, do wytworzenia jednego wspólnego sejmu.

W niektórych tylko miastach, w których Niemcy mieli przewagę, odruch ten istotnie przybierał postać walki poczęści narodowej, poczęści gospodarczej.

Kupcy i rzemieślnicy Niemcy po miastach bali się stracić monopolu swych zawodów i dlatego w miastach pruskich Niemcy nie dopuszczali Polaków do wyuczenia się rzemiosł, a w metrykach urodzeń i świadectwach sprawności rzemieślników dodawali wyraźnie, że otrzymujący świadectwo jest pochodzenia niemieckiego152.

Niezawsze jednak śród obrońców języka niemieckiego trzeba widzieć wrogów Polski. Tu i ówdzie trzymano się języka niemieckiego raczej z tradycji i raczej jako symbolu odrębności kraju i autonomji, jako urzędowego języka prowincji, albo języka urzędowego miast i prawa chełmińskiego, czy magdeburskiego. Język polski nie był jeszcze wyrobiony jako parlamentarny, urzędowy, był mniej rozwinięty niż łaciński czy niemiecki. Wszak na początku XVI w. i w samej Polsce akty urzędowe, przemowy sejmowe itp. spisywano w języku łacińskim153 a nie po polsku i dopiero zwolna nietylko w Prusach, ale i w samej Koronie język polski próbuje sobie otworzyć wrota urzędów i izb poselskich oraz rad miejskich.

Stąd walka o język polski nie może jeszcze świadczyć, że cały kraj był zniemczały, ale dowodzi to tylko, że ludność konserwatywna nie tak łatwo godziła się opuścić język niemiecki, do którego się przyzwyczaiła za czasów krzyżackich. Z niemczyzną trzymała mniejszość bogatsza, uprzywilejowana z dawnych czasów, jak kupcy w wielkich miastach, jak bogaci panowie, natomiast masa biedniejszej szlachty i biedniejsze miasta154, miasteczka - zwracały oczy ku Polsce i pragnęły z nią ściślej się połączyć. Tak np. pod wpływem szlachty chełmińskiej w Golubiu na początku XVI wieku już znika język niemiecki w rachunkach miejskich155.

Obalić separatyzm sejmu Prus Wschodnich, zaprowadzić w nich tę samą co i w Polsce monetę, i wogóle jedność administracyjną - oto hasła, które Korona podnosi na początku XVI w.

Już w r. 1507 zażądał król Zygmunt I, aby na polski walny sejm przybywał też i cały sejmik pruski. W 20 lat później a więc w rok po zgnieceniu buntu gdańskiego (1527), nawet na samym sejmie Prus Zachodnich w Elblągu zjawiły się żądania, aby obok języka niemieckiego dopuszczono i język polski i usiłowano tu po polsku przemawiać pomimo protestów przedstawicieli Gdańska, Elbląga i Torunia, obstających przy dawnej tradycji przemawiania po niemiecku156. W r. 1528 dla zaciśnienia związków z Pomorzem rząd polski przeprowadził unję monetarną z Koroną157. Unję doprowadzić do końca obiecał158 Zygmunt I w imieniu swego syna Zygmunta Augusta przy tegoż elekcji w r. 1529. Gorąco się też tego domagał na sejmie 1530 prymas Łaski, ale Tomicki i stronnictwo przychylne Niemcom rzecz tę zahamowało tak, że pod wielu względami jeszcze pozostała tu daleko idąca autonomja z osobnym sejmem, a także warunek indygenatu pruskiego dla urzędników.

Coraz bardziej szerzący się luteranizm jeszcze ściślej przyciągał grupy niemieckie po miastach do języka niemieckiego jako języka nabożeństw, przeciwstawiając go łacinie (katolickiej).

Stąd kiedy w roku 1529 i 1530 posłowie królewscy zażądali zniesienia indygenatu i zaczęli przemawiać na sejmie Prus Królewskich po polsku, wręczając tylko instrukcję łacińską (streszczenie), spotykali się z niezadowoleniem miast pruskich. Wobec tego w r. 1530 na sejmie w Grudziądzu Piotrowi Służewskiemu, posłowi królewskiemu, dodano tłumacza, aby każde zdanie polskie w swej mowie tłumaczył zaraz na niemieckie, ale szlachcic się obruszył i musiano się zadowolić odczytaniem jeno łacińskiej instrukcji. Tego rodzaju protesty Niemców tak przeciw łacinie jak i językowi polskiemu wywołały wkońcu takie oburzenie na dworze królewskim i na sejmie polskim - że Niemcy przerażeni złagodnieli nieco w opozycji.

Zresztą coraz więcej przybywało na sejmie pruskim senatorów Polaków, którzy przemawiali wyłącznie w języku polskim. Szczególnie od roku 1541 przemowy wygłaszano bądź po polsku bądź po łacinie, a coraz rzadziej w języku niemieckim. W r. 1544 poseł królewski przemawiał tylko po polsku, a także od tegoż roku senatorowie zaczęli składać przysięgę w tym języku159. Od r. 1556 przewodniczący zebrania stanów pruskich na sejmiku już przemawiał urzędowo po polsku.

Ku unji lubelskiej

Gdańsk choć tuczył się Polską i ssał z niej soki, to jednak o nią nie dbał i chciał być tylko pasorzytem, i coraz bardziej wzbijając się w pychę, myślał o zupełnej samodzielności. Chciał bodaj w związku z Elblągiem i Toruniem utworzyć osobne państewko, stać się drugą Wenecją. Wedle świadectwa Kromera160 Gdańsk już w r. 1549 wzbił się w taką dumę, że uchylał się od przysięgi królowi, chciał zagarnąć miasto Puck161 i opanować całe Prusy Królewskie.

Ale w sąsiedztwie spotkał Gdańsk godnego przeciwnika, który starał mu się rogów przytrzeć. Był nim Hozjusz, biskup chełmiński (od r. 1549), który szczególnie odkąd został biskupem Warmji (1551 r.) zaczął popierać program ściślejszego zjednoczenia Prus z Polską. Sąsiadując bowiem o miedzę z Albrechtem Hohenzollernem, protektorem reformacji widział w Polsce opiekunkę przeciw osaczającym go z wszystkich stron luteranom. Hozjusz jako biskup warmiński, będąc przewodniczącym sejmu Prus Królewskich, wyraźnie zaczął tu popierać program zjednoczenia162.

Klasztory, które dotąd były główną ostoją germanizacji163, teraz z powodu ataków luteranów na zakonników, zaczynają popierać Polskę. Taką zmianę widać niebawem np. w klasztorze w Oliwie. Tu najbliższy sąsiad Gdańska Jeszke (Geschkow), opat oliwski, wróg luteranów, stanął wyraźnie po stronie Polski (za co później 1577 Gdańszczanie pomszczą się spustoszeniem Oliwy).

Król Zymunt August bojąc się, aby żarliwa akcja Hozjusza nie przeraziła zbytnio większych miast i nie pobudziła do jakichś rozpaczliwych tumultów, starał się je uspokoić, dając przywilej tolerancji dla wyznania luterskiego 1557/8.

Kiedy w Prusiech Królewskich senatorowie duchowni coraz to bardziej odchylając się od wielkich miast, byli raczej za unją z Polską, niektórzy senatorowie świeccy, a zwłaszcza zdawna na Pomorzu osiedli, stanęli po stronie separatystów, a to dlatego, że ten program unji bardzo gorliwie popierała demokracja szlachecka pod hasłem tzw. egzekucji dóbr. Możnowładcy więc bojąc się, że szlachta każe im także i w Prusiech Królewskich oddawać zagrabione dobra królewskie, zwalczali myśl zjednoczenia z Koroną.

Gdańsk, który podobnie jak magnaci, posiadał pewne wsi królewskie, bał się egzekucji dóbr i wraz z innemi miastami pruskiemi z trwogą oczekiwał, że szlachta każe im zadowolić się niskiem stanowiskiem miast koronnych.

Już to Gdańsk szczególnie zajmował stanowisko nieprzejednane, i gdy na sejmiku Prus Zachodnich 1561 r. trzej senatorowie zaczęli przemawiać po polsku, wówczas burmistrz miasta Gdańska przeciw temu zaprotestował, stojąc twardo po stronie niemczyzny.

Pomimo to język polski zyskał śród senatorów tego sejmu pruskiego równouprawnienie z niemieckim.

Bunty i protesty Gdańska zwalczała szlachta. Tak gdy w r. 1563 na sejmie pruskim Gdańszczanie zaprotestowali przeciw temu, że akt królewski przedstawiono w języku polskim, wówczas szlachta chełmińska i pomorska odłączyła się zupełnie od mieszczaństwa i spisała osobno uchwały po polsku, a nie po niemiecku. Nic ciekawszego jak to, że te postulaty szlachty w sprawie języka poparły także i mniejsze miasta na Pomorzu, domagając się w trzy lata później, aby w sądach rozprawy odbywano i akta spisywano po polsku. Snać mniejsze miasta były - polskie!164

Nieprzejednane stanowisko Gdańska tak wkońcu oburzyło króla Zygmunta Augusta, że postanowił dać temu wyraz publicznie i wypowiedzieć wogóle wątpliwość, czy bezpiecznie będzie, w razie unji do wspólnego sejmu koronnego wpuścić żywioły obce i niepewne. Tak na sejmie 1562/3 król zagadnął, czy dobrze będzie dopuścić plebejuszów „cudzego narodu” z miast pruskich do sejmu, „jeżeliby to było Rzptej bezpieczno ten stan i naród, do tego sejmu przypuścić, którego, jakośmy są pewni, okazało się to eksperjencją nieraz”165.

Na szczęście król zdołał zająć tak umysły stanów pruskich sprawą „egzekucji”, strasząc panów i miasta tem, że im w ich nieobecności odbierze dobra królewskie, iż przybyli na sejm walny 1562 celem obrony, a w r. 1563 zjawili się nawet deputaci miast.

W r. 1564 Achacy Czema, wojewoda malborski, wódz senatorów pruskich - separatystów, bojąc się, żeby mu przez egzekucję nie odebrano starostwa kiszporskiego, wprawdzie przybył na sejm koronny, ale jakby na złość Polakom przemawiał po niemiecku. Zacietrzewiony walką padł następnego roku nagle rażony apopleksją na sejmie pruskim (1565), w chwili gdy roztrząsał pismo królewskie wzywające na sejm koronny.

Odtąd w latach 1565, 1566, 1567 ani posłowie ani senatorowie pruscy na sejm koronny nie przybywali, a sejm (1567), nie licząc się z tem, uchwalał ustawy dla Prus w nieobecności ich reprezentantów.

Po pięciu latach niestawiania się wkońcu wyjechał w roku 1569 cały sejm pruski (senatorowie i posłowie) na sławny sejm koronny do Lublina i tu zgodził się własnowolnie na interpretację dawnych dokumentów przez samego króla. Na tej podstawie król wydał dekret (16 marca 1569), że stany pruskie mają odtąd brać udział w sejmie walnym.

„Jesteście wszyscy Polakami, choć mieszkacie w Prusiech”, miał oświadczyć im król166.

Zjednoczono tu ostatecznie z Koroną 3 województwa pruskie. Odtąd na wspólnym sejmie polskim zasiadać będą też posłowie pruscy, a dotychczasowy sejm pruski stanie się tylko sejmikiem prowincjonalnym.

Obok politycznego miało iść w parze i zjednoczenie wyznaniowe. Na parę lat przed unją lubelską Hozjusz w swej Warmji w Braniewie (w Brunsberdze) założył - szkołę jezuitów (pierwszą w Polsce). Miała ona zwalczać propagandę luterską, idącą od uniwersytetu z Królewca i od wielkich miast pruskich167. Obliczona ona była i na Niemców i mogła zrobić śród nich pewne wyłomy, gdy dotychczas (jak pisał w r. 1564 nuncjusz Commendone) tylko ludność po polsku mówiąca była tu katolicką.

Gdańsk w walce z Zygmuntem Augustem

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wacław Sobieski




Wacław Sobieski, Walka o Pomorze, Poznań-Warszawa-Wilno-Lublin 1928


(Wacław Sobieski)Prof. Wacław SOBIESKI (1872-1935). Historyk, studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, a od 1908 był jego wykładowcą. Jeden z twórców tzw. nowej krakowskiej szkoły historycznej, członek Polskiej Akademii Umiejętności, autor ok. 100 prac naukowych z historii Polski, szczególnie z XVI–XVII wieku.

Członek tajnej Ligi Narodowej, Związku Młodzieży Polskiej i Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, współpracował z delegacją polską na Kongresie Pokojowym w Wersalu.

W swojej „Historii Polski” prof. Sobieski przypisał decydującą rolę w opracowaniu planu Bitwy Warszawskiej z 1920 gen. Weygandowi i szefowi sztabu gen. Tadeuszowi Rozwadowskiemu oraz uwydatnił walny udział w walkach 5. armii gen. Władysława Sikorskiego. Minister oświaty płk. Jędrzejewicz zniósł wówczas katedrę historii powszechnej UJ, co oznaczało pozbawienie prof. Sobieskiego pracy na Uniwersytecie. Podupadły na zdrowiu prof. Sobieski zmarł dwa dni po podpisaniu ministerialnego rozporzadzenia.

Prace m.in.: Archiwum Jana Zamoyskiego (1904), Trybun ludu szlacheckiego (1905), Polska a hugenoci po nocy św. Bartłomieja (1910), Żółkiewski na Kremlu (1920), Dzieje Polski, tomy 1-3 (1923-1925), Walka o Pomorze (1928)

Oprac. na podstawie Wikipedii polskiej


Podziel się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami na naszym Forum w dziale Historia Koszalina oraz Historia Pomorza. Jeśli znasz jakieś nieznane fakty lub ciekawostki, przekaż je nam wszystkim. Jeśli nie, włącz się do dyskusji, zaproponuj nowe tematy, zainteresuj się historią swojego miasta i regionu.



Koszalin7-info
Koszalin7-forum
Koszalinianie